Fizjoterapeuta kadry: Piłkarze mówią o nas „szamani”

Piłka nożna

Za kulisami reprezentacji Polski nie tylko masują, ale i słuchają. Mimowolnie są psychologami. Piłkarze odwiedzają ich, bo muszą, ale i lubią. Fizjoterapeuta Bartłomiej Spałek zdradza nam kulisy swojej pracy. – Mamy w kadrze twardzieli, którzy za nic nie chcą położyć się na stole do masażu. Są jednak i tacy, którzy lubią się… popieścić – opowiada w rozmowie z Polsatsport.pl.

Sebastian Staszewski: Kibice często pytają, kim są faceci ubrani w czerwone koszulki, którzy cały czas biegają po hotelu, w którym nocuje reprezentacja Polski. Nie jesteście rozpoznawalni, jak Robert Lewandowski, ale za kulisami kadry robicie szalenie ważną robotę. Opowiedz, czym się zajmujecie?

 

Bartłomiej Spałek: Ja jestem fizjoterapeutą, a moi koledzy – Wojtek Herman i Paweł Ptak – to masażyści. Tuż po przyjeździe chłopaków na zgrupowanie, staramy się doprowadzić ich do użytku. Proponujemy więc masaże, środki odnowy biologicznej, regeneracji. Czasami zmagamy się też z różnymi mikrourazami, takimi jak stłuczenia czy zbicia, jak choćby w przypadku Michała Żyry.

 

Macie swój specjalny gabinet, do którego wstęp mają tylko nieliczni. Słyszałem, że to miejsce do którego zawodnicy przychodzą nie tylko dlatego, że muszą, ale dlatego, że mogą i chcą.

 

Drzwi są otwarte dla wszystkich reprezentantów. Nie jest to tajemnicza komnata, a raczej miejsce spotkań. Chłopak przychodzą nawet, kiedy się nudzą. Jedni się masują i regenerują, inni żartują.

 

A więc to miejsce, gdzie piłkarze się integrują?

 

Można tak powiedzieć. Z Wojtkiem i Pawłem jesteśmy trochę między drużyną a sztabem. Niektórzy zawodnicy spędzają z nami bardzo dużo czasu, szczególnie, jeśli ktoś jest kontuzjowany. Z Michałem Żyro spędziłem praktycznie trzy ostatnie dni… Dużo, co?

 

Kiedy przed naszą rozmową pytałem kadrowiczów o Twoją pracę, odniosłem wrażenie, że traktuję Cię, jak kobiety fryzjera! A więc nie tylko załatwianie swoich spraw, ale i możliwość wygadania się.

 

Fakt, w pewnym sensie robimy też za psychologów. Jeśli ktoś leży na stole przez godzinę, to przecież nie będziemy milczeć. Zaczynamy więc dyskusje. Musimy umieć nakręcić zawodnika, wytłumaczyć mu pewne kwestie związane z urazem. Każdy ma przecież inną mentalność. Są typy, które idą w ogień niezależnie od bólu i zwichnięć; są jednak i tacy, których trzeba popieścić i dokładnie wszystko im wyjaśnić.

 

Zdarza się, że na koniec dnia pęka głowa? Każdy wszakże ma inny problem: Lewandowskiego męczy to, Szczęsnego tamto, Krychowiaka uwiera coś innego… A piłkarzy jest na przykład dwudziestu.

 

W naszej reprezentacji nie ma malkontentów. Atmosfera jest wspaniała, pełno jest żartów. Pod koniec dnia, gdyby nie było tej atmosfery, można byłoby poczuć zmęczenie. A jest wręcz przeciwnie: cały czas coś się dzieje, są rozmowy, śmiechy, dyskusje. Praca jest jednak ciężka.

 

Opowiedz, jak wygląda przykładowy zabieg? Przychodzi Kamil Glik, krzywi się i co dalej?

 

Jeśli boli, to wołamy doktora Jaroszewskiego. Ten diagnozuje uraz i dopiero wtedy decydujemy, co z danym zawodnikiem robimy. Jeśli piłkarz ma tylko pospinane mięśnie i potrzebuje regeneracji, to odbywa się masaż: rozluźnianie mięśni, powięzi, punktów spustowych, rozciągnie. Jeżeli natomiast mamy kontuzję, to w akcji pojawiają się techniki specyficzne czy zabiegi fizjoterapeutyczne.

 

Techniki specyficzne… Brzmi to jak nauka z klasztoru w dalekim Tybecie.

 

Uczymy się tego na specjalnych szkoleniach, jest ich szeroka gama. Nowe techniki trzeba cały czas poznawać, trzeba też ich szukać. Doktor przyswaja nowe sposoby operowania, my – terapii. Musimy być na czasie.

 

Mówią o was „ręce które leczą”…

 

„Ręce które leczą”, „magicy”, a nawet „szamani” (śmiech). Każdy wyrabia sobie swój sposób pracy i może dlatego pojawiają się te różne określenia.

 

Również masz swój autorski sposób pracy? Coś, czego nie da się znaleźć w książkach?

 

Nie wiem czy mam, bo czasami wydaje się, że tak, a chwile później zmienia się pogląd o pracy, uczy się nowych technik. Pracować trzeba tak, aby było dobrze. A to oceniają piłkarze i trenerzy.

 

Wśród zawodników na pewno wielu jest chętnych do współpracy, ale podobno pojawiają się tzw. „twardziele”.

 

Tak ich nazwijmy. Obojętnie co im dolega, to do nas nie przyjdą. Wtedy namawiamy ich, aby wpadli na stół, bo przecież pracujemy dla nich. Są jednak też tacy, co lubią się popieścić. Nie są to hipochondrycy, ale chcą o siebie dbać. Świadomość zawodników jest coraz większa, są profesjonalistami. Chcą dbać o mięśnie, bo wiedzą, że jak się przygotują, tak będą prezentować się na murawie.

 

Lewandowski gra w Niemczech, Krychowiak w Hiszpanii, Szczęsny w Anglii a Glik – w Italii. Na stole do masażu dostrzegasz to, że grają w innych ligach, w innych krajach?

 

Nie. Teraz wiedza terapeutyczna w Europie jest na podobnym poziomie, przynajmniej we wspomnianych ligach. Kwestią są raczej cechy indywidualne. Każdy z wymienionych jest profi. Nie pieszczą się, ale dbają o to, aby być przygotowanym w 100 proc. Praca z nimi to przyjemność.

Sebastian Staszewski, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze