Bokserski alfabet Mateusza Borka

Sporty walki
Bokserski alfabet Mateusza Borka
fot. PAP

Jakie wyjątkowe wspomnienia ma z Andrzej Gołotą i Tomaszem Adamkiem Mateusz Borek? Co wydarzyło się na imprezie u Dona Kinga? Zobacz wyjątkowy pięściarski alfabet dziennikarza Polsatu Sport.

A – Adamek Tomasz. Z kariery Tomka na pewno zapamiętam jego dwie walki z Paulem Briggsem. Ta pamiętna historia, gdy Adamek trzy tygodnie przed ich pierwszym pojedynkiem złamał nos i nie mógł sparować, ale nie zrezygnował z walki i przez ponad pół godziny połykał krew i walczył ze złamanym nosem. To odzwierciedlało jego charakter. Nie wszyscy pamiętają, że Adamek ostatnią walkę przed konfrontacją o pas mistrza świata z Briggsem stoczył w galerii Blue City w Warszawie. Od Blue City po galę w United Center, gdzie na trybunach zasiadło 20 tysięcy ludzi. Fajna historia.

Tomek genetycznie stworzony był do kategorii cruiser. Jego przejście do wagi ciężkiej podyktowane było względami finansowymi. Złotym strzałem była walka z Witalijem Kliczko. Do dzisiaj pamiętam atmosferę, jaka panowała we Wrocławiu w dniu tego pojedynku. Gdy spacerowałem po rynku z Januszem Pinderą, zaczepiali nas ludzie i pytali, co się wydarzy. Czuć było atmosferę wyczekiwania na cud. „Przegląd Sportowy” na pierwszej stronie dał tytuł: „Adamka walka o nieśmiertelność”, a całość opatrzona była zdjęciem z „face to face” z ważenia. Zachowałem sobie tę okładkę, bo jak się na nią patrzyło, to aż przechodziły ciarki po plecach.

W trakcie walki spotkałem mamę „Górala”. Gdy sędzia przerwał pojedynek rozżalonym tonem spytała mnie: Redaktorze, czemu walka została przerwana? Mówię: Tomek dostawał i sędzia przerwał walkę, żeby chronić jego zdrowie. A ona na to: u nas na wsi jak góral nie leży, to się nie kończy walki. Mama, mimo wielkiej troski o zdrowie syna, nie potrafiła zrozumieć, dlaczego sędzia przerwał walkę, skoro Tomek nie leżał na deskach. Adamek po konfrontacji z Witalijem Kliczką był już innym pięściarzem.

„Góral” marzył jeszcze o mistrzowskiej walce z Władimirem. Notabene mieszkając tyle lat w New Jersey, nigdy nie walczył w Madison Square Garden. Marzył mu się tam pojedynek, ale przegrał z Głazkowem i te marzenia prysły. Później będąc bardzo przeciętnie przygotowanym przegrał z Arturem Szpilką. Teraz czas na jego pożegnalną walkę z Przemkiem Saletą.

B – Babiloński Tomasz. Najmłodszy z polskich promotorów. Chłopak, który przebijał się powolutku – od małych gal w podwarszawskich miejscowościach, do dużych i ciekawych formatów, które organizuje dzisiaj. Wymyślił sobie kilka miejsc, które są charakterystyczne tylko dla niego, czyli gale w Międzyzdrojach czy Kopalni Soli w Wieliczce. Buduje swoje portfolio na bazie tych nietypowych miejsc. Cenię go za organizację, podczas jego gal zawsze wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Krótko mówiąc: dba o swój produkt. Brakuje mu w tej chwili 2-3 zawodników, którzy pociągnęliby jego grupę. Bardzo odważnie prowadzi swoich pięściarzy. Nie buduje zawodnika na zasadzie 15-20 walk z bumami, leszczami czy węgierskimi gulaszami, tylko jak jest szansa to konfrontuje ich z zagranicznymi rywalami o podobnym bilansie. Sam mówi, że to jest show-biznes, rozrywka dla ludzi i nikt nie będzie płacił za bilety za walki jego pięściarzy z kelnerami.

C – Chicago. W USA jest kilka ośrodków, gdzie polonia amerykańska szuka imprez, na których mogłaby manifestować swój patriotyzm. Jednym z takich ośrodków jest właśnie Chicago. Przez lata idolem był tam Andrzej Gołota. W Chicago gościnnie walczył Tomek Adamek, ze 2-3 gale zorganizował tam Andrzej Wasilewski. W Chicago zaczęła się kariera Andrzeja Fonfary, który z walki na walkę ściągał coraz więcej ludzi na trybuny. Z tego co się orientuje, to szykowana jest dla niego większa hala w tym mieście. Amerykańcy promotorzy zrozumieli, że warto zainwestować w naszych pięściarzy, bo oni potrafią przyciągnąć rodaków na trybuny. W Chicago i New Jersey jest duża polonia amerykańska, dlatego Al Haymon tak chętnie kontraktuje Polaków.

D – Don King. Miałem okazję spotkać go kilka razy, zrobiłem z nim kilkanaście wywiadów. W pamięci utkwiła mi zwłaszcza jedna historia związana z tym promotorem. Po walce Andrzeja Gołoty z Rayem Austinem w Chengdu Don King zaprosił nas na kolację do dobrej chińskiej restauracji, w której pierwsze piętro było przeznaczone dla normalnych ludzi, a drugie dla VIP-ów, gdzie King zorganizował bankiet dla około 40 osób. Pojechałem tam z Przemkiem Garczarczykiem. Wchodzimy do środka i… własnym oczom nie wierzymy. Pobity przez Austina Andrzej Gołota siedzi z rodziną i je między setką Chińczyków na pierwszym piętrze. Tak wstydził się porażki, że nie miał ochoty wjechać piętro wyżej. Namówiliśmy go jednak, żeby wszedł tam chociaż na chwile. Gdy Don King go zobaczył od razu wypalił: Andrju, mój przyjacielu, dam ci jeszcze jedną szansę.

Nie wiem, czy traktować to w kategorii anegdoty, bo na własne uszy tego nie słyszałem, ale podobno Gołota przed walką z Johnem Ruizem powiedział Kingowi, że nawet jak zdobędzie pas mistrza świata, to następnego dnia kończy karierę. Pamiętajmy, że King był wtedy również promotorem Ruiza, więc mógł sobie pomyśleć: po co ja mam dać Gołocie pas, skoro on go następnego dnia zwakuje i ja tego pasa jako promotor też nie będę miał i przelecą mi miliony koło nosa. Możliwe, że Gołota pospieszył się z tą deklaracją. Wielki boks to wielka polityka i wielka kasa, a pamiętamy, że ta walka była bardzo wyrównana. Dzisiaj z Dona Kinga zostało już tylko nazwisko i wspomnienia.

E – emocje przy ringu. Emocje to jest jedna sprawa, druga to odbiór walki. Często jest tak, że inaczej punktuje się pojedynek, oglądając go spod ringu, a inaczej, gdy ogląda się go w telewizji. Obserwując walkę tuż przy ringu widzi się przede wszystkim nogi pięściarzy, ich oczy. Dostrzega się czy ktoś jest zamroczony po ciosie czy nie, a tego nie da się zobaczyć z 10-15 metrów. Tuż przy ringu inaczej widać ciosy i ich siłę. Czasem w telewizji wydaje się, że cios był normalny, a gdy siedzisz przy ringu, widzisz jak gościem zachwiało i ile go to kosztowało zdrowia. Dlatego oglądając boks z bliskiej odległości odczuwa się zupełnie inne emocje niż przed telewizorem czy z wysokości trybun.

F – Fonfara Andrzej. Nowa gwiazda polskiego boksu, choć tak naprawdę jeszcze niespełniona. Stoczył kilka ciekawych pojedynków, ale największy rozgłos przyniosły mu walki z Adonisem Stevensonem i Julio Chavezem Jr. W tym pierwszym przypadku jechał na teren przeciwnika w roli underdoga, ale w konfrontacji z „Supermenem” pokazał się z dobrej strony. Nie był jednak, jak niektórzy sugerują, bliski zwycięstwa.

Z kolei walka z Chavezem przysporzyła Andrzejowi wielu kibiców i dużo splendoru, bo to był rywal z wielkim nazwiskiem. Dzięki wygranej z Meksykaninem Polak zbudował swoje nazwisko w Ameryce. Nie chcę niczego ujmować Fonfarze, ale pamiętajmy, że on boksuje w kategorii półciężkiej, a Chavez jest pięściarzem z niższej kategorii, na dodatek był zardzewiały, bo nie walczył przez 12 miesięcy, dlatego do tej wygranej trzeba podejść z lekkim dystansem.

Andrzej Fonfara jest na właściwej drodze by za chwilę zapisać sześć zer na swoim czeku. Myślę, że jest to kwestia jeszcze 1-2 walk i ten pierwszy milion pojawi się w jego kontrakcie. Jaka będzie przyszłość „Polskiego Księcia”? Nie ma co ukrywać, wszyscy zawodnicy, którzy są w tej kategorii najmocniejsi, będą dla niego piekielnie trudnymi rywalami. Andrzej nie będzie faworytem walki ani z Kowaliowem, ani ze Stevensonem. Do czołówki kategorii półciężkiej dobija Beterbijew, który bije piekielnie mocno. W pojedynku z Rosjaninem Fonfara też nie będzie faworytem.

G – Gołota Andrzej. Myśląc o Andrzeju Gołocie, mam w głowie takie zdanie: nigdy polscy ojcowie nie wstawali tak często do dzieci, jak wstawali na walki Andrzeja Gołoty. Trafił na nieprawdopodobne czasy w kategorii ciężkiej, bo pamiętajmy, że gdy boksował w swoim prime byli między innymi: Mike Tyson, Lennox Lewis, Michael Grant i Riddick Bowe. To była cała plejada świetnych zawodników. Jednak fakty są takie, że Andrzej Gołota co najmniej raz powinien być mistrzem świata, bo na pewno wygrał walkę z Chrisem Byrdem.

W jego karierze było sporo dziwacznych momentów: szybkie przegrane z Lewisem czy Brewsterem, ucieczka z ringu w walce z Tysonem, niezrozumiała przegrana z Grantem, dziwna deklaracja przed pojedynkiem z Ruizem, o której wspominałem wcześniej. Co by nie mówić, Gołota był świetnym pięściarzem, ale w boksie zawodowym niczego nie osiągnął. Karierę pięściarza puentuje to, co uda się zawiesić na biodrach, a on przecież nie zdobył żadnego pasa. Dlatego Andrzej przypomina polskich bohaterów literackich i jest wielką postacią tragiczną.

Smutne było to, że Gołota nie potrafił pogodzić się z brakiem sukcesu sportowego. Gdy był po wypadkach, nie mógł prostować lewej ręki, nie funkcjonował mu bark i spadła szybkość, on ciągle wierzył, że jest w stanie zawojować wagę ciężką. To było życzeniowe myślenie.

Gmitruk Andrzej. Ikona, legenda, showman. Nie znam drugiego takiego trenera, który potrafiłby tak psychicznie napompować pięściarza. On nawet przeciętnemu zawodnikowi jest w stanie wmówić, że jutro czeka go walka o pas mistrzowski i że ma fenomenalne umiejętności. Andrzej przeszedł z wielkimi sukcesami przez boks amatorski. W boksie zawodowym wychował wielu pięściarzy. Jego oczkiem w głowie zawsze był Tomek Adamek, bo zdobyli razem dwa pasy. Cieszę się, że Gmitruk będzie stał w narożniku „Górala” w jego pożegnalnej walce z Saletą.

H – Haymon Al. To jest facet, który zarobił kilkaset milionów dolarów na show-biznesie, a dzisiaj wymyślił sobie, że zbuduje markę pod tytułem Premier Boxing Championship. Jaki jest jego pomysł na biznes? On chce zbudować coś na wzór UFC, NHL czy NBA.

Haymon jest jedynym promotorem na świecie, który nie chce pieniędzy od telewizji. Mało tego – on daje amerykańskiej telewizji wielką kasę za to, żeby pokazywała jego gale. Przy tym stawia tylko jeden warunek: jego gale muszą być promowane we wszystkich programach danej stacji i wszędzie musi pojawiać się nazwa PBC. Gdy już zbuduje markę, a zajmie mu to pewnie kilka lat, powie: teraz mogę sprzedać komuś prawa na wyłączność. Już dzisiaj PBC ma lepsze słupki oglądalności niż niektóre mecze NHL, a za prawa do pokazywania NHL stacje płacą setki milionów dolarów. Pewnie Haymon wyobraża sobie, że za 2-3 lata, gdy już będzie miał wypromowany produkt, sprzeda go razem z pięściarzami i zarobi na tym krocie.

Al Haymon to bardzo ciekawa a zarazem bardzo tajemnicza postać. Gdy wchodzi do szatni do zawodników, to karze im wyłączać telefony. W trakcie gal nie pojawia się w pierwszych rzędach, tylko chowa się w jakimś apartamencie. Nie udziela wywiadów, nie chce, żeby ktoś robił mu zdjęcia. Krąży jak niewidzialny duch między rzędami nad halą i kontroluje swój biznes. Ktoś powie, że Haymon kontraktuje pięściarzy jak leci, ale pamiętajmy o tym, że on podpisał kontrakty z pięcioma stacjami, więc musi zorganizować około 70-80 gal rocznie. Szybko policzmy: na każdej gali musi wystawić 14-16 pięściarzy, więc musi podpisać kontrakty z setkami zawodników. Jednak za chwilę on zrobi wycinkę między tymi pięściarzami.

I – Igloopol Dębica. W tym klubie zaszczepiłem się miłością do boksu. Pamiętam, jak w niedzielę chodziłem na dziesiątą do kościoła i uciekałem przed błogosławieństwem, żeby na jedenastą zdążyć do hali Igloopolu na mecze bokserskie. Tata mojego kumpla był kierownikiem sekcji bokserskiej w tym klubie i zawsze dostawaliśmy bilety przy ringu. Tam się zakochałem w boksie. Pamiętam te wielkie mecze: Igloopol – Legia, Igloopol – Gwardia, Igloopol – Jastrzębie, Igloopol – Czarni Słupsk. Mieliśmy w Dębicy wielu znakomitych pięściarzy: Wróblewskiego, Łukasika, Wołejkę, Krysiaka, Wasiaka i świętej pamięci Mariana Klepkę, który był pięściarzem kategorii ciężkiej, wygrał turniej Felixa Stamma, boksował z Gołotą. Mam piękne wspomnienia związane z Igloopolem.

J – Jennings Bryant. Jego przykład pokazuje, że na pójście na salę treningową nigdy nie jest za późno. Jennings zaczął trenować boks w wieku 24 lat, a mimo to dołączył do czołówki wagi ciężkiej. Wygrał przed czasem ze Szpilką i stoczył dobrą walkę z Kliczką. To był pierwszy rywal Ukraińca, który przyszedł po pojedynku na konferencję i wyglądał jak po wizycie u kosmetyczki a nie po 12 rundach z królem wagi ciężkiej. W walce z Kliczką był zakryty, szczelny, ogólnie pokazał świetną defensywą. Udowodnił niedowiarkom, że po kilku latach trenowania boksu można dojść do main eventu w Madison Square Garden z Władimirem Kliczką. To duży wyczyn.

K – kasa w boksie. Gdy ludzie widzą pięściarza w efektownym szlafroku, myślą sobie, że facet ma na koncie miliony. To złudne wrażenie. Często jest tak, że pięściarze, którzy są mistrzami świata, za chwilę nie mają za co żyć. Gigantyczne pieniądze zarabiają Floyd Mayweather, Manny Pacquiao i Władimir Kliczko. Zwłaszcza ten pierwszy, który już na niejednej walce rozbił bank. Jak to wygląda w Polsce? Niektórzy pięściarze mają stałe pensje plus pieniądze za pojedynki, czego nie ma na przykład w USA. Tam zawodnicy płacą ze swojej kieszeni za gym, trenera, przygotowania i sparingpartnerów. Polscy promotorzy inwestują w perspektywicznych zawodników i płacą im co miesiąc pensje, opłacają trenera, pokrywają koszty za gym, lekarza i suplementację. Ale umówmy się, boksując całe życie w Polsce, ciężko jest odłożyć na stare lata.

W tym momencie najwięcej z polskich pięściarzy zarabia Andrzej Fonfara. Kiedyś dobrą kasę wyciągali Andrzej Gołota, Tomek Adamek i Dariusz Michalczewski. Z kolei Krzysztof Włodarczyk pierwsze poważne pieniądze, na które zasługiwał jako mistrz świata, zarobił na walce z Greenem w Australii. Później dobre wypłaty inkasował za pojedynki w Rosji z Czakijewem i Drozdem. Duże pieniądze na rosyjskich ringach zarobili też Paweł Kołodziej w walce z Lebiediewem, Łukasz Janik za pojedynek Drozdem i Andrzej Wawrzyk za konfrontację z Powietkinem. W tych przypadkach były to wypłaty życia.

L – Lennox Lewis. Gigant, tytan tamtego okresu. Świetne warunki fizyczne, wielkie umiejętności, serce do walki, psychika mistrza i duży spokój. Cenię go za to, że karierę zakończył w odpowiednim momencie i nikomu nie sprzedał swojego rekordu. Do dzisiaj mam przed oczami scenę, która miała miejsce przed walką Lewis vs Gołota: Andrew chodzi nerwowo po szatni, odbija się od ściany do ściany, a Brytyjczyk leży i słucha jamajskich rytmów i przygotowuje się spokojnie do wyjścia do ringu.

Lewis chyba nie zainwestował dobrze pieniędzy, bo teraz jeździ po świecie i udziela się w różnych rolach. Trochę się zdziwiłem, gdy zobaczyłem go na gali w Moskwie w narożniku Manuela Charra. Było to dziwne i trochę upokarzające, bo Lewis nie powinien swoją osobą firmować kogoś takiego jak Charr, ale pewnie w tym przypadku zdecydowały finanse.

Ł – Łapin Fiodor. Niby ich, ale nasz. Od wielu lat mieszka w Polsce, wychował wielu zawodników. Ma opinię trenera bezpiecznego w sposobie swojej pracy. Narkoman pracy, melduje się na sali rano, wychodzi wieczorem. Całe życie podporządkował pod swoich zawodników. Bardzo go cenię i szanuję. Powiem szczerze, że lubię rozmawiać z nim o boksie, ale także na inne tematy, bo to jest facet mający szalenie szerokie horyzonty.

M – Michalczewski Dariusz. Pięściarz, który zawsze zostawiał serducho w ringu. Darek oprócz tego, że był świetnym zawodnikiem, był też mistrzem celebrowania swoich sukcesów. W jego przypadku imprezy po walkach trwały po kilka dni. „Tiger” miał swoją ulubioną dyskotekę w Hamburgu, gdzie po pojedynkach zapraszał wielu gości. Gdy chciał płacić rachunek za imprezę, właściciel dyskoteki mówił do niego: u mnie mistrzowie świata nie płacą. Po przegranych walkach z Julio Gonzalezem i Fabrice Tiozzo też były imprezy, ale wtedy to już Darek ze swojej kieszeni płacił za rachunek, bo nie był już mistrzem świata. Te wyjazdy do Niemiec na jego pojedynki zapamiętam do końca życia, bo rzeczywiście było tam kolorowo, ciekawie zarówno podczas walk jak i po nich.

W jego bokserskim CV na pewno brakuje pojedynku z Royem Jonesem Jr. Do ich konfrontacji nie doszło, bo promotorzy „Tigera” i Jonesa uznali, że nie ma sensu wchodzić sobie w drogę, lepiej będzie, jak każdy z nich będzie zarabiał miliony na swoim poletku.

 

Drugą część alfabetu Mateusza Borka zobacz TUTAJ!

ko, www.pogongu.wordpress.com

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze