Dobry Niemiec, czyli jak Biegler zdobywa sympatię Polaków

Piłka ręczna
Dobry Niemiec, czyli jak Biegler zdobywa sympatię Polaków
fot: Cyfrasport

Pamiętacie film Dobry Niemiec z 2006 roku? Ten z Clooney'em, Blanchett i Maguire'em? Być może po dziesięciu latach od premiery powstanie drugi obraz pod takim samym tytułem. Tylko, że tym razem będzie to film dokumentalny. Produkcji polskiej. A zamiast George'a Clooney'a głównym bohaterem będzie ...Michael Biegler.

To był pod wieloma względami rok przełomowy dla Michaela Bieglera. Niemiecki selekcjoner reprezentacji Polski może uznać ostatnie dwanaście miesięcy za niezwykle udane. Poprawił wyniki, zdobył zaufanie kibiców, otworzył się na media, nawet z zawodnikami dogaduje się chyba lepiej. To wszystko sprawia, że już dziś jest zupełnie inaczej postrzegany niż rok temu, a jeśli w 2016 roku osiągnie sukces podczas rozgrywanych w Polsce mistrzostw Europy to może stać się kimś w rodzaju celebryty. Czyli dostać od życia rolę kompletnie niepasującą do jego mrocznej, ponurej fizys.

Nie mógł się choć na chwilę uśmiechnąć?

- Nie mógł się chociaż na chwilę uśmiechnąć? - zapytał mnie operator, gdy trener naszej kadry skończył składać do kamery Polsatu Sport świąteczne życzenia dla kibiców. Ja też byłem wtedy zaskoczony, ale tym, że Biegler bez problemu zgodził się podejść do kamery, wziąć mikrofon do ręki i powiedzieć kilka słów. A, że faktycznie miał przy tym minę sędzięgo odczytującego wyrok dożywocia? Cóż, wyraz twarzy to akurat coś, co jest u Michaela Bieglera niezmienne. Choć i od tej reguły pojawiły się w mijającym roku odstępstwa...


Uśmiechnięty Biegler - zdjęciowy biały kruk / fot. Cyfrasport

Pamiętam, jak rok temu przed rozpoczęciem mistrzostw Europy w Danii wśród kibiców, dziennikarzy, w szeroko pojętym "środowisku piłki ręcznej" zastanawiano się, czy nie byłoby lepiej, gdyby Polska ...przegrała trzy mecze i nie wyszła z grupy. Kalkulacja była prosta: przegrywamy mistrzostwa z kretesem, Biegler traci posadę, na dwa lata przed Euro 2016 dostajemy innego - w domyśle: lepszego - trenera.

W przerwie meczu z Rosją taki scenariusz wydawał się bardzo realny. Po wcześniejszych porażkach z Serbią i Francją, w meczu o życie z Rosjanami przegrywaliśmy różnicą aż czterech bramek. Ale właśnie od rozpoczęcia drugiej połowy pamiętnego meczu w Aarhus trwa znakomita passa Bieglera. Z Rosją wygrał, z Białorusią po niesamowitej końcówce również i ze Szwecją po jednym z najlepszych spotkań biało-czerwonych w ostatnich latach. Ostatecznie mistrzostwa Europy skończył na szóstym miejscu. Tylko raz, pod wodzą Bogdana Wenty w 2010 roku, na tym najtrudniejszym z turniejów Polacy spisali się lepiej.

Wzruszające życzenia od kibiców

Wynik uzyskany w Danii, przynajmniej w teorii, powinien Bieglera bronić. Ale tak nie było. Powstało nawet powiedzenie dość zabawnie trawestujące znaną maksymę o trenerze, który jest dobry, tylko wyników nie ma. O Niemcu wiele osób na czele z zawodnikami i trenerami mówiło "zły trener, ale ma wyniki".

Natomiast już wtedy do wiecznie pochmurnego Bieglera przekonali się kibice. Podczas kwietniowego turnieju w Lublinie, w dniu 53. urodzin selekcjonera kilka tysięcy kibiców odśpiewało mu sto lat. - Był niesamowice wzruszony, bo w głębi duszy, pod tą maską twardziela to bardzo wrażliwy człowiek - opowiadał do mikrofonu Polsatu Sport prezes ZPRP Andrzej Kraśnicki. A my musieliśmy wierzyć na słowo, bo na posępnym obliczu Bieglera wzruszenia i wrażliwości próżno było szukać.

Niemiec, który ograł Niemców w Niemczech

Dwa miesiące później liczba przeciwników Bieglera drastycznie stopniała. Ale doprawdy nie można było pozostać nieczułym na baletowy wręcz krok, którym niemiecki trener w przypływie radości przebiegł przez boisko w Magdeburgu chwilę po tym, jak Polska pod jego wodzą kosztem Niemców awansowała do mistrzostw świata.


W meczu z Niemcami współpraca Bieglera z Michałem Jureckim przebiegała bez zarzutu / fot. Cyfrasport

Warto też pamiętać, że w spotkaniu rewanżowym z Niemcami, pod nieobecność kontuzjowanego Mariusza Jurkiewicza, na środku rozegrania zagrał Michał Jurecki. Zaskakujący i ryzykowny pomysł trenera zrealizował zawodnik, z którym długo Biegler nie mógł znaleźć wspólnego języka. Przecież na wspomnianych mistrzostwach Europy w Danii "Dzidziuś" był rezerwowym, dopiero trzecim w kolejce do gry na lewym rozegraniu. Tajemnicą poliszynela było to, że panowie za sobą nie przepadają.

W ogóle zresztą u zawodników nie miał Biegler wysokich notowań. Teraz pewnie też nie ma w zespole narodowym takiej "chemii" jak za wczesnego Wenty, kiedy zawodnicy za swoim trenerem skoczyliby w ogień; jest natomiast atmosfera na tyle przyzwoita, że absolutnie nie przeszkadza w osiąganiu dobrych wyników.

Od Jacka Będzikowskiego do świetnego angielskiego

No i jeszcze media. Z nimi też Bieglerowi nie zawsze było po drodze. Swoją surową powierzchownością i chłodnym sposobem bycia nie zachęcał do bliższego kontaktu. Długo nie chciał rozmawiać w języku innym niż niemiecki. Bał się, a przynajmniej tak twierdził, że jego niedoszlifowany angielski może być źródłem nieporozumień, że może on powie coś nie tak albo ktoś coś źle przetłumaczy; szybko też stwierdził, że polskiego się nie nauczy. W efekcie twarzą i głosem kadry Bieglera nie stał się on sam, a jego asystent Jacek Będzikowski.

Pod tym względem też się jednak sporo zmieniło. Kiedy tuż przed świętami zorganizowano spotkanie dziennikarzy z zawodnikami i sztabem szkoleniowym spokojny Biegler cierpliwie ustawiał się przed kamerami kolejnych stacji telewizyjnych. I chętnie odpowiadał na liczne pytania; odpowiadał angielszczyzną, którą albo wcześniej skrzętnie ukrywał, albo ostatnio wyraźnie poprawił. Bo najmniejszych problemów z komunikacją nie było.


Polacy już raz śmiali się po meczu z Niemcami. Oby w styczniu było podobnie / fot. Cyfrasport

Już w styczniu kolejna wielka impreza pod wodzą Michaela Bieglera. I kolejna szansa na to, by ten złowrogo wyglądający Niemiec stał się ulubieńcem polskich kibiców. W grupie gramy przecież z dołączonymi do mundialu w budzących niesmak okolicznościach Niemcami oraz z Rosją. Niewiele jest rzeczy, które kibic nad Wisłą lubi bardziej niż wygrane z tymi akurat sąsiadami.

Jeśli Biegler tego dokona, w komfortowych warunkach będzie przygotowywał zespół do mistrzostw Europy w Polsce. A jeżeli i na tej imprezie odniesie sukces, to łatwo sobie wyobrazić, co się będzie działo. Biegler opowiadający o miłości do Polski w telewizji śniadaniowej, Biegler uśmiechający się (no dobrze, przesadziłem: spoglądający) z okładki magazynu dla pań. Zapewne powstanie też jakiś okolicznościowy film. Tytułu nie trzeba wymyślać; można pożyczyć od twórców hollywoodzkiego hitu. Tego z Clooney'em, Blanchett i Maguire'em...

Szymon Rojek, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze