Pindera: Ring wolny, Łódź czeka

Wszystko wskazuje na to, że za Polsat Boxing Night IV nikt nie będzie rumienił się ze wstydu. Kilka walk zapowiada się naprawdę ciekawie.
Nie wiem czy 47 letni Przemek Saleta sprosta wyzwaniu i będzie wymagającym rywalem dla Tomasza Adamka, ale sam fakt, że znów zobaczę go w ringu będzie sporym wydarzeniem. Historia naszej znajomości sięga późnych lat 80-tych, kiedy Przemek był jeszcze kickbokserem. Później pokazał, że światowej klasy przedstawiciel tej sztuki walki może też na dobrym poziomie boksować. Udowodnił to w naszej bokserskiej lidze (był taki twór przed laty) wygrywając trzy walki, które w niej stoczył, pokazał klasę podczas licznych sparingów, a później na zawodowych ringach, najpierw w wadze junior ciężkiej, a później ciężkiej w której nieoczekiwanie sięgnął po tytuł mistrza Europy.
Polsat Boxing Night: Zza kurtyny...
Jeszcze dwa lata temu, gdy na Polsat Boxing Night II w gdańskiej Ergo Arenie pokonał Andrzeja Gołotę, nie myślał o walce z Adamkiem. Wyzwanie podjął półtora roku później, gdy „Góral” przegrał w Krakowie z Arturem Szpilką podczas Polsat Boxing Night III. Uznał, że były mistrz świata może być już tylko gorszy, a to dla niego szansa.
Wtedy jeszcze Adamek nie chciał takiej walki. Mówił głośno, że nie będzie bił człowieka o jednej nerce, że Saleta to już starszy pan, który nie powinien więcej zakładać rękawic. Ale jak widać zmienił zdanie, widać propozycja Polsatu miała moc, której nie mógł się oprzeć.
Do Tomka mam podobny sentyment, jak do Przemka. Poznałem go dwadzieścia lat temu na mistrzostwach Polski w Płońsku. Wygrał wtedy rywalizację w wadze średniej (75 kg), a ja w korespondencji dla „Sztandaru” napisałem, że w polskim boksie pojawił się talent na miarę Gołoty i Dariusza Michalczewskiego. Do głowy mi jednak wtedy nie przyszło, że Adamek zostanie zawodowym mistrzem świata w dwóch kategoriach wagowych (półciężka i junior ciężka), a w ciężkiej będzie walczył o pas WBC z Witalijem Kliczką i zarobi za ten przegrany pojedynek kilka milionów dolarów.
Co więcej nie wyobrażałem sobie, że kiedykolwiek może się zmierzyć z Saletą, wtedy ważącym już od niego około 30 kg więcej. A jednak życie pisze niespodzianki. Minęło dwadzieścia lat i mamy taką walkę i to w systemie pay per view. Co więcej nie wszyscy uważają, że Adamek będzie w niej faworytem, wielu stawia na Saletę, wierząc, że czas się dla niego zatrzymał.
Przemka lubię i cenię, ale nie sądzę, by starczyło mu argumentów na tak sensacyjne rozstrzygnięcie. Tym bardziej, że „Góral” ma za sobą jedyne w swoim rodzaju przygotowania zorganizowane przez Mateusza Borka, dziennikarza Polsatu. Szkoda, że nie miał takich przed walką z Kliczką, czy chociażby z Wiaczesławem Głazkowem, półtora roku temu, nie mówiąc już o Szpilce.
Ale jeśli wszystko wypali i Tomek będzie w formie, to jednego możemy być pewni, starcie z Saletą nie będzie jego ostatnim. I znów będzie o czym mówić i pisać. Mam nadzieję, że nie zawiedzie też inny „ciężki” pojedynek na tej gali: Marcina Rekowskiego z Nagy Aguilerą. 37 letni Polak jest wprawdzie niewiele młodszy od Adamka, ale tak naprawdę jego zawodowa kariera nie zdążyła jeszcze nabrać tempa. Kto wie, może otworzy mu do niej drzwi wygrana z pochodzącym z Dominikany byłym rywalem Adamka. „Rex” dostanie taką szansę w Łodzi i oby ją wykorzystał, bo takie okazje trzeba rwać jak świeże wiśnie: później przyjdzie mróz i wszystko pryśnie.
Komentarze