Czerwonka dla Polsatsport.pl: Szymański ma flow!

Zimowe
Czerwonka dla Polsatsport.pl: Szymański ma flow!
fot. PAP

Poważny wypadek, któremu Natalia Czerwonka uległa w sierpniu 2014 roku, nie złamał srebrnej medalistki olimpijskiej z Soczi. Nasza panczenistka po kilku miesiącach od feralnego wydarzenia jeździ już na łyżwach. - Co się miało stać, to się stało i gorzej już nie będzie - twierdzi Czerwonka. W rozmowie z Polsatsport.pl Natalia opowiedziała o stanie swojego zdrowia, ewentualnym terminie powrotu do ścigania, a także podsumowała fantastyczny - 2014 rok w polskich panczenach.

Paweł Ślęzak: Obserwujesz występy swoich kolegów  i koleżanek z kadry łyżwiarzy szybkich?

Natalia Czerwonka: Pewnie. Nie mogłam się doczekać pierwszych zawodów Pucharu Świata, żeby zobaczyć jak ten sezon poolimpijski naprawdę wygląda, jak wszyscy się do niego przygotowali. Mogę śmiało powiedzieć, że żyję tymi zawodami tak samo, jak moi koledzy i koleżanki, którzy w nich startują.

Jesteś zaskoczona dobrą formą Aleksandry Goss, która pod nieobecność Ciebie i Katarzyny Bachledy-Curuś dobrze radzi sobie w PŚ?

Ola Goss świetnie radzi sobie w biegu drużynowym. Trzeba przede wszystkim podkreślić, że nie odpuszcza dziewczyn (Luizy Złotkowskiej i Katarzyny Woźniak - przyp. red.) i podąża dzielnie za nimi. To jest skutkiem tego, że wiele lat ścigała się na rolkach, gdzie jedzie się głównie w grupie. Myślę, że te cechy, które wyniosła właśnie z rolek, ta zawziętość, pomagają jej właśnie teraz w startach. Jestem szczęśliwa, że pojawiła sie następna dziewczyna, która jest godna startować w biegu drużynowym na takim poziomie. Te wyniki, które teraz dziewczyny osiągają są naprawdę świetne.

Niedawno rozegrane zostały MP. Dziwi Cię aż taka dominacja Luizy Złotkowskiej i Jana Szymańskiego?

Myślę, że na większą uwagę zasługuje jednak Janek, który w ostatnim czasie wprawia nas wszystkich w osłupienie. Jest w niesamowitej formie. Mówiąc takim żargonem sportowym, on w tym momencie po prostu leci, ma flow. Myślę, że ta pierwsza wygrana w Berlinie dała mu bardzo dużo, on uwierzył w siebie i wie, jak wartościowym jest zawodnikiem. Trzymam mocno kciuki, żeby tą formę utrzymał aż do połowy lutego i do mistrzostw świata w Heerenveen, bo wtedy możemy mieć kolejnego medalistę MŚ, a to byłoby spełnienie marzeń Janka.

W znakomitej formie jest także Artur Waś. Jaki wpływ na doskonałe wyniki naszego sprintera ma współpraca z Jeremy'm Whoterspoonem?

Artur już wiele lat trenuje z Jeremym Whoterspoonem w Akademii Łyżwiarstwa Szybkiego w Inzell. Pracuje z człowiekiem, którego sam kiedyś podziwiał. Artur jest perfekcjonistą w tym co robi i niesamowitym zawodnikiem pod względem technicznym. Jeśli chodzi o technikę jazdy, to z Arturem nie może się równać nikt w Polsce. Wszyscy sie cieszymy z jego ostatnich sukcesów, bo na Igrzyskach Olimpijskich w Soczi zajął bardzo pechowe 9. miejsce, które nie dało mu niestety tak ważnego dla sportowca stypendium. Mam nadzieję, że w tym roku, nawet jeśli nie zdobędzie medalu, to zapewni sobie chociaż to stypendium na następne lata.

Najważniejszą imprezą w tym roku są oczywiście mistrzostwa świata w Heerenveen. Myślisz, że może być lepiej niż w Soczi i reprezentanci Polski mogą przywieźć do kraju więcej niż trzy medale?

Mam taką nadzieję, ale cały czas trzeba pamiętać o tym, że to jest sezon poolimpijski, który rządzi się swoimi prawami. Oczywiście życzymy sobie, żeby forma była nadal tak dobra, a nawet lepsza wtedy, gdy będziemy zbliżać się do kolejnych igrzysk. Myślę, że jest możliwe to, że zdobędziemy więcej niż trzy medale na mistrzostwach świata w Heerenveen w tym roku.

Jak ocenisz, jeśli chodzi o całokształt, 2014 rok w polskich panczenach?

To był zdecydowanie najlepszy rok w historii polskich panczenów. Myślę, że nie jestem odosobniona w tym przekonaniu i nawet osoby nie związane z łyżwiarstwem szybkim mogą tak powiedzieć. Na medal w Vancouver trzeba było czekać 50 lat, po czym już po 4 latach w Soczi mogliśmy świętować trzy krążki, w tym złoto Zbigniewa Bródki. Nawet teraz gdy to wymawiam, to po plecach przechodzą ciarki. Oglądnie powtórek, gdy Zbyszek wygrywa z Holendrem o włos, to nadal jest niesamowite przeżycie.

Kolejne lata mogą być jeszcze lepsze? Poprzeczka została zawieszona naprawdę wysoko.

To nie zależy do końca od nas. Ja też chciałam dzisiaj iść na łyżwy, ale na zewnątrz jest niestety totalna plucha. Cały czas czekamy na ten obiecany nam tor lodowy i gdy on powstanie, powinno nam być zdecydowanie łatwiej. Wiem, że cały czas się powtarza, że my wyjeżdżamy na zgrupowania, spędzamy czas za granicą, ale jest też czas, że jesteśmy w domu. Trener planuje nam cykl treningowy, który musi być zrealizowany, natomiast bez takiej hali tak naprawdę nie możemy wykonać tego planu. Szkoleniowcy muszą kombinować, robić zastępcze treningi - to nie jest łatwe.

A jak wygląda kwestia Twojego zdrowia? Rehabilitacja po kontuzji przebiega pomyślnie?

W tym momencie muszę czekać na zrost kostny, dlatego z ogromną niecierpliwością wyczekuję początku marca, końca lutego, kiedy pojadę na następne badanie tomografem. Mam nadzieję, że wtedy wszystkie wyniki będą już OK i będę mogła wyruszyć w trasę na rowerze i zacząć treningi przygotowawcze do kolejnego sezonu.

Jesteś w stanie określić ewentualny termin Twojego powrotu na tory łyżwiarskie?

Już jeżdżę na łyżwach, muszę być jednak bardzo ostrożna, bo nie mogę się przewrócić, nie mogę ryzykować upadku: na łyżwach czy nawet idąc przy takiej pogodzie. Muszę mieć oczy dookoła głowy. Wychodzę jednak z takiego założenia, że co się miało stać, to się już stało i gorzej już nie będzie. Dlatego cały czas się ruszam i trenuję. Sądzę,  dzięki temu w dłuższej perspektywie czasu wrócę na wysokie obroty!

 

Na transmisje z ME zapraszamy w sobotę i w niedzielę do Polsatu Sport Extra od godziny 12:00.

Paweł Ślęzak, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze