Kołtoń: Precz z faktami, liczy się podły fun

Piłka nożna
Kołtoń: Precz z faktami, liczy się podły fun
fot. PAP

Reprezentant Polski, Krzysztof Mączyński rozwiązał kontrakt w Chinach. Bo chce, aby narzeczona urodziła dziecko w Europie i żeby być blisko ukochanych osób. I żeby być bliżej Polski, aby wzmocnić swoją pozycję w drużynie narodowej. - Gdy człowiek raz poczuje, jaka jest moc kadry, chciałby w niej gościć już zawsze - mówi 28-letni pomocnik. Jednak popularna jest "jazda" z Mączyńskim, wbrew decyzjom Adama Nawałki...

 

Kiedy pojawia się informacja o zainteresowaniu różnych klubów z Polski Mączyńskim - Lecha, Śląska, Wisły - zaczyna się hejt. Za tym idzie często chamstwo, a nawet draństwo. Bo taka jest moda. To się dobrze sprzedaje na Twitterze, na Facebooku, czy na innych platformach społecznościowych. Mączyński jest "be" ogłosiło kilku ekspertów. Nic tam, że Adam Nawałka ma inne zdanie. Ważne jest ich zdanie, które jest rzecz jasna podchwytywane przez hejterów czerpiących satysfakcję, że kogoś obsmarują... Marna to satysfakcja, ale własna. Tym się żywią, to istota ich obecności w mediach społecznościowych...

 

 

Wróćmy jednak do faktów. Mączyński był dobrym ligowcem. Dostał propozycję życia z chińskiego klubu. W Górniku zarabiał kilka tysięcy euro miesięcznie - na papierze. W Chinach dostał kilkadziesiąt tysięcy euro - płatnych regularnie. Miesiąc w miesiąc. Gdy jechał do Guizhou Renhe wydawało się, że skończy się jego reprezentacyjna przygoda. A dopiero co zaczęła się - od pierwszych meczów za kadencji Nawałki: ze Słowacją we Wrocławiu i z Irlandią w Poznaniu. Mączyński wyjechał do Azji na trzyletni kontrakt, a Górnik jeszcze dostał kilkaset tysięcy euro, aby pokryć najpilniejsze potrzeby.

 

 

Nawałka nie promował jednak Mączyńskiego w listopadzie 2013 roku. Selekcjoner autentycznie wierzył w chłopaka, którego znał z Górnika. Znał i cenił. Mączyński przyleciał rzecz jasna na towarzyski mecz z Litwą - w czerwcu 2014 roku, gdy rodziła się ostateczna kadra na eliminacje. Mecz był poza terminem FIFA. Eugen Polanski - mówiąc dosadnie - "wypiął się" na kadrę. Mączyński przyjechał i wierzył w swoją szansę, podobnie jak dwudziestu kilku innych chłopaków. Nawałka wysłał powołanie również na wrześniowy mecz z Gibraltarem. Mączyński wszedł w Faro z ławki. W październiku 2014 roku czekał nas dwumecz z Niemcami i Szkocją na Stadionie Narodowym w Warszawie. Byłem każdego dnia zgrupowania w hotelu Double Tree by Hilton pod Warszawą. Widziałem, jak rodziła się drużyna. Jej częścią był Mączyński, choć mało kto dawał mu szansę na zagranie choćby minuty.

 

 

W Niemcami w środku pola wystąpili Grzegorz Krychowiak i Tomasz Jodłowiec. Przyszedł triumf 2:0. Jednak przed Szkocją - cztery dni później - Nawałka musiał zmienić drużynę na kilku pozycjach. Na lewej obronie, w środku pola, na skrzydle. Ktoś był zmęczony, ktoś inny kontuzjowany. I Nawałka postawił na Artura Jędrzejczyka, Krzysztofa Mączyńskiego, Waldemara Sobotę. Miał do tego prawo. Mączyński otworzył wynik - kapitalnym uderzeniem sprzed linii pola karnego. Nie zagrał wielkiego meczu, ale i nie zawiódł. Nawałka wierzył w niego. Wystawił go w Tibilisi przeciwko Gruzji. - Nie grałem tak, jak chciałem - przyznaje sam Mączyński. Pewnie nie grał też tak, jak oczekiwał Nawałka. Z tym, że dla Nawałki ważne są inne rzeczy niż dla postronnego obserwatora. Liczy się zaangażowanie, przebiegnięte kilometry, liczba odbiorów, celność podań.

 

 

Nawałka gra o sławę i wielkie pieniądze. Ma gigantyczną premię za awans do finałów EURO 2016. To po pierwsze. A po drugie - udana przygoda w finałach mistrzostw Europy oznacza szansę walki o finały Mundialu. O niczym innym nie marzy. To gwiezdny czas dla Nawałki. I 57-letni szkoleniowiec chce żeby trwał i trwał. Gdyby Mączyński nie spełniał jego oczekiwań, byłby odstrzelony.

 

 

Mączyński ma jednak walory, które powodują, że nie tylko jest powoływany, ale często wystawiany przez Nawałkę. Na sześć meczów eliminacyjnych zagrał w czterech, z czego w trzech w pierwszym składzie. Dla hejterów nie ma to jednak znaczenia. "Jazda na maksa" bez względu na fakty. Mączyński miał udział w golu na 1:0 z Gruzją w Warszawie. Jednak na TT można przeczytać: "Podanie na 2 metry, po czym Milik sam podprowadził piłkę. Powagi!".

 

 

Jasne, czyli można liczyć asysty "drugiego stopnia", ale żeby liczyć asystę Mączyńskiego trzeba powagi. Horrendum! Pewnie nie godzi się z nim Nawałka, ale ja też się nie godzę. Gol na 1:0 z Gruzją w Warszawie to był genialny gol Arkadiusza Milika! I nikt mu tego nie odbierze, tak jak nikt nie może odebrać Mączyńskiemu, że uczestniczył w tej akcji. Nie róbmy z niego - z nas - wariatów. I imię "polubień" na TT, czy "lajków" na facebook'u...

 

 

Też czekam na wielki mecz Mączyńskiego, ale ze Szkocją grał - biorąc skalę szkolną - na trójkę z plusem, z Gruzją w Tibilisi na trójkę z minusem, z Gruzją w Warszawie na czwórkę. W mediach społecznościowych lepiej jednak posuwać się do chamstwa, a nawet draństwa. A że selekcjoner wierzy w chłopaka? Że będąc na boisku od pierwszej minuty przyczynił się do siedmiu - na dziewięć - punktów eliminacji EURO? Precz z faktami - liczy się podły fun...

 

Roman Kołtoń, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze