Feddek: Jaki to był rok Lewandowskiego? Dobry albo nawet bardzo dobry!

Piłka nożna

Robert Lewandowski super snajperem w Bayernie i reprezentacji w tym roku nie był, ale przecież jako pierwszy Polak w historii sięgnął w Borussii po koronę króla strzelców Bundesligi. Wytrzymał również presję światowego giganta. Co jeszcze rzutuje na pozytywnę ocenę ostatnich dwunastu miesięcy Lewego?

Jaki był to rok dla Roberta Lewandowskiego? Myślę,  że dobry a może nawet bardzo dobry. Jako pierwszy Polak w historii Bundesligi zgarnął tytuł króla strzelców. Został piłkarzem Bayernu Monachium podpisując z mistrzem Niemiec lukratywny kontrakt. Pracuje z Peppem Guardiolą jednym z najlepszych trenerów na świecie. Przejął funkcje kapitana reprezentacji Polski, która w eliminacjach do mistrzostw europy idzie jak burza i jest liderem swojej grupy. Słowem żyć nie umierać.

 

Wykorzystać potencjał

Adam Nawałka już na swojej inauguracyjnej konferencji w roli selekcjonera zapowiedział: - Będziemy się tak starali układać naszą organizację gry w ataku, aby potencjał Roberta był w pełni wykorzystany. Chcemy stworzyć takie warunki, aby drużyna miała z Roberta pożytek a on sam czuł się spełniony.

Dlatego od pierwszego zgrupowania w Grodzisku regularnie dyskutował z Lewandowskim o jego roli na boisku i poza nim.  O tym jak jego obecność pomoże wykorzystać  potencjał Arka Milika , którego przygotowywał do roli drugiego napastnika. I tchnął w Roberta optymizm.

- Wiadomo, że można trenować, mówić, tłumaczyć, jak mamy zagrać a na boisku wychodziło to  zupełnie inaczej. Ale ja wierzę, że w tym przypadku będzie odwrotnie, że wreszcie zaskoczymy i tylko na tym się skupiam - tłumaczył po jednym z pierwszych treningów.

Myślę jednak, że wtedy w Grodzisku Robert nie przypuszczał,  że po niemrawym początku ta kadra eksploduje właśnie w meczu eliminacyjnym z Niemcami. Że to on, gwiazda Bayernu, będzie kapitanem drużyny która jako pierwsza w historii pokona naszych zachodnich sąsiadów. Ale trzeba przyznać, że od początku październikowego zgrupowania starał się przekonać kolegów, dziennikarzy kibiców, że aktualnych mistrzów  świata bać się nie należy.

 

Klasa światowa


- To jest taki mecz, po którym tylko możemy zyskać i pójść w górę - zapewniał przed spotkaniem z Niemcami Robert. I choć sam na listę strzelców się nie wpisał, zagrał kapitalny mecz.  Swoją osobą na tyle skutecznie absorbował uwagę rywali, że do bramki Neuera strzelali inni: Arek Milik i Sebastian Mila, któremu przy drugim decydującym golu wyłożył piłkę jak na talerzu. - Fantastyczna asysta Roberta przy drugim golu. Klasa światowa! - komplementował po meczu swojego kapitana selekcjoner Adam Nawałka.

Do pełni szczęścia Robertowi zabrakło właśnie kilku goli w drużynie narodowej. Wprawdzie  cztery bramki strzelone Gibraltarowi swoją wymowę mają ale w spotkaniach z Niemcami, Szkotami czy Gruzją piłka po strzałach Lewego jak na złość nie chciała wpaść do siatki rywali. W Bayernie pod tym względem też mogło być lepiej. Jednak w tym przypadku powodem nie jest brak skuteczności, który dopadł Roberta w kadrze ale posunięty do granic boiskowy egoizm kolegi Arjena Robbena.

 

Są zawodnicy, którzy podają lepiej ustawionemu koledze. Sam jestem napastnikiem i wiem, że ode mnie również wymaga się nie tylko strzelania goli. Ale rzeczywiście ciężko jest z Arjenem. Jednak wspólnie w zespole pracujemy nad nim – tłumaczył.

Czy jednak ta strzelecka niemoc w kadrze powinna być dla Roberta prawdziwym problemem?  Odkładając na bok oczekiwania kibiców i dziennikarzy wydaje się, że nie. Bo do póki kadra wygrywa,  a on sam pracuje dla drużyny, asystuje przy golach kolegów, jako kapitan powinien być zadowolony.  A jednak świadomość bycia jednym z najlepszych napastników świata, napastnikiem z krwi i kości, który żywi się bramkami, powoduje że ta sytuacja trochę go drażni. - Oj tak, też chciałbym strzelić taką bramkę jak Arek - opowiadał po meczu z Gruzja o czwartym golu Milika – Tak marzy mi się taka sytuacja. Tak tylko nogę dostawić, trafić do pustej.

Dlatego Robert, czym osobiście bardzo mi zaimponował na bieżąco analizuje swoje występy w kadrze Po każdym meczu szef banku informacji Hubert Małowiejski przygotowuje nowemu kapitanowi analizę jego występów by sam mógł się przekonać  się  czy w danej sytuacji powinien zachować się lepiej czy dobrze się ustawił, wybiegł do podania.

 

Sfrustrowany


- Byłem sfrustrowany krytyką. Przecież wszyscy wymagali ode mnie goli!-  opowiadał. - Ja sam od siebie również tego oczekiwałem a nic mi nie wychodziło. I te analizy naprawdę mi pomogły. Pozwoliły spojrzeć na pewne sytuacje z boku. Dostrzec co mogę w kolejnych meczach zrobić lepiej zarówno z korzyścią dla siebie jak i reprezentacji.

Na treningach Lewandowski pierwszy wchodzi na murawą i ostatni z niej schodzi, zasuwa aż miło. Zawsze na pełnych obrotach a taryfy ulgowej dla kolegów nie ma nawet w tzw. „dziadku” . To wszystko sprawia, że pozostali chcą mu dorównać . Na to co robi z piłka można patrzeć godzinami. I widać przy tym, że czuje się mocny, pewny swoich umiejętności, czym autentycznie zaraża pozostałych. Sprawia, że chcą być jak Lewy!

Najtrafniej opisał to w wywiadzie dla tygodnika Piłka Nożna  Sebastian Mila: - Jestem przekonany, że cały ten mityczny profesjonalizm, którego nikt jeszcze nie widział, mógłby się uczyć od Lewego podejścia do treningu i w ogóle do futbolu.

Jakim jest profesjonalistą, mogliśmy przekonać się w meczu ze Szkotami, kiedy po brutalnym wejściu Greera cudem uniknął poważnej kontuzji. - Powiem szczerze, że nie wygląda to dobrze - opowiadał tuż po skończonym meczu. - Nie wiem jakby się to skończyło, gdyby nie ochraniacz.

Mógł zejść z boiska i nikt nie miałby o to pretensji.  Ale został. Wiedział  jak ważne było to spotkanie. Mówił zresztą o tym, tuż po meczu z Niemcami: - Jak nie wygramy ze Szkotami, to zwycięstwo z mistrzami świata nie będzie w pełni smakowało! Aby dalej grać musiał poprosić o środki znieczulające. I choć przez większość meczu nie był sobą, wykazał niebywała odporność na ból. A w końcówce był nawet bliski strzelenia zwycięskiego gola. Ile ten mecz go rzeczywiście kosztował zdrowia przekonaliśmy się dopiero w hotelu kiedy lekarz reprezentacji Jacek Jaroszewski musiał ściągać krew z krwiaka, który pojawił się na kości piszczelowej Roberta.

 

Trzej przyjaciele z boiska

Poza boiskiem co nie jest żadną tajemnicą nasz kapitan głównie trzyma się z Wojciechem Szczęsnym i Grzegorzem Krychowiakiem. To tacy klasyczni trzej przyjaciele z boiska: skrzydłowy, bramkarz i łącznik, co żyć bez siebie nie mogą, dziarscy i nierozłączni. Piłkarze, którzy starają się nadawać ton tej drużynie. Są, jak to się mówi, grupą trzymająca władzę.

Ale to z Lewym obecny selekcjoner dyskutuje najwięcej. Liczy się z jego zdaniem. A Robert choć nie jest tak skuteczny jakby sobie tego życzył, to na boisku wykonuje kawał dobrej roboty. - Fantastycznie potrafi ustawić się, wyjść na pozycję, związać kilku przeciwników. I my staramy się to wykorzystać – tłumaczył po meczu w Tbilisi selekcjoner Nawałka. - Jeżeli nie strzela Robert , strzelają inni. I oto właśnie nam chodzi.

Dlatego o kolejne gole Roberta w kadrze jestem spokojny. Może jego czas nadejdzie podczas finałów mistrzostw Europy we Francji, na które wierzę, że awansujemy. Bo przecież w takich turniejach największe gwiazdy świecą zwykle najmocniej. A co do skuteczności w kadrze, to może warto po prostu odpuścić, nie skupiać się na niewykorzystanych sytuacjach a zdać się na los. Bo przecież szczęście sprzyja najlepszym.

Zapraszamy do obejrzenia materiału wideo przygotowanego przez Marcina Feddka!

Marcin Feddek, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze