Pindera: Smak słodkich wspomnień

Sporty walki
Pindera: Smak słodkich wspomnień
fot. PAP
Shane Mosley

Shane „Sugar” Mosley w pojedynku z Ricardo Mayorgą przypomniał, że kiedyś był wielkim mistrzem, ale swoje już zrobił, więc chyba nie ma sensu, by rozmieniał się na drobne.

Widownia w hali Forum w Inglewood była głośna, ale niezbyt liczna (około 4 tysięcy osób). Większym zainteresowaniem cieszył się pojedynek Leo Santa Cruza z Abnerem Maresem w Staples Center w Los Angeles, zaledwie 10 mil dalej, który obejrzało 13,109 widzów. Mistrzowie niższych kategorii stoczyli tam kapitalny pojedynek o pas WBA w wadze piórkowej, który wygrał Santa Cruz, i już dziś mówi się o rewanżu.

Ci jednak, którzy wybrali „Wieczór starszych panów” w Forum nie mają prawa narzekać. O ile obaj, Mosley i Mayorga byli śmieszni i żałośni promując pojedynek, to w ringu dali z siebie wszystko. Do tego walkę zapowiadał Michael Buffer, a na galach Ala Haymona dla kogoś takiego nie ma miejsca.

„Słodki” Mosley, choć dwa lata starszy od El Matadora z Nikaragui był zdecydowanie szybszy i to zadecydowało o przebiegu pojedynku. 41 letni Mayorga imponował wprawdzie jak za starych, dobrych czasów odpornością na ciosy, opuszczał ręce, prowokacyjnie pozwalając się trafiać, ale gołym okiem było widać, że do końca 12 rundy ma niewielkie szanse dotrwać.

Od początku wiedziałem, że go znokautuję. Moje ciosy z łatwością dochodziły celu i kwestią czasy było, kiedy zrobią na nim wrażenie. Ale jego uderzenia też miały swoją wagę. Już podczas oficjalnego ważenia przekroczył znacznie (1,5 kg) ustalony limit (73,5 kg), a w dniu walki wniósł do ringu ponad 80 kg – mówił na konferencji prasowej po tym pojedynku Mosley.

Siedem lat temu w ich pierwszym pojedynku „Słodki” znokautował rywala na sekundę przed końcem 12, ostatniej rundy. Tym razem zrobił to wcześniej: lewy hak na wątrobę w szóstym starciu odebrał ochotę do dalszej walki pięściarzowi z Nikaragui. Co ciekawe Mosley zapowiadał, że skończy walkę właśnie  w tej rundzie.

Trudno te pojedynki porównywać, wtedy obaj byli w formie, a w ringu oglądaliśmy wojnę. Tym razem przygotowany był tylko Shane Mosley, który rozpoczyna karierę promotora, ale zapowiada też , że chce stoczyć jeszcze kilka walk. Ta była w systemie pay per view i sukcesu finansowego „Słodkiemu” raczej nie przyniesie. Cena (49,95 USD) nie była przystępna, a fakt, że w tym samym czasie walczyli Santa Cruz z Maresem jest porażką Mosleya promotora, który bardzo chciał by jego pojedynek z Mayorgą odbył się w Staples Center. Al Haymon był jednak skuteczniejszy.

Teraz Mosley mówi, że zejdzie do wagi junior średniej, być może nawet do półśredniej i stoczy jeszcze kilka ciekawych pojedynków, ale biologii raczej nie oszuka, choć trzeba przyznać, że boksować nie zapomniał, a szybkość na tle wolnego Mayorgi była jego atutem.

El Matador w ringu nie ma już przyszłości, powinien dać sobie z boksem spokój. Porażki z Mosleyem wstydu nie przynoszą, ale w kolejnych walkach, jeśli się na nie zdecyduje, bić już go będą mniej sławni od „Słodkiego”. Burzliwe, poza ringowe życie Mayorgi i jego bokserskie wojny zostawiły bowiem wyraźne ślady na jego organizmie. Tacy jak on po prostu starzeją się szybciej.

Janusz Pindera, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze