Szef Sędziów: Kibicowałem Gilowi, aby nie dał się przekonać asystentowi...

Piłka nożna
Szef Sędziów: Kibicowałem Gilowi, aby nie dał się przekonać asystentowi...
fot. PAP

Siedząc na trybunie kibicowałem sędziemu głównemu, żeby się nie dał przekonać asystentowi, że Legii należał się karny. Zastanowimy się, co z tym zrobić. Mówi się o sankcjach, ale nie zapadły żadne decyzje – mówi o kontrowersyjnych decyzjach arbitra Pawła Gila podczas meczu Legii Warszawa z Jagielonią Białystok Zbigniew Przesmycki, Przewodniczący Kolegium Sędziów.

Łukasz Majchrzyk: Możemy porozmawiać chwilę o sytuacji sędziego Pawła Gila?

 

Zbigniew Przesmycki: A co tutaj jest jeszcze do omawiania? Tyle już zostało powiedziane na ten temat. Niezbyt fortunnie się po prostu ułożyło, że Paweł obie sytuacje rozstrzygnął na korzyść jednej strony, czyli Legii Warszawa. Podkreślam, że nie są to sytuacje jednoznaczne do oceny. W życiu przecież też się tak zdarza, że dwa razy coś zostanie rozstrzygnięte na czyjąś korzyść. Mogę powiedzieć jedno, że siedząc na trybunie kibicowałem Pawłowi, żeby się nie dał przekonać asystentowi, że Legii należał się karny.

 

Czyli jednak uważa Pan, że ostatecznie sędzia Gil popełnił błąd?

 

Nie, tak nie można powiedzieć. Opiszę tę sytuację w moich analizach na stronie PZPN. Zrobię to, ale mówiąc szczerze jeszcze nie wiem kiedy. Teraz czeka nas zgrupowanie sędziów zawodowych w Spale, mecz finału Ligi Europy, następna kolejka ekstraklasy. Ale przecież było już tyle wypowiedzi: był karny, nie było karnego. Każdy mógł obejrzeć tę sytuację w telewizji i mamy całą gamę różnych ocen. Ja nie autoryzowałem żadnej z cytowanych w mediach wypowiedzi. Zastanowimy się, co zrobić, mówi się o sankcjach ale nie zapadły żadne decyzje.

 

Pojawiła się informacja, że asystent sędziego Gila, Piotr Sadczuk nie zaliczył ostatnio testu i musiał zejść z bieżni. Ostatnio go poprawiał w poprzednim tygodniu.

 

Trzeba dokładnie powiedzieć, o co chodziło. Nie ma żadnych podstaw aby negować, że Piotr Sadczuk nie ukończył pierwszego testu biegowego z powodu kontuzji.  W poprzedni czwartek ten test był przeprowadzony jeszcze raz. Odbył się w Radomiu a jedynym egzaminującym był  Grzegorz Krzosek W trakcie tego drugiego byłem w Radomiu, ale nie przyszło mi do głowy aby pojawić się na stadionie. Po prostu nie wyobrażałem sobie, aby mogłyby być jakieś nieprawidłowości. Mam do Grzegorza Krzoska pełne zaufanie i wiem, że ten test został przeprowadzony uczciwie. Ale Prezes Boniek ma rację. Sędziowanie już od początków piłki nożnej to przysłowiowy gorący kartofel i powinienem mieć więcej wyobraźni. Nic nie stało na przeszkodzie aby do Grzegorza dołączył jeszcze jeden egzaminujący. 

 

Ludzie zaczynają wyliczać błędy...


Błędy były, są i będą tam wszędzie gdzie ludzie wykonują jakąkolwiek pracę. Oglądamy ligi europejskie, Ligę Mistrzów. Tam też są błędy. Sędziowie to tacy sami ludzie jak piłkarze. I ci i ci popełniają błędy. Ale proszę odpowiedzieć, czy decyzje, które podjął Paweł można określić błędnymi. Wystarczy krótki przegląd opinii na ten temat, w tym osób, którym nie można odmówić kompetencji do ich wygłaszania. Przecież w odniesieniu do każdej z dwóch decyzji Pawła nie ma jednoznacznych ocen. Był karny, nie było karnego, był karny, nie było…. Czy decyzja sędziego może być w taki sposób podjęta. Ta różnorodność ocen uprawnia do stwierdzenia, że były to decyzje kontrowersyjne ale nie błędne. Ale jednocześnie, w obu przypadkach brakowało konsekwencji w rozstrzyganiu wątpliwości na korzyść drużyny „oskarżonej”. W pierwszej sytuacji wątpliwości  zostały rozstrzygnięte na korzyść drużyny „oskarżonej” czyli Legii, której zawodnik nie trafiając w piłkę kopnął w nogę przeciwnika. A w drugiej sytuacji wątpliwości zostały rozstrzygnięte na niekorzyść „oskarżonej” drużyny Jagiellonii, której zawodnik miał kontakt ręki z piłką.  Czy zatem można się dziwić rozgoryczeniu kibiców, piłkarzy i działaczy Jagiellonii? Ja się nie dziwię. I tylko szkoda, że Paweł Gil nie pokazał kto tu jest szefem, zmieniając swoją decyzję pod wpływem sędziego asystenta.  

 

W kontekście Piotra Sadczuka przypomina się sprawa Tomasza Musiała, którego odsunięto na pewien czas od sędziowania.


Na bieżąco kontrolujemy, jak wygląda przygotowanie fizyczne arbitrów. Co dwa tygodnie sędziowie przesyłają nam pliki z  nich monitorów pracy serca dokumentujące jakość ich treningów, Słyszał Pan, żeby ktokolwiek mówił o przygotowaniu fizycznym i wytykał, że jest z tym problem. I może dlatego  zbagatelizowałem sprawę zaliczania testu biegowego przez Piotra Sadczuka. Ale zastanawiając się nad spojrzeniem Prezesa Bońka na sprawę, uzmysławiam sobie, że Piotrek jest jedynym  sędzią zawodowym co do których kwestia wagi i poziomu tkanki jest ciągle aktualna. I  choćby dlatego nie mogę przejść nad nią do porządku dziennego.

Łukasz Majchrzyk, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze