Iwańczyk: Blatter zatapialny. Co z mundialem w Rosji?

Rewolucja w FIFA to nie tylko szansa na odnowę w skostniałych, przesiąkniętych korupcją strukturach piłkarskich. To także sygnał dla innych tego typu stowarzyszeń, że nie są one wyjęte spod prawa. Świat wstrzyma teraz oddech, czekając, co nowe władze FIFA zrobią z mundialem w Rosji. A zrobić mogą wiele, okazując się dla Władimira Putina wiele silniejsze i dotkliwsze niż np. gospodarcze sankcje Unii Europejskiej.
Zacznijmy od samego Blattera. Jeszcze cztery dni temu, obserwując jego triumfalizm po wybraniu na piątą kadencję prezydenta FIFA, wydawało się, że jest niezatapialny. Jak wielu skompromitowanych szefów organizacji sportowych, udawał ślepego i głuchego na wszystko, co działo się pod jego nosem. Bezczelnie odcinał się od coraz mocniejszych dowód amerykańskich śledczych przeciwko jego 14 współpracownikom.
Dał za wygraną, bo pętla wokół jego szyi zaciskała się coraz bardziej. Udokumentowany przelew na 10 mln dol. wykonany przez sekretarza generalnego na rachunek zarządzany przez skompromitowanego Jacka Warnera (w zamian za obietnicę odpowiedniego głosowania w sprawie organizacji mundialu w RPA) nie był możliwy do zakwestionowania przez Blattera – w żadnej organizacji sekretarz generalny nie działa bez wiedzy prezesa. Także decyzja Interpolu o ściganiu byłych prominentnych działaczy FIFA, wreszcie szwajcarskie śledztwo prokuratury generalnej, postawiły 79-letniego szefa organizacji w sytuacji bez wyjścia.
Niezależnie od tego, co wydarzy się dalej, czy Blatter także zostanie pociągnięty do odpowiedzialności karnej, sprawa FIFA – także poprzez symboliczną rezygnację Szwajcara – dała światu jasny sygnał, że żadna globalna organizacja sportowa nie jest wyjęta spod prawa. Choćby lokowała się w najbardziej korzystnym prawnie kraju, choćby zasłaniała się niezależnością płynącą z uchwalanych komfortowo statutów, ordynarne przestępstwa będą ścigane zawsze i wszędzie.
Sprawa FIFA może okazać się przełomowa, nie zawaham się użyć takiej konstrukcji, w dziejach związków świata sportu i polityki. Mówiąc wprost, wszystkim stojącym na straży porządku na świecie strukturom zabrakło narzędzi, by skutecznie walczyć z najeżdżającym na Ukrainę Władimirem Putinem. Nie podołała nawet Unia Europejska, która w swoich sankcjach pozostała ledwie niedogodna dla Rosji. Dotkliwe, nadszarpujące hegemonistyczne zapędy Rosji, może okazać się dopiero zbojkotowanie mundialu w 2018 r.
Blatter był niejako gwarantem układanki (nie używam dosadniejszych słów), która dała Rosji mistrzostwa świata. Podejrzewam, że jako szef FIFA kładłby się krzyżem, by do tej imprezy doszło niezależnie od sytuacji geopolitycznej. Dziś nie jest to wcale takie jasne. Sprzymierzona wspólnym frontem Europa (51 na 53 federacje) może dokonać w kwestii pokoju więcej niż wszystkie igrzyska olimpijskie razem wzięte, które z definicji przynajmniej na chwilę zaprowadzają porządek na świecie.
Nie ma przypadku w tym, że obok szefów poszczególnych europejskich federacji piłkarskich występują ministrowie spraw zagranicznych tychże państw i mówią jednym głosem. Wystarczy wrócić choćby do wywiadów z prezesem PZPN Zbigniewem Bońkiem, który otwartym tekstem mówił, że rozegranie mundialu w Rosji byłoby pogwałceniem podstawowych zasad rządzących demokratycznym światem. W podobnym tonie wypowiadają się szefowie federacji Niemiec czy Anglii z czołowymi politykami w tle.
FIFA, głównie poprzez działające w strukturze federacje UEFA, ma niepowtarzalną szansę. Po pierwsze, by rozprawić się w toczącą organizację korupcją, po drugie (jeśli nie najważniejsze), wymierzyć Putinowi cios, do którego nie byłby zdolny nikt inny.
Komentarze