Matkowski: Może teraz siódemka okaże się szczęśliwa

Tenis
Matkowski: Może teraz siódemka okaże się szczęśliwa
fot.Cyfrasport

Deblista Marcin Matkowski będzie rozstawiony z "siódemką" w tegorocznej edycji turnieju ATP World Tour Finals. To jego siódmy start w kończącej sezon imprezie masters. - Zobaczymy, czy może tym razem ta cyfra przyniesie mi szczęście - powiedział polski tenisista.

Siódemka jeszcze nigdy nie przyniosła mi szczęścia w tenisie. Liczę na udany start - podkreślił Matkowski.

 

Impreza w Londynie rozpocznie się w niedzielę. Matkowski zainauguruje występ w poniedziałek. W tym roku jego partnerem w masters będzie Serb Nenad Zimonjic. We wszystkich poprzednich występach towarzyszył mu Mariusz Fyrstenberg. Najlepszym wynikiem polskiej pary w tych zawodach jest finał z 2011 roku. - To mój pierwszy masters z Nenadem. Oczywiście chcielibyśmy wygrać. Najważniejsze to wygrać dwa mecze w grupie, a w półfinale już wszystko się może zdarzyć. Stawka jest bardzo wyrównana - zaznaczył Matkowski.

 

ATP World Tour Finals: Efektowne zakończenie sezonu tenisowego w Londynie

 

Nie liczy on na to, że uda mu się powtórzyć wyczyn Agnieszki Radwańskiej, która w tegorocznym WTA Finals w Singapurze awansowała do najlepszej czwórki, mając na koncie tylko jedno wygrane spotkanie w fazie grupowej. - Rzadko kiedy bilans 1-2 daje awans do półfinału. Agnieszce się to udało, a potem wygrała całą imprezę. Wydaje mi się jednak, że w Londynie będzie potrzeba dwóch zwycięstw - przewidywał 34-letni Polak.

 

Jak dodał, przed czwartkowym losowaniem nie miał swojej grupy marzeń. Jego i Zimonjica czekają w pierwszej fazie zmagań pojedynki z Holendrem Jean-Julienem Rojerem i Rumunem Horią Tecau (2.), Chorwatem Ivanem Dodigiem i Brazylijczykiem Marcelo Melo (3.) oraz Francuzami Pierre-Huguesem Herbertem i Nicolasem Mahutem (6.). Wszyscy rywale w tym roku triumfowali w Wielkim Szlemie - odpowiednio - w Wimbledonie, French Open i US Open.

 

Drugą grupę tworzą: broniący tytułu i rozstawieni z numerem jeden Amerykanie Bob i Mike Bryanowie, Brytyjczyk Jamie Murray i Australijczyk John Peers (4.), Włosi Simone Bolelli i Fabio Fognini (5.) oraz Rohan Bopanna z Indii i Rumun Florin Mergea (8.).

 

Matkowski przyznał, że mimo siódmego już startu w kończącej sezon imprezie wciąż ma ona dla niego specjalne znaczenie w porównaniu z innymi zawodami ATP. - Biorą w niej udział najlepsze deble świata, elita. Atmosfera podczas turnieju jest wyjątkowa. W Londynie jest sporo kibiców na trybunach, można też liczyć na polskich fanów - wyliczał.

 

Woli on ten turniej niż odbywający się także w tym mieście wielkoszlemowy Wimbledon. - Tu jest mniej zawodników. Wszystkie zmagania toczą się na jednym korcie, więc cała uwaga skupiona jest na danym meczu - argumentował pochodzący z Barlinka tenisista.

 

Z Zimonjicem tworzy duet od marca. Zanotowali razem kilka dobrych występów, ale ani razu nie cieszyli się ze zwycięstwa, zarówno w turnieju ATP, jak i w Wielkim Szlemie. Impreza w Londynie to ich ostatni wspólny start. W przyszłym roku Polak będzie grał razem z Łukaszem Kubotem. - Czuję niedosyt jeśli chodzi o wyniki współpracy z Nenadem, zdecydowanie. Kilka razy było blisko, ale czegoś zabrakło. Bylibyśmy bardzo szczęśliwy, gdyby udało nam się wywalczyć tytuł na zakończenie. Nie będzie łatwo, ale wierzymy, że jesteśmy w stanie to zrobić - zapewnił Matkowski.

 

W Londynie rywalizować też będzie osiem najlepszych singlistów. Do półfinału awansuje po dwóch najlepszych zawodników z obu grup. Ta sama zasada obowiązuje w grze podwójnej. Rywalizacja zakończy się 22 listopada.

A.J., PAP

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze