Radwańska: Po meczu idę na siłownię

Tenis
Radwańska: Po meczu idę na siłownię
fot. PAP

Agnieszka Radwańska w drodze do piątego w karierze ćwierćfinału wielkoszlemowego Wimbledonu nie straciła ani jednego seta. - Może się wydawać, że było łatwo, ale to tylko tak z boku wygląda - zaznaczyła rozstawiona w Londynie z numerem 13. krakowianka.

- Ciężko porównać tę drogę do ćwierćfinału z poprzednimi, bo chyba nawet mogę nie pamiętać wszystkich swoich meczów z poprzednich edycji. Może były łatwiejsze pierwsze czy drugie rundy, ale potem już gra się albo z zawodniczkami rozstawionymi albo z tymi, które są w dobrej formie i wygrały z kimś rozstawionym. Nie da się tego tak określić, że łatwe czy ciężkie. Na pewno były takie lata, że miałam sporo trzysetówek, a teraz nie straciłam ani jednego. Teoretycznie więc było łatwiej, ale to tak tylko z boku wygląda - zaznaczyła podczas konferencji prasowej Radwańska.

 

Wcześniej wystąpiła w tej fazie rywalizacji w Wimbledonie w latach 2008-09 i 2012-13. Awans do najlepszej ósemki dało jej zwycięstwo nad grającą z "28" Serbką Jeleną Jankovic 7:5, 6:4. Spotkanie było wyrównane i obie zawodniczki popisywały się nieraz wszechstronnością i efektownymi zagraniami.

 

- Prezentujemy podobny styl. To nie gra "na raz". Jelena potrafi bardzo wiele na korcie, dlatego można było zobaczyć praktycznie wszystko - podsumowała krakowianka.

 

Jak dodała, nie przeszkadzał jej doping serbskich kibiców. - Dopóki mi nie krzyczą po pierwszym serwisie, to jest ok. Reszta jest mi obojętna. Czasem coś z tego do mnie dociera, ale przeważnie jednym uchem wpada, a drugim wypada - zaznaczyła.

 

Kilkakrotnie w tym spotkaniu obie zawodniczki korzystały z challenge'u. W jednej z takich sytuacji dzięki temu Radwańska w dziewiątym gemie drugiego seta zanotowała przełamanie.

 

- Taki mecz pokazuje, jak ważny jest challenge, żeby go mieć. Czasem ciężko coś zobaczyć. Czasem nawet jak nie jestem pewna to wezmę go, a nuż będzie ten półcentymetrowy aut. Był taki mecz w Nottingham, dziwnie mi się grało, bo tam challenge'u nie było. Kilka razy już chciałam go brać, ale mnie tknęło, że to nie ten turniej. To pomaga i to widać w takich meczach, bo takie pojedyncze akcje robią nieraz ogromną różnicę - podkreśliła.

 

Jankovic rundę wcześniej wyeliminowała broniącą tytułu Petrę Kvitovą. W poniedziałek jednak zdarzyło się jej kilka prostych błędów, których wystrzegała się w drugiej części pojedynku z Czeszką.

 

- Prostsze błędy były z obu stron, ale nie było ich dużo, to były pojedyncze piłki. Aczkolwiek w takim meczu każda piłka się liczy, jest na wagę złota - dodała Radwańska.

 

26-letnia zawodniczka przyznała, że jest zadowolona ze swojej gry i ma poczucie, iż zagrała w 1/8 finału dobry mecz.

 

- Gram na naprawdę wysokim poziomie i mam za sobą wiele dobrych spotkań, w Eastbourne i tutaj. Jeśli wciąż będę wygrywać, to nie mam na co narzekać - zaznaczyła z uśmiechem.

 

W ćwierćfinale zmierzy się z rozstawioną z "21" Madison Keys. Amerykanka dysponuje potężną siłą uderzenia i Radwańska ma świadomość, że musi się szybko przestawić na zupełnie inny styl gry niż z Jankovic.

 

- To zupełnie inna przeciwniczka. Tak to bywa, że jednego dnia jest jeden styl, a drugiego czeka coś zupełnie innego. Madison ma taki sam styl jak Lucie Hradecka, z którą grałam w pierwszej rundzie, tyle że Amerykanka to klasa albo nawet dwie wyżej. Na pewno ciężko będzie grać - tu nie ma timingu, nie ma rytmu. Będzie się wszystko działo bardzo szybko, będzie gem za gem, piłka za piłkę. Nie będzie takich wymian, jak dziś. Ja o tym wiem - podkreśliła.

 

Jeden z amerykańskich dziennikarzy poprosił krakowiankę o wyliczenie elementów, które wyróżniają Keys na tle reszty zawodniczek z touru.

 

- Gra bardzo głęboko. Stara się skończyć akcję w dwóch, trzech uderzeniach. Muszę się naprawdę postarać, by nie dać jej szans na to. Na pewno nie mogę grać defensywnie, bo w przeciwnym razie pójdzie do przodu i będę miała kłopoty - zastrzegła 13. rakieta świata.

 

Śmiechem zareagowała na sugestię jednego z przedstawicieli polskiej prasy, który stwierdził, że skoro Amerykanka kończy wymiany w dwóch lub trzech uderzeniach, to Polka powinna zrobić to jeszcze szybciej.

 

- Jasne, a najlepiej jakby rywalka skreczowała po czwartym gemie, to by było już w ogóle super. Ale też ciężko jest przy pierwszej okazji z takiej piłki coś zrobić, bo trzeba sobie to dopracować - zaznaczyła.

 

Dotychczas zmierzyła się z Keys trzykrotnie i za każdym razem była lepsza. Jedno z tych spotkań miało miejsce dwa lata temu w trzeciej rundzie Wimbledonu.

 

- To było trudne spotkanie, w trzecim secie było chyba 7:5. Cóż, Madison gra niesamowity tenis. Uderza piłkę bardzo mocno i niesamowicie serwuje. Muszę być bardzo ostrożna i starać się przebić piłkę na drugą stronę tak wiele razy, jak tylko będę w stanie. Trzeba też uważać na returny - wyliczała Polka.

 

Podopieczna Tomasza Wiktorowskiego podkreśliła, że trudno jej porównać siebie do zawodniczki, jaką była sześć czy dwa lata temu.

 

- Wszystko się zmieniło. Inne zawodniczki, różne nawierzchnie, nowe turnieje. Ale najważniejsze, że idę dalej, dobrze się czuję na korcie i czuję, że gram swój najlepszy tenis - zadeklarowała.

 

Przypomniała też, że nigdy nie wybiega zbytnio w przyszłość i podczas turnieju nie śledzi swojej potencjalnej dalszej drogi w drabince.

 

- Jak skończę mecz, to idę na siłownię i rower. Moje pierwsze pytanie brzmi: z kim teraz gram? Bo nie śledzę tego od początku. Sprawdzam na wstępie pierwszą rundę i zerkam dalej, ale potem tego nie pamiętam. Teraz odpadło już kilka rozstawionych tenisistek i dlatego zawsze mówię, że liczy się tylko następny mecz. Nie wybiegam przed imprezą do tego, co będzie w drugim tygodniu czy pod jego koniec - zapewniła.

 

POLUB POLSATSPORT.PL NA FACEBOOKU!

psl, PAP

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze