Kołtoń: Na kogo chodzi się na Legię?

Piłka nożna
Kołtoń: Na kogo chodzi się na Legię?
fot. legia.com

O Legii ma być głośno. Prezes Bogusław Leśnodorski używa nawet Twittera, aby podgrzać atmosferę - również transferową. Legia budowana jest mądrze, ale sprowadzenie Taye Taiwo jest zaskakujące. Spodziewałem się piłkarza ofensywnego, kogoś takiego jak Daniel Ljuboja, który dołączył do Legii w 2011 roku i przez dwa lata ogniskował uwagę....

Daniel Ljuboja należy do kategorii piłkarzy "na których się chodzi". W historii Legii zawsze pojawiali się tacy gracze - jedni na krócej, drudzy na dłużej. Na Łazienkowską chodziło się przede wszystkim na Kazimierza Deynę. Później na Mirosław Okońskiego, który jednak wrócił do Lecha, co było niewybaczalne. Nic dziwnego, że następnym idolem stał się Dariusz Dziekanowski, szczególnie po tym jak powiedział, że w Warszawie inaczej się oddycha niż w Łodzi. Na Wojciecha Kowalczyka chodziło się również, ponieważ jako nastolatek wkroczył do zespołu i to w europejskich pucharach bez żadnych kompleksów. Na takich piłkarzy mówi się - może trochę na wyrost - "talent stulecia".

 

Ostatecznie "Kowal" był tylko talentem, a nie piłkarzem spełnionym, ale przynajmniej teraz spełnia się w "Cafe Futbol". Chodziło się na Leszka Pisza, bo strzelał spektakularne bramki. Ludzie na "Żylecie" pokochali Artura Boruca, bo bronił fantastycznie, a jeszcze był "swój". Zastanawiam się, czy kibice chodzili na Cezarego Kucharskiego. Może nie miał takiego talentu do piłki, jak wyżej wymienieni, ale... "Kucharz" miał to coś, za co fani kochają piłkarzy - serce do walki. Jako napastnik potrafił porwać walecznością...

 

Chodziło się na Serba

 

W czasach obecnych kimś takim - "na kogo chodzi się na Legię" -  jest Serb Miroslav Radović. Jednak jeszcze bardziej chodziło się na innego Serba, Daniela Ljuboję, bo był piłkarzem jeszcze bardziej spektakularnym. Dla Legii w dwa sezony w lidze strzelił 23 bramki i zaliczył 7 asyst. Do tego dorzucił 4 gole i 5 asyst w europejskiej rywalizacji, a ta Europa to było coś niezwykłego, jak na polskie warunki - wyeliminowanie Spartaka Moskwa, a później awans z grupy w której były zespoły PSV Eindhoven, Hapoelu Tel Aviv i Rapidu Bukareszt. Ljuboja, gdy dołączył do Legii, miał już prawie 32 lata. Już wyraźnie było widać brak szybkości. Jednak technika wzbudzała zachwyt, a Maciej Skorża całą grę zespołu podporządkował ego Daniela...

 

I kogoś takiego spodziewałem się, gdy Legia utworzyła specjalny fundusz, z którego pozyskała pieniądze na transfery zimą 2015 roku. Jeden z właścicieli Legii, Maciej Wandzel tłumaczy: "Na rynku transferowym trzeba działać błyskawicznie. Czasami podjąć decyzję w 48, a nawet 24 godziny. I też szybko dysponować funduszami". Tworząc fundusz, Legia pomyślała, żeby sfinansować z niego ewentualną sumę odstępnego, ale i kontrakt piłkarza. Tym bardziej zaskakuje mnie Taye Taiwo, 29-letni Nigeryjczyk, który ma przeszłość w Olympique Marsylia i AC Milan. Po pierwsze to lewy obrońca, a po drugie jest już po drugiej stronie rzeki, jeśli chodzi o swoją karierę. Ktoś powie - Ljuboja też był po drugiej stronie rzeki. Owszem, ale dodał Legii tę swoją magię. Serb był nie do sprzedania.

 

Błyskawiczne decyzje Bogusia

 

Po awanturze z prezesem Leśnodorskim, nie otrzymał nowego kontraktu. Odszedł do Lens, gdzie po roku zakończył karierę. Jednak Taiwo również nie sposób będzie korzystnie transferować... W przypadku Taiwo martwi jeszcze jedno - w tym sezonie bez meczu ligowego. W poprzednim zagrał 27 razy w lidze dla Bursasporu, zaliczając 2 bramki i 5 asyst. Na lewej obronie Legia ma Tomasza Brzyskiego, odkrytego na tę pozycję jesienią Brazylijczyka Guilherme, a może tam zagrać również Łukasz Broź....

 

Hasło "na kogo chodzi się na Legię?" jest rzecz jasna tylko pomocnicze. Może Taiwo to ten element, który jeszcze wzmocni ekipę Henninga Berga - Nigeryjczyk nie tylko ustabilizuje defensywę, ale jeszcze będzie zachwycał akcjami ofensywnymi? Pomoże wyeliminować Ajax Amsterdam, a w Ekstraklasie jego gra - jako lewego obrońcy - będzie wydarzeniem? Na pewno Legia za Leśnodorskiego dużo rzadziej myli się na rynku transferowym, niż za poprzedników. Liczba wpadek Mirosław Trzeciaka, czy Marka Jóźwiaka była dużo większa. Przynajmniej Jóźwiak nie tylko będzie zapamiętany z kompletnie nieudanego zaciągu "truskawkowego" (lato 2010), ale i ze sprowadzenia Ljuboji, obcokrajowca jakiego jeszcze w Polsce nie było. Wandzel akcentuje: "U nas transfery wykuwają się w grupie ludzi, którzy są bardzo kompetentni. Mazurek, Żewłakow i Ebebenge przygotowują grunt. A Bogusia stać na błyskawiczne decyzje". Może na dniach prezes Legii zaskoczy jeszcze kimś w ofensywie?

 

 

Roman Kołtoń, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze