Lorek: Finał z Joe Screenem w tle

Żużel
Lorek: Finał z Joe Screenem w tle
fot. PAP
Chris Holder

10 lat… Kibice z Manchesteru wykazali się cierpliwością godną misjonarza. Po raz ostatni Belle Vue Aces wystąpili w finale play-off Elite League w 2005 roku. Mark Lemon ostrzy sobie zęby na fascynujący dwumecz, ale nie będzie to spacer po plaży w Queensland. Rywalem są obrońcy tytułu, Piraci z Poole, którzy nie spoczną póki nie zrealizują marzeń swojego szeryfa, Matta Forda – o potrójnym złocie rok po roku w najstarszej lidze świata. Polsat Sport Extra, godz. 20.30.

10 lat temu Asy uległy Pszczołom z Coventry w finale play-off Elite League. O ironio, w 2005 roku kapitanem drużyny Coventry Bees był Hot Scott Nicholls. Tenże Scott, który w sezonie 2015 dzielnie broni barw Belle Vue Aces i jest kapitanem… drużyny z Manchesteru. Wówczas żużlowcy z Kirky Lane zakończyli sezon zasadniczy na pierwszym miejscu z dorobkiem 61 punktów w 36 spotkaniach. Półfinały rozgrywano inaczej, bo lider rywalizował z czwartą drużyną regularnej części sezonu (Eastbourne Eagles), a wicelider (Coventry) ścigał się z trzecim zespołem ligi (Peterborough). Nie obowiązywała formuła dwumeczu na szczeblu półfinałów: wyżej sklasyfikowany zespół jeździł u siebie. Asy z łatwością uporały się z Orłami, a w finale przełknęły gorycz porażek. 19 września 2005 roku Belle Vue przegrało na torze przy Rugby Road 41-54, a tydzień później Asy uległy Pszczołom na własnym torze 42-47 i tytuł powędrował do Nichollsa i spółki (83-101 w dwumeczu). Oprócz Scotta barw Pszczół bronili wówczas: Chris Bomber Harris, Sebastian Ułamek, Joonas Kylmaekorpi, Billy Janniro, Morten Risager, Martin Smolinski i Adrian Rymel. W 16 meczach wystąpił Andreas Jonsson (który tak wspaniale jechał w tegorocznych półfinałach play-off jako gość w ekipie Belle Vue), w 14 Rory Schlein, a w 10 Daniel Davidsson. Jedynym, który wystąpił we wszystkich 36 meczach był Scott Nicholls. W drużynie z Manchesteru prym wiódł Jason Crump. Obok słynnego Australijczyka w ekipie Asów ścigali się wtedy: Joe Screen, Kenneth Bjerre, Simon Stead, Jason Lyons, Andy Smith, Rusty Harrison, James Wright i Krister Marsh. Lyons i Andy „Foxy” Smith pojechali we wszystkich meczach.

 

Ciekawostką pozostaje fakt, że 10 lat temu ostatnie miejsce w Elite League zajął zespół Arena Essex Hammers. W sezonie 2015 czerwoną latarnią Elite League jest drużyna Lakeside Hammers. To źdźbło statystyki, które nie sprzyja Asom, gdyby zakładać, że historia lubi się powtarzać… Jednak Scott Nicholls, siedmiokrotny indywidualny mistrz Wielkiej Brytanii, twierdzi, że jeśli kogokolwiek ma oblatywać strach, to… Piratów z Poole. „Jesteśmy w formie, znajdujemy się na fali wznoszącej. Gołym okiem widać, że trafiliśmy z dyspozycją na play-off. A Poole Pirates, choć to utytułowany klub, powinien truchleć ze strachu, bo oni są faworytami, a my możemy sprawić miłą niespodziankę. Nie zakładałem, że wygramy drugie starcie półfinałowe ze Swindon Robins. Owszem, jechaliśmy z zamiarem odniesienia zwycięstwa, ale wynik przerósł najśmielsze oczekiwania. Mieszka w nas determinacja i wola walki. Jesteśmy naładowani pozytywnymi wibracjami. Wiem, że Piraci znakomicie pojechali przeciwko Pszczołom w półfinale play-off, ale mam nadzieję, że wypracujemy sobie solidną przewagę przed podróżą do Dorset. Podejrzewam, że wynik dwumeczu będzie bardzo ciasny, ale chciałbym aby nasi chłopcy otworzyli nową erę Belle Vue jako mistrzowie. Nowy stadion, na który wjeżdżają mistrzowie Elite League – czyż to nie piękne?” – Scottie odfrunął w sferę marzeń. Ostatni raz żużlowcy Belle Vue sięgnęli po mistrzostwo Elite League w 1993 roku. Wówczas ich barw bronił niewiarygodnie utalentowany zawodnik: Joe Screen. Zajrzyjmy za kotarę „The Machine”, bo życiorys żużlowca, który 22 lata temu przydał blasku Asom jest niezwykły…

 

Naturalny talent z Chesterfield

 

27 listopada Joe Screen ukończy 43 lata. Gdyby uchylić kotarę i przez dziurę w płocie przyjrzeć się dwukrotnemu indywidualnemu mistrzowi Wielkiej Brytanii, oczy wyszłyby niechybnie z orbit. Screenie głaszcze kota, karmi teriera i wyprowadza koniki. Próżno szukać źdźbła hałasu w New Farm w Daresbury. Joe i jego małżonka Lindsay wiszą sobie niczym na hamaku w zacisznej dolince rozpostartej pomiędzy Warrington a Runcorn. W ujęciu brytyjskim farma jest zacna, bo budynki, w których buszowali stajenni datują się na rok 1800, a więc Screen Machine czuje powiew historii. Czworonożni przyjaciele przybywają w roli gości, gdy majętni Brytyjczycy wyjeżdżają na wakacje, a rolę opiekuna powierzają Joe – niegdysiejszemu rycerzowi żużlowych torów. Indywidualny mistrz świata juniorów kocha zwierzęta. Dwa koniki: Beau i Lucy zostały zakupione przez Joe od byłej gwiazdy Manchesteru United i reprezentacji Anglii – Paula Scholesa. Ponadto skarby świata całego wabią się: Alfie i Royston – psy pasterskie, a dwa urocze kociaki to Gru i Minion. Żyć nie umierać. I pomyśleć, że ten mężczyzna o łagodnym usposobieniu dostąpił zaszczytu jazdy na starym stadionie Belle Vue – Hyde Road Stadium… Miał wtedy 16 lat…

 

Był chłopcem pośród mężczyzn. W środę przesiadywał jeszcze w szkolnej ławie, a w piątek ścigał się z zaprawionymi w boju żużlowcami. Po latach przyznaje, że był naiwniakiem zanurzonym w cudownej nieświadomości. Peter Collins, indywidualny mistrz świata z 1976 roku, dostrzegł w nim niezwykły talent do jazdy ślizgiem kontrolowanym. „Naturalny talent i prawdziwy diament. Kiedy Hyde Road zamykał podwoje przed żużlem, a ja przenosiłem klub na Kirky Lane, byłem przepełniony czarnymi myślami. Nadzieje na lepsze jutro dla Belle Vue podsycił we mnie Joe Screen. Roy Holding, biznesman z Warrington, widział Screena jak szalał w wieku 15 lat na torach trawiastych. Przyjrzałem się Joe i przytaknąłem Royowi. Postanowiłem wypróbować go na treningu po zakończonym meczu ligowym. Oniemiałem z zachwytu. Hans Nielsen podzielił moją opinię. Joe siedział mu na ogonie podczas meczu Gepardów (Cheetahs) z Oxfordu z Asami (Aces) z Belle Vue. Screenie był wyjątkowy. Wiedziałem, że nie wolno pozwolić mu odejść z Manchesteru. Żałowałem kiedy The Machine przeszedł do Bradford. Pozbywaliśmy się najcenniejszego klejnotu” – wspomina Peter Collins, mentor Joe.

 

PC troszczył się o Screena jak o własnego syna. „Został indywidualnym mistrzem świata juniorów, był szósty w Grand Prix w 1999 roku. Użyłem swoich kontaktów, aby mógł jeździć w GP Challenge w Lonigo. Joe wsiadł wówczas na motocykl mając mnóstwo żelastwa w stopie. Nie widziałem bardziej odważnego żużlowca. Moi mechanicy: Rob Hignett i Tim Harrington stanowili opokę dla Joe w parku maszyn, ale jednej rzeczy przenigdy nie odważyłem się zrobić: nie mówiłem mu jak ma jeździć. On urodził się z talentem do speedwaya w kołysce. Bazował na instynkcie. Miał wspaniałą karierę, choć w pewnym stopniu ma prawo czuć się niespełnionym. Gdyby miał lepsze wsparcie wśród rodaków, Wielka Brytania mogłaby sięgnąć po złoto w Drużynowym Pucharze Świata…” – Peter zamyślił się przez chwilę i zanurzył w kartach historii. Wydawało się, że słychać słonie, które przed laty sąsiadowały w zoo z żużlowcami na Hyde Road…

 

Legenda Hyde Road

 

Młody Joe uwielbiał ścigać się w szkółce na Hyde Road, choć jego tata jest odmiennego zdania… „To był długi, kosmicznie długi tor. Pamiętam, że zaliczyłem dzwona na pierwszym wirażu, gdy zaciął się gaz w moim motocyklu. Upadłem akurat na tym łuku, który leżał hektar kilometrów od parku maszyn. Leżałem na torze, cały ubłocony, a nagle nade mną pojawiła się głowa taty. Złorzeczył, przeklinał, a kiedy już wyrzucił z siebie złość, zapytał: nie mogłeś do licha przewrócić się na wirażu bliżej parkingu? Nie musiałbym wtedy biec na złamanie karku przez murawę. Pamiętam, że uczestniczyłem w ostatnim roku funkcjonowania szkółki. Ówczesny promotor Stuart Bamforth chciał odwołać jesienne zajęcia, deszcz siąpił, panował przenikliwy chłód. Uprosiłem Stuarta, żeby pozwolił mi jeździć do późnego wieczora. Kiwał głową z politowaniem i pytał: skąd wziął się taki nawiedzony małolat? Od małego kochałem motocykle. Miałem sporo szczęścia, bo Roy Holding, właściciel firmy Diamond H Transport, widząc moje zaangażowanie kupił mi kilka silników. Roy zakupił dla mnie również pierwszy „pełnometrażowy” (500 cc) motocykl żużlowy” – wyznaje Joe.

 

Screen włóczył się z Royem Holdingiem po torach w Stoke i Sheffield. Roy znał Petera Collinsa, bo sponsorował gwiazdę Belle Vue Aces podczas wyścigów na torach trawiastych. Dzięki Royowi Joe poznał Petera. Collins był właścicielem małego poletka i toru nieopodal swojego domu w miasteczku Lymm. Młodzi entuzjaści motocykli śmigali u Petera na Hondach o pojemności silnika 125 cc. „Miałem podpisać kontrakt z Hackney, bo w niektóre piątkowe popołudnie korzystałem z ich toru treningowego. Dave Pavitt, szeryf Hackney, zaoferował mi kontrakt z ekipą Hawks. Sporo mi pomógł. Znalazł kilku sponsorów, zadbał o bezpłatny nocleg. Po treningach zatrzymywałem się u Grahama Hurry, ojca Paula Hurry. Byłem już w 50% dogadany z Hackney, ale wtedy do akcji wkroczył Roy. Porozmawiał z Peterem Collinsem, a PC stanął na głowie, bylebym wylądował w Manchesterze. Wstyd się przyznać, ale niewiele wiedziałem o Collinsie czy Chrisie Mortonie gdy dorastałem. Chrisa kojarzyłem przez mgłę. Wygrał kilka ważnych turniejów na torach trawiastych. Nie miałem pojęcia kim są te dwie legendy Belle Vue dopóki nie wkręciłem się na dobre w speedway. Bardziej jarała mnie jazda na torach trawiastych” – wspomina Joe.

 

Screen wdarł się przebojem do kadry Belle Vue. Miał 16 lat i wylądował w klubie o przebogatej historii. Dziś chłopcy w wieku Joe z trudem znajdują miejsce w podstawowym składzie drużyny w Elite League. W porządku, Robert Lambert, ale to wyjątek potwierdzający regułę. „Szczerze? Nie wiedziałem w co się pakuję. Tata lepiej orientował się w tych sprawach, bo chodził na mecze Sheffield Tigers na Owlerton. Roy i Peter powiedzieli mi, że mam wielki talent i powinienem spróbować uprawiać speedway na poziomie profesjonalnym. Skoro tak twierdzili, a ja miałem mleko pod nosem… Dostosowałem się do ich rad. Dobrze, że byłem nieświadomy, bo niewiedza zdjęła ze mnie stres debiutanta. W pierwszym występie na własnym torze wykręciłem 10 punktów (3,1,3,3). Rywalem były Książęta z Bradford. Pierwszy mecz wyjazdowy zaliczyłem w Wolverhampton i zdobyłem 6 oczek. Przebiłem oponę, upadłem, a mimo to uzbierałem 6 punktów w 5 startach. Mój tata Paul bardzo mi pomógł w początkowej fazie kariery. Spaliśmy u Anthony’ego Boyda w Denton, czyli tak naprawdę 5 minut drogi od stadionu Belle Vue. Nie wiem gdzie podziałbym się, gdyby nie pomoc taty, Roya i Petera. Ścigałem się jak nawiedzony. Trawa, tor klasyczny, kolacja, mycie motocykli, trawa i żużel. Ekscytujące chwile…” – mówi Joe. Człowiek, który wychował się w przedsionku Hyde Road…

 

Złoty sezon 1993

 

W 1989 roku Joe rozpoczął starty w barwach Belle Vue. Chociaż później ścigał się dla Bradford Dukes (1994-97), Hull Vikings (1999), Eastbourne Eagles (2000-2003), Poole Pirates (2009), Wolverhampton Wolves (2010), Glasgow Tigers (2010-2013), Birmingham Brummies (2011-12), King’s Lynn Stars (2012) i Coventry Bees (2013), to jednak serduszko biło dla klubu z Manchesteru. Screen wracał do Belle Vue w sezonach 1998 oraz 2003-2008. „Włożyłem wiele serca w jazdę dla Belle Vue. Sezon 1993 rozpocząłem w roli kapitana, ale szybko popadłem w niełaskę u promotora Asów, Johna Perrina. Max Schofield przejął opaskę kapitana i dotrwał w tej roli aż do wyjazdowego zwycięstwa nad Wolverhampton. Wygrana na Monmore Green po dramatycznym boju dała nam tytuł mistrzów Elite League. Fani byli szczęśliwi, ale w zespole dochodziło do zgrzytów, bo John Perrin uwielbiał zatargi z zawodnikami. Szczytem chamstwa była nieobecność promotora Asów podczas meczu, który dał nam tytuł. Na stadionie Wilków opiekował się nami menedżer John Hall. Po zdobyciu złotych medali, kilku zawodników poprosiło o zgodę na transfer. Tytuł miał kwaśny smak. Chciałem osłodzić sobie rzeczywistość wspomnieniami z okresu żużlowych harców, kiedy Peter Collins pożyczył mi swój ostatni motocykl, na którym jeździł na kortach trawiastych. To trochę tak jakby dziś Tai Woffinden użyczył swojego bike’a juniorowi. Miałem szczęście, że Roy i Peter widzieli we mnie coś, czego ja nie zdołałem dostrzec. Jednak gorycz jaka we mnie narastała po zdobyciu mistrzostwa była zbyt wielka. Musiałem odejść. Nie lubię kiedy promotor, dla którego łamię kości, szkaluje mnie publicznie…” – wyznaje Joe.

 

Screenowi brakowało atmosfery jaką potrafił stworzyć Collins. Po złotym sezonie 1993 miał wylądować w Wolverhampton, ale Roy Holding zdołał namówić go, aby spróbował sił na Odsal Stadium w Bradford. „Roy użył rozsądnych argumentów. Wiedział, że chcąc pokazać się na kontynencie, muszę poprawić jazdę na dużych torach takich jak Odsal. Przenosiny z maleńkiego Kirky Lane na równie mikroskopijny Monmore Green były pułapką. Ugrzązłbym w błocie, nabrałbym złych nawyków. Tory w Szwecji i w Polsce stały przede mną otworem. Bradford zapłaciło Belle Vue rekordową jak na owe czasy kwotę 32 500 funtów, ale ja nie dostałem z tego złamanego szeląga… Nic to, ważne, że mogłem się rozwijać” – przyznaje indywidualny mistrz Wielkiej Brytanii do lat 21 z lat 1990 i 1993.

 

Scena z szatni po zdobyciu mistrzowskiego tytułu z Belle Vue w 1993 roku jest bardzo wymowna. Plastrony Asów leżące w nieładzie na podłodze. „Zrzuciliśmy je jak jeden mąż z wściekłością, bo nie podobało nam się, że promotor traktuje nas jak konie pociągowe, a nie ludzi, którzy narażają swoje życie. „Chcieliśmy utrzymać nerwy na wodzy, ale to było ponad nasze siły. Belle Vue za rządów Perrina było toksycznym środowiskiem. Bobby Ott był jego pupilkiem i oczkiem w głowie. Do nas, chłopaków, którzy gryźli tor, Amerykanin odnosił się z rezerwą. Ciemne chmury od dawna unosiły się nad zespołem. Zostawiliśmy serce na torze, pozowaliśmy do zdjęć, Shawn Moran wypalił papierosa na oczach fotoreporterów, ale w szatni zrzuciliśmy maski. W kontrakcie miałem zapisane, że otrzymam busa od klubu. Okrężną drogą, od sponsora klubu Iana Ruttera z Liverpoolu, dowiedziałem się, że jego firma zapłaciła za busa, lecz zamiast do mnie, trafił do Bobby’ego Otta! Bobby szantażował Perrina. Postawił ultimatum: nie będzie dla mnie eleganckiego busa, to wracam do Ameryki. Bobby wygrał ostatni wyścig w Wolverhampton, który przesądził o tytule dla Belle Vue. Kiedy wszcząłem awanturę i spytałem kiedy mogę otrzymać swojego busa, powiedziano mi, że ufunduje mi go mój fan klub. Po części sponsorowałem zatem sam siebie. Byłem młody, krew buzowała w żyłach, chciałem trzasnąć drzwiami i odejść. Zostałem w klubie do końca sezonu. Perrin zwymyślał mi od najgorszych kiedy oznajmiłem, że odchodzę do Bradford. Kibice Belle Vue nie byli szczęśliwi, ale ich niechęć wyzwalała we mnie pozytywne fluidy. Przyjeżdżając do Manchesteru jako książę z Bradford walczyłem o każdy cal toru i przeważnie dawałem niezłego łupnia Asom…” – wspomina Screen.

 

Pomoc od Moranów

 

W Belle Vue Joe mógł liczyć na nieograniczoną pomoc ze strony dwóch kowbojów, którzy zrewolucjonizowali speedway: braci Shawna i Kelly’ego Moranów. „Oni byli niesamowitymi ludźmi. Szukali dla mnie sponsorów. Kiedy potrzebowałem nowego kasku, bracia wynaleźli go dla mnie spod ziemi. I to nie kask, który wstyd założyć, tylko porządny Arai. Gogle, buty, kombinezon, linki sprzęgła - słowem wszystko. Uczyli mnie jak lepiej wykorzystywać geometrię toru przy Kirky Lane. Byli magiczni na torze i poza nim. Było mi okrutnie smutno, gdy dowiedziałem się jak cierpieli po zakończeniu startów na żużlu. Oni oddaliby ostatnią koszulę kolegom z drużyny. Nie szczędzili rad, przychodzili pocieszyć po nieudanym wyścigu. Nikt nie poświęcił mi tyle czasu co oni. Teraz chcę przekazać swoje doświadczenie młodzieży, bo doceniam to co dla mnie uczynili bracia Moranowie. Oni wiedzieli o co chodzi w życiu…” – Joe z łezką opowiada o Kalifornijczykach.

 

Po części dzięki złotym radom Moranów, Screen rozpoczął udaną wspinaczkę po mistrzostwo świata juniorów. Zajął trzecie miejsce w finale rozegranym w niemieckim Pfaffenhofen w 1992 roku. „Pobiłem rekord toru, pokonałem Leigh Adamsa, który zdobył wówczas złoto i przegrałem wyścig o pół koła z Markiem Loramem! Rok wcześniej ścigałem się w Coventry i zająłem czwarte miejsce. Tytuł zdobył Duńczyk Brian Andersen, a ja musiałem walczyć o miejsce w stawce w specjalnym wyścigu barażowym. Moim rywalem był Dean Barker. Zostało jedno wolne miejsce i przed pierwszym biegiem stanęliśmy do walki. Dziwaczna sytuacja. Nie mogliśmy wystartować w półfinale w Rosji, bo nie otrzymaliśmy wiz wjazdowych do kraju cara. Wiedziałem, że w 1993 roku nie mogę zaprzepaścić szansy. Do Pardubic zabrałem ze sobą dwóch mechaników, którzy pracowali dla Petera Colllinsa. Nie chciałem denerwować się, że jakiś detal w sprzęcie odbierze mi szansę na złoto” – wyjawia Screen.

 

Z Timem Harringtonem, który 15 sierpnia 1993 roku wybrał się z Joe do Pardubic, Screenie wciąż utrzymuje kontakt. Ostatnio byli razem na zawodach na torach trawiastych… Z Robem Hignettem kontakt jest utrudniony, bo Rob mieszka w Australii. Screen był naładowany pozytywnymi wibracjami, bo rok wcześniej wygrał niezwykle prestiżowy finał British League Riders’ Championship w Bradford. „Pokonałem takich fachowców jak Per Jonsson i Gary Havelock. Poczułem się jak w siódmym niebie, bo wówczas jeździłem w Belle Vue, więc teoretycznie nie miałem prawa błysnąć na Odsal Stadium. Aura mi sprzyjała. Padał deszcz, a ja zawsze lubiłem ścigać się w strugach deszczu. Sporo pomagał mi wówczas doświadczony niemiecki tuner, Otto Lantenhammer. Tim i Rob znali go doskonale z czasów współpracy Otto z Collinsem. Zrozumiałem, że jeśli masz dobrego tunera i sprawnych mechaników, to połowę bitwy masz wygraną. Spójrzmy na Taia Woffindena. Peter Johns jako guru tunerów, ponadto Peter Adams w roli czujnego menedżera i Jack Trojanowski z dwójką innych polskich mechaników. Mistrzowska kombinacja” – zauważa jowialny chłopak z Chesterfield.

 

Otto Lantenhammer, po części przez wzgląd na świetną komitywę z Collinsem, po części przez wpływ niemieckich marek, podróżował ze Screenem na najważniejsze imprezy. „Był ze mną w Pardubicach na finale juniorów, ale pojechał też do Pocking na finał światowy. Sporo testowaliśmy w Niemczech. W Vetlandzie podczas półfinału światowego wychodziłem ze skóry. Wygrałem zawody, ale w finale w Pocking miałem pecha. Zająłem dopiero 13 miejsce. Podczas treningu zatarłem najlepszy silnik. Ponadto brytyjski sędzia Frank Ebdon wykluczył mnie za faul na Hence Gustafssonie, choć tak naprawdę nie dotknąłem Szweda. Koszmar, który wiele mnie nauczył…” – wspomina Screenie.

 

W finale mistrzostw świata juniorów Screena postraszył prażanin Tomas Topinka. Joe wyszedł dobrze ze startu, wszedł ostro w krawężnik, ale Czech nie zamierzał odpuścić. Na wirażu Topinka zaczął kłaść się na Screena chcąc wymusić wykluczenie. Sędzia nie dał się nabrać na sztuczkę Czecha. Nie wykluczył Brytyjczyka. W wyścigu o złoto Screen pokonał Szweda Mikaela Karlssona i sięgnął po upragniony tytuł. A świętowanie? Nic z tych rzeczy. „Pędziliśmy na złamanie karku na kolejne zawody. Musieliśmy zdążyć na prestiżowy turniej na torach trawiastych. Taki zwariowany był mój świat, gdy miałem 20 lat…” – dodaje Screen.

 

Złoto dla Bradford i Eastbourne

 

Joe Screen nigdy nie czuł mięty do Gary’ego Havelocka, ale z Markiem Loramem łączy go głęboka przyjaźń. „Znałem Marka odkąd skończyłem 12 lat. Włóczyliśmy się po rozmaitych torach. Nie sądziłem, że z Loramskim i Havvym stworzymy trzon zespołu, który sięgnie po mistrzostwo ligi z Bradford. Mieliśmy szczęście, bo w drużynie pojawili się zawodnicy, na których nikt nie stawiał, a oni poprawili swoją średnią meczową. David Walsh i Josh Larsen stanowili odkrycie drugiej linii w Bradford Dukes. Niestety, jeszcze nie wypraliśmy naszych kombinezonów po kąpieli w szampanie, a rada miasta Bradford zawiesiła wyścigi na Odsal. Obiecali, że gdy stadion zostanie wyremontowany, żużel wróci do Bradford, ale nie dotrzymali słowa…” – z żalem wspomina Joe.

 

Martin Hagon, były świetny spec od wyścigów trawiastych, prężny biznesmen, roztoczył opiekę nad Joe Screenem, gdy „Machine” pruł taflę torów, na których rozgrywano Grand Prix. „Gdy jeździłem w Hull, Martin był dla mnie kimś pokroju Norrie Allan dla Marka Lorama. Jego firma Hagon Shocks miała swoją siedzibę w Londynie, więc mogłem do woli przesiadywać w warsztacie ze starym wygą, moim mechanikiem Stevem Jeffreyem. Do Eastbourne miałem rzut kuflem. Zawsze świetnie dogadywałem się z Bobem Dugardem i Deano Barkerem. Nigdy nie męczyłem się za kierownicą busa, a skoro mogłem pozwolić sobie na zatrudnienie mechanika na pełnym etacie, to moimi obowiązkami była jazda na żużlu i prowadzenie busa. Pestka. Nie bałem się nawet przeprowadzki do Poole Pirates. Podróże zaczęły mi doskwierać dopiero w 2013 roku kiedy wiecznie musiałem jeździć do Glasgow. Starość jest okrutna” – śmieje się Joe. Przeprowadzka do Poole w 2009 roku była misją. Screen obudził apetyt na speedway w poczciwym Piracie, Neilu Middleditchu…

 

Najlepszy menedżer na świecie

 

Joe Screen zapytany o największego speca spośród menedżerów dla których pracował, odpowiada jednym tchem: Middlo. Co prawda, sezon 2009 był najgorszym dla Piratów na przestrzeni minionej dekady, ale Neil dobrze wspomina okres współpracy z Joe. „To wspaniały człowiek i zawodnik. Służył przez 25 lat brytyjskiemu speedwayowi. Wiele mu zawdzięczam, bo dzięki Joe wróciłem do żużla. Byłem wypalony, potrzebowałem odpoczynku od speedwaya, ale Screenie poprzez swoją prostolinijność przywrócił mój entuzjazm dla tego sportu. Kiedy przyjeżdżał na mecze do Poole, nocował w moim domu. Nalegał na spotkania, prosił, abym odwiedził stadion i zakotwiczył w parku maszyn. Po zawodach wędrowaliśmy razem do lokalnego pubu, kończyło się na kilku pintach piwa i długich rozmowach. Zaprzyjaźniliśmy się. Jako menedżer moim marzeniem jest móc wystawić w składzie siedmiu Joe Screenów. Tor trawiasty, żużel, długi tor – czego on się nie dotknął, czuł się świetnie w każdej odmianie. Nawet, gdy jeździł na motocyklu do enduro, widać było, że bawi go ściganie. Showman. Człowiek, który sprawiał, że kibic podrywał się z ławki, gdy Joe zaczynał roszady na wirażu. Talent czystej wody. Kiedy zaoferowano mu pracę w Sheffield Tigers w roli menedżera, Joe zadzwonił do mnie z prośbą o radę. Pomogłem, choć powiedziałem, że szybciej udzieliłby mu pomocy sędzia, który ma głowę zatopioną w regulaminie. Nawet gdy sięgaliśmy dna tabeli Elite League w 2009 roku, Joe dawał z siebie maksimum. Fenomenalny żużlowiec” – wspomina Middlo. Jakżeż pyszny to mariaż w kontekście finału play-off’2015…

 

Sen pod Heathrow

 

Peter Collins opiekował się Screenem, aranżował dla niego starty w Niemczech i we Francji na długich i trawiastych torach, ale miał też pod skrzydłami Jimmy’ego Nilsena, Lance’a Kinga, Petera Nahlina i Todda Wiltshire’a. Za namową Collinsa, Screenie wylądował na 7 lat w Częstochowie, mieście, gdzie kocha się speedway ponad życie… „To był ciężki kawałek chleba, ale jakże smaczny. Na początku lat 90-tych można było latać z Heathrow przez Kopenhagę do Warszawy. A potem szalona podróż do Częstochowy, która zajmowała 3 i pół godziny. Szofer pędził jakby ścigała go policja. Gaz do dechy i wyścig z czasem, bo zawody zaczynały się o 17.00, a ja jeszcze musiałem włożyć silnik do ramy. Gdy miałem mecz ligowy w Bradford w sobotę wieczorem, czas kurczył się w okamgnieniu. Prysznic po meczu, siadałem za stery auta, goniłem do Londynu w nadziei na odrobinę snu. Nie przyciąłem komara, bo z reguły docierałem na Heathrow na drugą w nocy. Nie było sensu brać hotelu, bo o 5 rano musiałem być na nogach, aby odprawić się na lot. Spałem w samochodzie… Nie wiedziałem jaki system przygotowań przyjąć. Byłem chłopakiem, który nie wyściubił w dzieciństwie nosa poza Derbyshire. Pierwszy raz leciałem samolotem, gdy miałem 18 lat. Frunąłem na zawody do Niemiec. Roy Holding miał mi dodać otuchy. Pojechał ze mną autem na lotnisko, a na parkingu wyznał mi, że sam się boi latać i jeszcze nigdy nie siedział w samolocie! Traktowałem podróże jak jedną wielką przygodę. Z czasem, im bardziej zmęczony byłem noclegami w aucie, decydowałem się na pokój, bo nawet 3 godziny snu i poranny prysznic dawały mi energii. Czułem się odświeżony, choć rachunek za krótki pobyt w hotelu przy Heathrow bolał, oj, bolał…” – wspomina Joe.

 

O cztery lata za późno

 

Kiedy w sierpniu 2013 roku banda zaczęła zbliżać się do Joe, Screenie uznał, że czas przejść na emeryturę. Wyznał, że nigdy nie planował kończyć kariery jeżdżąc w Premier League, ale cóż, tak potoczyło się jego życie, że zawędrował do Glasgow Tigers. „Złamałem wiele kości. Zawsze miałem skłonności do tycia, ale ciężko pracowałem jeżdżąc na motocrossie i enduro, aby utrzymać się w doskonałej formie. Często budziłem się rano z potwornym bólem po dzwonie. Teraz odpoczywam i poranki są coraz piękniejsze. Bardzo chciałem dotrwać do końca sezonu 2013. Zawsze marzyłem, aby wygrać swój ostatni wyścig w karierze… Nie było mi dane tego dokonać. W sierpniu 2013 roku upadłem na torze Redcar Bears. Tuż przed dotknięciem bandy, pomyślałem: to będzie bolało. Leżałem na torze i wiedziałem, że to już koniec. Miałem dość wizyt w szpitalach. Zanim podniosłem się z toru, wiedziałem, że już nie założę kevlaru. Miałem sporo szczęścia, że skończyło się na obrażeniach palca i kontuzji ręki. Pomyślałem, że lepiej nie kusić losu, bo perspektywa wózka inwalidzkiego nie jest miła. Skusiła mnie oferta z Sheffield, choć teraz jestem mądrzejszy i wiem, że nie powinienem jej przyjąć. Niezbyt dobrze radzę sobie w rozmowach z sędziami. Czytanie regulaminu i jego znajomość też nie jest moją silną stroną. Bardziej bawi mnie praca z młodzieżą” – wyznaje Joe.

 

Ciągnie wilka do lasu, pardon Asa do talii… Lee Payne korzystał z pomocy Joe Screena. Kiedy powstanie akademia żużlowa przy nowym stadionie Belle Vue, Joe będzie miał szansę odkryć talent trenerski i wychować zdolnych zawodników. „Kocham speedway. Chciałbym pomóc młodym adeptom. Jeśli tylko Belle Vue zechce, rzucę się w wir pracy z młodzieżą. Biznes z opieką nad zwierzętami już się rozkręcił, a małżonka Lindsay rozumie moją pasję. Speedway przestaje smakować na stare lata. Kiedy ścigałem się w Glasgow, zdarzało się, że rywalizowałem z chłopakami młodszymi ode mnie o 20 lat! To niedorzeczne!” – uśmiecha się Joe.

 

Czy żałuje, że przygoda z Grand Prix nie trwała dłużej? W 1999 roku osiągnął apogeum. Był szóstym zawodnikiem globu. Przed nim same tuzy: Tony Rickardsson, Tomasz Gollob, Hans Nielsen, Jimmy Nilsen, Mark Loram. Za jego plecami asy jakich mało: Leigh Adams, Jason Crump, Greg Hancock… „Nie sądzę, że stawka w GP była wówczas silniejsza od dzisiejszej. Speedway bardzo zmienił się na przestrzeni ostatniej dekady. Kiedy spojrzę na mistrzostwa świata juniorów, wydaje mi się, że za moich czasów było mniej talentów. Byłem trzeci w 1992 roku, a rok później zostałem mistrzem. Nie tak dawno mistrzami świata juniorów byli tacy artyści jak Darcy Ward czy Emil Sajfutdinow. Próżno szukać takich talentów jak Darcy czy Emil w moich czasach. Wolałem finały jednodniowe, bo miały swój niepowtarzalny smak. Tytuł mistrza świata oznaczał, że wyrabiałeś sobie nazwisko, stawałeś się rozpoznawalny. Dziś trzeba wydać tysiące funtów, żeby wystartować w eliminacjach do cyklu GP. To trudna droga” – zauważa Joe.

 

Screen ścigał się w GP od 1996 do 2001 roku. Złamał kość udową na torze King’s Lynn startując w barwach Orłów z Eastbourne. Jednak kulisy jego nieudanego powrotu do GP są oszałamiające okrutne. „Miałem obietnicę z FIM, że otrzymam stałą dziką kartę na sezon 2002. Postąpiono niegodnie, bo dostałem tylko dziką kartę na turniej w Cardiff. Michael Lee, były mistrz świata, który szykował dla mnie silniki w tamtym okresie, namawiał mnie, abym wytoczył najcięższe działa i walczył z FIM-em. Swoimi ścieżkami Michael dowiedział się dwa tygodnie przed oficjalnym ogłoszeniem dzikich kart, że nie ma mnie w tym gronie. Nie lubię wojować. Jestem nastawiony pokojowo do ludzi. Zacząłem zadawać pytania, ale oficjele z FIM udawali, że są głusi. Poczułem gorzki smak w ustach, gdy ogłoszono nazwiska nominowanych żużlowców. Zakończyłem starty w GP. Uznałem, że zrobiłem wystarczająco dużo dla speedwaya, aby otrzymać dziką kartę na sezon 2002. Nie uśmiechało mi się jeździć w rundach kwalifikacyjnych. Przestałem w siebie wierzyć i zwątpiłem w ludzi. Miałem 29 lat i byłem poza GP. Sezon 2002 rozpocząłem w Eastbourne Eagles, ale po kilku słabszych meczach zastąpiono mnie Nickim Pedersenem. Poczułem się jak wczorajsza gazeta, nikomu niepotrzebny. Jedynym pozytywnym wydźwiękiem zwolnienia z Eastbourne był powrót na stare śmieci do Belle Vue…” – wspomina Screen.

 

Słońce zaświeciło dla Joe. Wygrał Premier League z Glasgow Tigers w 2011 roku. Z Jamesem Grievesem sięgnął po mistrzostwo Premier League w jeździe parami. „Moje życie jest dziwaczne, ale i piękne. Opuściłem szkolną ławkę w środę, a w piątek ścigałem się w barwach Belle Vue. Nigdy nie miałem prawdziwej pracy. Teraz z żoną jesteśmy u siebie, prowadzimy farmę i decydujemy o swoim losie. O czym marzę? O zdrowiu do późnej starości i pożegnalnym turnieju. Rozmawiałem o takich zawodach z promotorami z Sheffield w 2014 roku, ale akcja nie wypaliła. Spędziłem lwią część kariery w Belle Vue, więc chciałbym usiąść do stołu z Chrisem Mortonem i ustalić datę turnieju. A jeśli Simon Stead wróci do sportu po kontuzji, będę pomagał mu jako doradca i mechanik podczas zawodów w Manchesterze. Tak po prawdzie, to ja nigdy nie odszedłem z Belle Vue…” – wyznaje z nutą nostalgii w głosie Joe Screen. The Machine.

 

Jest taka płyta kapeli The Police – „Ghost in the machine”. Nie ma lepszej ilustracji w ludzkim wymiarze niż Joe Screen. W istocie, duch zanurzony w maszynie…

 

Przyspieszyć czas

 

Chris Holder, gwiazda Poole Pirates, nie zaprząta sobie głowy turniejem na Etihad Stadium w Melbourne. Do 24 października jest sporo czasu. „To ogromny stadion, nie wiemy jak będzie przygotowany tor. Nie podniecam się tym wydarzeniem, bo wciąż moje myśli krążą wokół Darcy’ego. Odwiedzam go tak często jak to tylko możliwe. Czyni postępy, a to bardzo pozytywne wieści. Gdybym mógł przyspieszyć zegar, który go uleczy i sprawić, że Darcy jutro stanie na nogi. Niestety, zegar to nie koń, którego można ponaglić do galopu. Bardzo chciałbym zdobyć tytuł mistrzów Elite League dla Darcy’ego. To byłby wspaniały prezent od wszystkich chłopaków jeżdżących w barwach Piratów. Darcy to ikona Poole. Spójrzmy na statystyki. Odjechał 10 spotkań w barwach Swindon Robins. Chcemy zadedykować mu ten tytuł. Mam nadzieję, że pewnego dnia Darcy stanie z nami podczas prezentacji…” – wyznaje Chris Holder, który 24 września ukończył 28 lat.

 

Holder jest pod wrażeniem skali pomocy jaką przejawiają sportowcy i muzycy. Rodzina wspiera Darcy’ego, a drzwi, przez której przenikają gorące serca nie zamykają się. „Właściwa rehabilitacja jest niezmiernie ważna. Darcy chce ciężko pracować, a my obrócimy jego łóżko w figurę whipa (bicza – triku znanego z freestyle motocrossu), żeby wrzucił szósty bieg! On tak bardzo pali się do pracy każdego ranka… Chcemy dać mu również odrobinę wolności. Nie chcemy, żeby tłumy przewalały się przez salę, w której leży. Czasami lepiej zejść z oczu nawet najlepszemu przyjacielowi, bo każdy z nas potrzebuje powiewu samotności. Chyba nie ma na świecie człowieka, który chciałby, aby jakaś para oczu wiecznie śledziła jego poczynania…” – filozofuje Chris.

 

W drugim półfinale fazy play-off Holder zanotował niemiły upadek. „Linka sprzęgła owinęła się wokół mojej dłoni kiedy zaliczyłem glebę. Wielkim plusem jest fakt, że nikt mnie nie potrącił i nie przejechał przez plecy! Wiedziałem, że chłopcy są blisko mnie. Davey Watt wyrasta na bohatera. W obu półfinałowych potyczkach uratował kości swoich kolegów po fachu. W dziesiątym wyścigu meczu w Coventry ocalił Danny’ego Kinga, a w Poole był łaskawy dla mnie. Słyszałem go, Wattie musiał być naprawdę bardzo blisko. Nie chcę oglądać powtórek telewizyjnych. Chcieliśmy sprawdzić czy Davey ma serce we właściwym miejscu czy jednak jest bezdusznym koleżką. Udowodnił, że porządny z niego gość!” – śmieje się dwukrotny indywidualny wicemistrz świata juniorów z lat 2007-2008 Chris Holder. Ach, australijskie poczucie humoru…

 

W 13 wyścigu rewanżowego meczu w Poole, Holder znów miał problem z łańcuszkiem sprzęgłowym. „Najważniejsze, że wygraliśmy, choć pech dopadł mnie w najmniej oczekiwanej chwili. Mam nadzieję, że wyczerpaliśmy limit pecha, bo Magic miał gigantyczne problemy przed meczem, gdyż podczas grzania motocykla zatarł się jego najlepszy silnik. Zespół jest niezwykle mocny mentalnie. Jeśli jedno czy dwa ogniwa zawodzą, reszta wkracza do akcji. Tworzymy wyjątkową paczkę chłopaków. Wiele osób powtarza, że Piraci nie lubią toru w Manchesterze. Pragnę przypomnieć, że finał play-off Elite League to wyjątkowe wydarzenie. Już półfinał potraktowaliśmy inaczej niż zwykły mecz ligowy. W finale damy z siebie wszystko. W trakcie sezonu czasami oddychamy rękawami. W poniedziałek pędzimy na złamanie karku na samolot z Polski do Manchesteru, we wtorek zrywamy się z łóżka o świcie, aby zdążyć na lot do Szwecji. Jednak perspektywa walki w finale wyzwala inne emocje. Nikt nie będzie się oszczędzał. Belle Vue jest na fali. Liderzy jadą znakomicie, drugi rzut robi swoje, a rezerwowi nie zawodzą. Z czego wynika przewaga Piratów? Gościliśmy kilka razy na tym torze i wiemy co zrobić, aby nie zawieść naszych wiernych fanów. Zrobimy wszystko, aby powstrzymać zawodników Belle Vue Aces… Pamiętajmy, że finał ligi składa się z 30 wyścigów” – kończy pięciokrotny indywidualny mistrz Australii.

 

A Middlo dorzuca trzy grosze i wyznaje, że „Dak North z reguły świetnie prezentuje się na Kirky Lane. Mam nadzieję, że sytuacja z ojcem Dakoty wyklaruje się do poniedziałku 28 wrzesnia i Australijczyk wesprze nas w walce o tytuł mistrza Elite League” – szczyptę pieprzu dodał do pikantnego dania menedżer Poole Pirates… A prawda jest taka, że Dak chciał już pakować walizki i lecieć do Australii, ale po konsultacji telefonicznej z tatą Rodem, zaniechał pomysłu. Dlaczegóż to? Tata nalegał, żeby syn pozostał do końca sezonu żużlowego w Europie.

 

Wyścig 16 – walk for Darcy

 

Belle Vue Aces w poniedziałek 28 września pożegnają obiekt, który służył im przez minione 28 lat. Ileż wspomnień, ileż niezwykłych wyścigów… Po 15 wyścigu zostanie rozegrany wyjątkowy wyścig. Wszyscy kibice, którzy będą chcieli odbyć spacer po legendarnym torze będą mogli wykonać pełne 4 okrążenia. Sędzia zawodów zapali zielone światło, lewe dłonie kibiców ułożą się niczym origami. Fani wirtualnie puszczą dźwigienki sprzęgieł, a obsługa toru będzie ich dopingować do historycznego wyścigu. Pracownicy klubu będą czekać aż ostatni kibic minie linię mety, a każdy z uczestników tego wyjątkowego wyścigu będzie mógł wedle własnego serca i kieszeni ocenić ile funtów może wrzucić do wiaderka. Te wiaderka wypełnione ludzkim dobrem zasilą konto wsparcia Darcy’ego Warda.

 

Ciekawostkę stanowi fakt, że klub otrzymał wiele próśb od zagorzałych fanów, którzy pytają czy mogą zabrać sobie szczyptę szlaki. Niestety, nie będzie można nasypać do woreczka fragmentu nawierzchni toru z Manchesteru. Każdy kto zostanie przyłapany na tym sentymentalnym procederze, zostanie usunięty z toru. Pewnie lepiej będą sprzedawać się szczypty szlaki w klubowym sklepiku kiedy patyna czasu pokryje zabytkowe słoiczki. Jakie to szczęście, że były As, Adam Skórnicki, przechowuje w domu część szlaki z toru w Mildura. W Australii nikt aż tak bardzo nie pilnuje sjenitu…

 

Do zespołu Asów wraca Słoweniec Matej Zagar. Steve Worrall przyjął tą informację z ulgą. „Po każdym poniedziałkowym meczu w naszej szatni panowała znakomita atmosfera. Razem przegrywaliśmy i razem wygrywaliśmy. Korzystaliśmy ze znakomitych gości, ale obecność Mateja w parku maszyn sprawi, że będziemy mocniejsi mentalnie. Jego nic nie jest w stanie wyprowadzić z równowagi. Gdyby ktoś przed sezonem powiedział, że uczyni proroctwo i Belle Vue awansuje do finału play-off Elite League, wszyscy zawodnicy z Manchesteru szeroko otworzyliby oczy. Półfinałowy dwumecz ze Swindon udowodnił nam, że jesteśmy w stanie uprzykrzyć życie Piratom. Na pozycjach 1-7 mamy równie mocne ogniwa co Piraci. Wiemy, że Poole jest piekielnie silnym zespołem na własnym torze, więc musimy wypracować sporą zaliczkę przed rewanżem, aby spać spokojnie” – wyznaje Steve Worrall, podpora rezerw Belle Vue Aces.

 

13 razy wyłaniano mistrza Elite League wedle systemu play-off. Tylko trzy razy po tytuł sięgnęły zespoły, które przegrały pierwszy mecz finałowy. Peterborough Panthers w 2006 roku, Coventry Bees w 2007 roku i Poole Pirates w 2011 roku. Pantery przegrały pierwszy mecz z Reading Bulldogs, Pszczoły uległy w pierwszym starciu Swindon Robins, a Piraci ulegli na wyjeździe Orłom z Eastbourne.

 

Zespół, który wygrał zasadniczy sezon siedmiokrotnie sięgał po tytuł mistrza Elite League. Piraci są w tym elemencie wyjątkowymi specami zdobywając złoty medal w latach 2003, 2004, 2008, 2011, 2014. Peterborough wygrało regularną część sezonu 2006, a Coventry było na szczycie tabeli po zasadniczej rundzie w sezonie 2007.

 

Jednak Mark Lemon czerpie ogrom nadziei bazując na dwóch zwycięstwach Asów nad Piratami przy Kirky Lane. 29 czerwca Zagar poprowadził Belle Vue do wygranej 49-44. Matej wykorzystał jokera, bo po 6 wyścigach Piraci prowadzili z Asami 23-13. Słoweniec zdobył 16 punktów. Z kolei 3 sierpnia Belle Vue wygrało z Poole 53-39. Wówczas po 5 wyścigach przewagę 10 punktów wypracowali gospodarze. Magic Janowski przywiózł 4 punkty jako joker w szóstym wyścigu. Zagar wykręcił 11 punktów + bonus w 4 startach, a w ekipie Piratów prym wiedli Maciej Janowski (11 + bonus) oraz Dakota North (10 + 2). 14 punktów zaliczki – to brzmi jak sen, ale Lemo marzy o wykonaniu kangurzego susu przed wyprawą do hrabstwa Dorset…

Tomasz Lorek, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze