Rumak dla Polsatsport.pl: Nie płakałem po Michale Masłowskim

Piłka nożna
Rumak dla Polsatsport.pl: Nie płakałem po Michale Masłowskim
fot.Cyfrasport

Nie siedziałem i nie rozpaczałem po odejściu Michała Masłowskiego. Jak będę siedział i rozmyślał, to sytuacja się od tego nie zmieni. Lepiej zastanawiać się nad tym, jak sobie z problemem poradzić i w jaki sposób go zastąpić - powiedział w rozmowie z Polsatsport.pl trener Zawiszy Bydgoszcz Mariusz Rumak.

Łukasz Majchrzyk: To była najcięższa zima w Pana trenerskiej karierze?

 

Mariusz Rumak: Z tą karierą to spokojnie, nie przesadzajmy. To słowo jest zarezerwowane dla tych, którzy grają w Lidze Mistrzów. Powiedzmy, że w moim przypadku to jest praca. A co do zimy? To jest wielkie wyzwanie, bo nie jesteśmy w łatwej sytuacji. Jestem bardzo zadowolony z pracy, którą wykonaliśmy. Przyszło do nas wielu piłkarzy, chociaż nie pojawili się wszyscy na początku okresu przygotowawczego, ale dochodzili do nas tydzień po tygodniu. Na początku rundy to może mieć znaczenie.

Tylko, że Zawisza nie ma czasu na rozpędzanie się.

 

Wiemy, w jakiej sytuacji się znajdujemy. Jesteśmy na to gotowi.

Zaczynacie od meczu z Górnikiem Łęczna, czyli drużyny, która nie walczy o życie, ani o mistrzostwo. Z kalendarzem się nie dyskutuje, ale może to dla was dobrze?

 

Nie dzielę zespołów na takie, które się o coś biją, albo na takie, które są "pod" kreską, w odróżnieniu od tych "nad" kreską. Pierwsze mecze po okresie przygotowawczym zawsze są trudne, bo do drużyny dołączają nowi piłkarze, jeszcze nie do końca zgrani, a poza tym każdy chce pokazać coś nowego. Ważne jest dobre nastawienie, wiara w to, co się robi.

Przerwa zimowa była dla was wybawieniem?

 

Nie wiem, czy można użyć tak dużego słowa jak "wybawienie", ale na pewno dobrze, że runda jesienna już się skończyła. Szkoda tylko, że tak późno, bo byliśmy w bardzo trudnej sytuacji: kadrowej i wewnątrz zespołu, a w trakcie rundy ciężko jest takie rzeczy poprawić. Przerwa zimowa była nam bardzo potrzebna, po to chociażby, żeby zrobić zmiany w zespole. Po przyjściu do Zawiszy, nie mogłem nikogo sprowadzić. I jak tu wyjść z kryzysu?

Powiedział Pan po jednym z meczów: albo muszą się zmienić piłkarze, albo trener.

 

Tak to wyglądało. Tylko, że kłopoty nie zaczęły się wraz z moim przyjściem do Bydgoszczy. Jak rozmawialiśmy z właścicielem, to porażki były za ostatnich trzech trenerów. Zawisza przegrywał już w końcówce sezonu poprzedniego, chociaż przykryło to zdobycie Pucharu Polski i potem występ w Superpucharze. W lidze forma nie była jednak zbyt dobra.

Co było przyczyną kłopotów Zawiszy?

 

Nie wiem, dlaczego zespół przegrywał w końcówce poprzedniego sezonu, bo tego nie analizowałem i nie chcę się wypowiadać. Kiedy ja objąłem drużynę, to przede wszystkim chciałem wpoić piłkarzom mentalność zwycięzców i poprawić spójność. Mało było u nas zawodników, którzy lubią walkę na boisku, a bez tego jest trudno wygrywać w ekstraklasie. Polska liga jest ciężka, fizyczna, jest dużo sytuacji stykowych, ostrych wejść. Ten zespół był inaczej skonstruowany. Z jednej strony brakowało waleczności, a z drugiej umiejętności, żeby grając ładnie w piłkę, zwyciężać. Mecz z Wisłą udało nam się zdominować, ale potem przyszły katastrofalne błędy w obronie i skończyło się 2:4, a trzy gole straciliśmy w 15 minut. Z Lechem do pewnego momentu było 2:2, a przegraliśmy 2:6.

Wychodzi na to, że koniecznie trzeba było wzmocnić linię obrony.

 

Zmiany w defensywie były kluczowe. Na szczęście wraca nasz bramkarz Wojciech Kaczmarek, przyszedł Sebastian Małkowski, jest Grzegorz Sandomierski i nagle okazało się, że mam trzech bramkarzy, którzy otarli się o reprezentację Polski. Może nie były to liczne występy, ale na pewno byli wyróżniającymi się zawodnikami w lidze, skoro dostali powołania. W linii obrony doszli Luka Marić i Cristian Pulhac. Powinno być dużo lepiej niż jesienią.

Biorąc pod uwagę tych, którzy odeszli i tych, którzy przyszli do drużyny, to transfery wychodzą na plus? Jaką ocenę by Pan wystawił?

 

Tak naprawdę zweryfikuje nas runda. To jest autorski pomysł. Ja tych zawodników wybierałem do drużyny. Kierowaliśmy się różnymi kryteriami, ale wiedzieliśmy też, że nie chcemy zbyt wielu piłkarzy z jednego kraju w drużynie, maksymalnie po trzech. W zespole mają dominować Polacy. Myślę, że wiosną będzie inna mentalność drużyny.

Teraz ma być mniej artystów, a więcej walecznych?

 

Nie chcę mówić, że teraz jest mniej artystów, to są piłkarze naprawdę dobrze wyszkoleni technicznie i niejeden może być odkryciem ligi. Ważne jest przede wszystkim to, że ligi, z których przychodzili są bardziej zbliżone do ligi polskiej: chorwacka, białoruska, rumuńska. To są chłopcy bardzo otwarci, można z nimi porozmawiać. Chcemy, żeby szatnia żyła, była zjednoczona.

Jesienią była Wieża Babel.

 

Problemy językowe zawsze będą, jeśli ktoś nie mówi po polsku. Od razu po przyjściu do Zawiszy wprowadziłem język polski jako urzędowy, ale nauka języka obcego nie idzie tak szybko, jak by się chciało, tym bardziej języka polskiego, który jest bardzo trudny. Bariera językowa jest, ale ważna jest mentalność, otwartość. To jest kluczowe, żeby się potrafili poświęcić jedni dla drugich.

Staram się czytać między wierszami i wychodzi mi na to, że głównym problemem Zawiszy jesienią była mentalność.

 

Było wiele problemów w Zawiszy i można by o nich rozprawiać naprawdę długo. Jendym z nich było na pewno to, że tamta grupa piłkarzy nie poszłaby za sobą w ogień.

Co Pan pomyślał, kiedy okazało się, że odchodzi Michał Masłowski?

 

Co ja pomyślałem? To już nieważne. Wierzyłem, że zostanie do końca, chociaż wiedziałem po rozmowach z prezesem, że przy odpowiednio wysokiej kwocie, będą rozmowy transferowe. Nikt przede mną, niczego nie zataił. Tak jak Rumak nie jest niezastąpiony, tak i piłkarze są do zastąpienia. Na pewno straciliśmy dobrego, utalentowanego piłkarza, który był bardzo ważny w naszej taktyce. Ostatnio jednak nie grał, a jak grał, to nie był w formie przez kontuzje. Dwóch ostatnich okresów przygotowawczych nie przepracował normalnie. Teraz, w końcu jest przygotowany i jestem przekonany, że teraz będzie dla Legii wzmocnieniem.

Nie było zwątpienia? W końcu straciliście reżysera gry.

 

Nie chcę wchodzić w takie rozważania. Nie byłem radosny, bo nie było powodu. Byłem raczej smutny. Mam jednak takie podejście do życia, że nie zajmuję się tym, na co nie mam wpływu. Nie siedziałem, nie rozpaczałem. Jak będę siedział i rozmyślał, to sytuacja się od tego nie zmieni. Lepiej zastanawiać się nad tym, jak sobie z problemem poradzić.

 

Kto może zastąpić Masłowskiego?

 

To zależy od strategii, od tego jaką taktykę wybierzemy na dany mecz. Na pewno bardzo dobry z piłką jest Rumun Cornel Predescu i może grać jako rozgrywający. Możemy też grać bez typowej "10". Ćwiczyliśmy takie warianty i jesteśmy gotowi, żeby grać na dwóch napastników.

Tuż przed startem rundy udało się pozyskać Bartłomieja Pawłowskiego.

 

To prawda, mamy już jego podpis. Znamy się z Bartkiem od czasu, kiedy pracowałem w Jagiellonii. Grał wtedy u mnie w drużynie Młodej Ekstraklasy. Wiem, na co go stać. Jeśli będzie pracował dla zespołu, to będzie wzmocnieniem. Tylko musimy pamiętać o jednym, że ci, z którymi będzie rywalizował o miejsce w składze, nie są słabsi.

Potrzebuje Pan takich, którzy nie pękną w trudnych momentach, a Pawłowski ma mocny charakter.

Lubię takich, którzy mają swoje zdanie i potrafią je wyrazić, a Bartek jest takim piłkarzem. Będzie chciał udowodnić, że jest dobrym zawodnikiem, tylko miał słabszy okres. Przyszłość może należeć do niego. Mam kilku takich w kadrze, którzy mogą chcieć pokazać, że za wcześnie się ich skreśliło.

 

To na koniec: co Pan powie piłkarzom w szatni przed pierwszym meczem?

 

Nie mogę panu powiedzieć, bo zawodnicy już by wszystko wiedzieli. Motywacja trwa cały. Nie jest tak, że jak się krzyknie pięć minut przed spotkaniem, to zadziała. Nad stroną mentalną trzeba pracować cały czas. Wierzę, że kto płacze na treningu, ten będzie się cieszył na meczu, a moi zawodnicy bardzo ciężko pracują. Jeszcze nie mam w głowie ostatniego przemówienia. Będę wiedział, co powiedzieć, kiedy zobaczę, jak reagują w dniu meczu. Mam nadzieję, że nie trzeba ich będzie pobudzać.

Łukasz Majchrzyk, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze