Janisz: Nic nie jest dane na zawsze

Sporty walki
Janisz: Nic nie jest dane na zawsze
fot. PAP

Holly Holm nokautując w Melbourne Rondę Rousey przewróciła świat kobiecego MMA do góry nogami. Podobno dwie rzeczy są pewne w naszym życiu – śmierć i podatki. Do dzisiejszego poranka myślałem, że również panowanie Rondy Rousey w kategorii koguciej organizacji UFC. Okazuje się jednak, że nic nie jest dane na zawsze.

Mistrzyni przylatując do Australii rozum zostawiła w rodzinnej Kalifornii, a do Melbourne zabrała pychę i agresję. Chciała być jak legendarny Fiodor Jemielianieko, który w zamierzchłych czasach Pride pokonywał kick-bokserów ich własną bronią. Chciała upokorzyć rywalkę i sprawić, by świat mówił tylko o niej. Arogancja została ukarana. Holly Holm wspaniale taktycznie przygotowana do walki przez Grega Jacksona, rewelacyjnie kontrowała lewą ręką raz po raz przestawiając nos Rousey, odbierając jej oddech, wiarę i urodę. Nawet desperacka próba skręcenia się do ulubionej dźwigni łokciowej została przez Holm sparaliżowana. W drugiej rundzie, gdy „Rowdy” została genialnym unikiem wpuszczona w siatkę oktagonu, mistrzyni nie wytrzymała. Rozjuszona ruszyła na przeciwniczkę, chaotycznie machając rękami i kara spotkała ją za to okrutna. Zimna jak lodowiec pretendentka znów skontrowała sadzając Rousey na deskach, a gdy ta próbowała wstać potwornym kopnięciem okrężnym pozbawiła ją świadomości. Wraz z następnymi ciosami młotkowymi Rondzie zawalił się na głowę nie tylko sufit stadionu, lecz również cały świat. Świat pełen blichtru, którego już zasmakowała, ogromnych pieniędzy, do których się przyzwyczaiła i podziwu dla jej nieludzkich wręcz umiejętności. Przegrała. Wielka Ronda Rousey leżała bezwładnie na podłodze klatki, a świat wszechstylowej walki wręcz wstrzymał oddech. I nadal pozostaje w bezruchu.


To prawda, że MMA bezwzględnie weryfikuje każdą próbę gwiazdorzenia i lansu. Przez drzwi klatki nie sposób się prześlizgnąć. Z niej na własnych nogach wychodzą tylko zwycięzcy.


A my mamy triumfatorkę. W drugiej obronie pasa mistrzowskiego Joanna Jędrzejczyk  bez większych problemów pokonała Valerie Letourneau i nadal panuje w wadze słomkowej. Kanadyjka przetrwała aż pięć rund podczas których Polka zamknęła jej prawe oko. Otrzymała niezliczoną ilość ciosów i kopnięć, a jednak się nie poddała. Joanna prawdopodobnie złamała rękę, a jednak obroniła mistrzowski pas. Jest teraz największa, ma nieskazitelny rekord bez żadnej porażki w karierze, co jest udziałem niewielu. Z obecnych mistrzów UFC bilans bez przegranej ma jeszcze tylko Chris Weidman.


Powiedział kiedyś poeta, że „listopad to dla Polaków niebezpieczna pora”. Miał rację, ale Polek to nie dotyczy. Przegrał o pas Bellatora Marcin Held, przegrali w UFC Piotr Hallmann i Piotr Sobotta.  Joanna Jędrzejczyk oparła się tej serii.


A Holly Holm chętnie da rewanż Rondzie Rousey. Bo mistrzowi, nawet byłemu należy się szacunek.

Andrzej Janisz, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze