Przełamanie Wisły, Jagiellonia w kryzysie
Zaczęło się od gola dla Jagiellonii, ale potem strzelali już tylko zawodnicy Wisły. Zespół z Krakowa wygrał 4:1 i wreszcie może odetchnąć.
W Białymstoku spotkały się dwie drużyny ze sporymi problemami, które w kryzys wpadły w tym samym czasie, mniej więcej pod koniec września. Wisła Kraków nie potrafiła strzelić gola w trzech, ostatnich meczach. Jagiellonia traci ostatnio sporo goli. Krakowianie mogli mieć nadzieję, że słaba obrona rywali pomoże zdobyć gola - ostatnio bramkarza rywali udało się pokonać 19 września.
Jubileusz Surmy i zwycięstwo Ruchu
Zespół z Białegostoku mógł liczyć, że skoro Wisła nie strzela, to jeszcze na ten jeden mecz przedłuży swoją niemoc i wreszcie uda się nie stracić gola.
W piątkowy wieczór Wisła swój kryzys przełamała, Jagiellonia pogłębiła i obie drużyny na to solidnie zapracowały. Piłkarze z Krakowa od początku spotkania ruszyli na swoich rywali, zdobyli przewagę i widać było, że bardzo chcą zdobyć gola. W meczu drużyn na podobnym poziomie w polskiej ekstraklasie nieczęsto się zdarza, żeby to goście byli częściej przy piłce. A tak właśnie było w Białymstoku.
Jedynym pomysłem Jagiellonii na grę w ataku były długie piłki w kierunku Piotra Grzelczaka, a wiślacy grali szybko i z pomysłem. Paweł Brożek świetnie podał do Łukasza Burligi, ale ten przegrał pojedynek z Łukaszem Drągowskim. Kilka minut później Maciej Jankowski nie trafił w dogodnej sytuacji w bramkę.
Jagiellonia zdobyła gola po rzucie rożnym i świetnym dośrodkowaniu Konstantina Wasiljewa. Igor Tarasovs wbiegł w pole karne, zaspał Maciej Sadlok i gospodarze cieszyli się z prowadzenia. Ile było tej radości? Może nie trwała nawet 60 sekund. Już w pierwszej akcji po wznowieniu gry Filip Modelski sfaulował Burligę, a Paweł Brożek wykorzystał rzut karny.
Jeśli ktoś myślał, że przerwa coś zmieni, to się srodze rozczarował. Jeśli Michał Probierz krzyczał w szatni, to jego głos trafiał w próżnię, bo obraz gry się nie zmienił. To Wisła rozgrywała piłkę, a Jagiellonia za nią biegała. Kiedy trzeba było, to goście przyspieszali, jak w 62. minucie, kiedy Brożek podał do Burligi, ten odegrał krzyżakiem Jankowskiemu, a skrzydłowy Wisły huknął z pierwszej piłki i dał gościom prowadzenie. I co? I znowu Jagiellonia nie odpowiedziała. Co więcej, straciła trzeciego gola po rzucie rożnym i strzale Jankowskiego (nie popisał się Rafał Augustyniak). Przy ospałych graczach gospodarzy, nawet Boban Jović czy Richard Guzmics wyglądali na wirtuozów. Jeszcze Taras Romańczuk po rykoszecie trafił w poprzeczkę i to było wszystko, na co było stać piłkarzy Michała Probierza. Za chwilę i tak stracili czwartego gola po strzale Wilde Donalda Guerriera. Obrońcy Jagiellonii patrzyli na to z daleka.
Wisła może odetchnąć, wygrała i pokazała niezły futbol. Jagiellonia musi szukać pomysłu na wyjście z kryzysu i załatanie dziur w obronie, bo dno tabeli niebezpiecznie się przybliża.
Jagiellonia Białystok - Wisła Kraków 1:4 (1:1)
Bramki: I. Tarasovs (23) - Paweł Brożek (25), M. Jankowski (62, 74), Guerrier (90)
Żółte kartki: Mackiewicz - Jankowski, Guzmics.
Sędziował: Mariusz Złotek (Stalowa Wola). Widzów: 10 120.
Komentarze