Iwańczyk do Ministra Sportu: Niech Pan będzie prawdziwym gospodarzem!

Inne
Iwańczyk do Ministra Sportu: Niech Pan będzie prawdziwym gospodarzem!
fot. Bartłomiej Zborowski / PAP

Nie dam sobie wmówić - mam nadzieję, że Pan również - lansowanej w Polsce przez dekady teorii, że sport to dedykowana rozrywce nisza, której nie należy poświęcać czasu, a już na pewno pieniędzy. Przed Panem mnóstwo pracy i odpowiedzialności. Za sport, za środowisko, z którego się Pan wywodzi.

Szanowny Panie Ministrze,


gabinet Pani Premier Beaty Szydło został zaprzysiężony, exposè zostało wygłoszone, przed Panem, jak i pozostałymi szefami resortów, multum ciężkiej pracy, ale i odpowiedzialność. Nie mniejszej niż w kluczowych resortach, czy to ekonomiczno-gospodarczych, czy społeczno-socjalnych. Nie dam sobie wmówić - mam nadzieję, że Pan również - lansowanej w Polsce przez dekady teorii, że sport to dedykowana rozrywce nisza, której nie należy poświęcać czasu, a już na pewno pieniędzy.

Cieszę się niezmiernie, że w nowym rządzie stanowisko, które Pan objął, nie było lojalnościową synekurą, politycznym fruktem dla tych, dla których zabrakło miejsca w bardziej eksponowanych miejscach. Bardziej eksponowanych, ale wcale nie bardziej prestiżowych. Nie zgadzam się też z zasłyszaną w wielu miejscach, niesprawiedliwą tezą, że powierzenie urzędu 31-letniemu byłemu sportowcowi, to forpoczta do tego, by ministerstwo zlikwidować.

Dla mnie, podejrzewam, że dla ludzi ze środowiska także, jest Pan przede wszystkim człowiekiem sportu, wywodzącym się z ich matki - lekkoatletyki. Dlatego niezależnie od Pana poglądów – a to przecież jasne, że Pan jak i każdy je ma – ufam, że pozostanie Pan człowiekiem sportu, stojącym na straży jego interesów, w obronie prawdziwych fachowców, którzy nie powinni się zmieniać wraz z gabinetem ministra. Mam nadzieję, że nigdy nie stanie Pan przed dylematem: zrealizować polityczną wolę zwierzchników czy bronić niezależności i dobra armii ludzi, z której sam Pan wyszedł.

Stało się już tradycją, że zmieniający się rząd, zwłaszcza kiedy zmienia się siła rządząca, staje się pretekstem do żenujących wojenek. Przede wszystkim propagandowych, bo główne role odgrywają w nich nie tylko ci, którzy stanowiskami się zmieniają, ale i całe stojące za nimi środowiska, dziennikarskie także.

Mam nadzieję, że nie wpisze się Pan w te niezbyt przyjemne, a już na pewno nic nie wnoszące praktyki. Że zamiast dzielić, będzie Pan łączył. Zamiast zrywać ze wszystkim, czego dokonali poprzednicy, nawet jeśli byli to ludzie bardzo odległej Panu politycznej proweniencji, przeanalizuje Pan na chłodno projekty, które warto kontynuować.

A niektóre naprawdę warto. Obliczone na lata akcje - choćby „Stop zwolnieniom z wf”, „Umiem pływać” czy „Mały mistrz” – nie powinny stawać się symbolem któregokolwiek z rządów i ministrów. To programy ludzi sportu dla ludzi, którzy dzięki sportowi mogą być zdrowsi, sprawniejsi i bezpieczniejsi.

Pan to zapewne już wie, ale najprawdopodobniej przyszło Panu sprawować funkcję w trudniejszych niż poprzednikom warunkach. Nie ze względu na to, co Pan po nich zastaje, a wiem, że zastaje Pan całkiem niezły budżet, sportowe wyniki i rosnące wskaźniki, jeśli idzie o sport dzieci i młodzieży. Najpewniej będzie Panu trudniej niż poprzednikom ze względu na czasy, jakie nadchodzą/nadeszły.

Jako minister sportu zmierzy się Pan z rolą tego, który powinien jasno i stanowczo deklarować swoją niezgodę na doping. Nie tylko w warunkach krajowych, ale i międzynarodowych, w których ze względu na własną karierę ma Pan niezłe rozeznanie. Kazus Rosji, systemowego dopingu tam stosowanego przy aprobacie władz, służb specjalnych, a nawet prominentnych działaczy światowej federacji, powinien spotkać się z gremialną niezgodą wszystkich środowisk, niezależnie od flagi, pod jaką występują. Jest to dość oczywiste, ale jak sam Pan zauważył nie dla wszystkich. Nie słyszałem od przedstawicieli narodowych federacji i ministerstw głosu sprzeciwu, raczej koniunkturalną ciszę spowodowaną konformizmem marketingowym lub też świętym spokojem.

Problem dopingu powinien stać się jednym z głównych punktów Pana kadencji. To właśnie na Pana wniosek powinny rozpocząć się prace nad nowelizacją kodeksu postępowania karnego w zakresie dopingu. Rozdźwięk między sankcjami dyscyplinarnymi, w dużej mierze fikcyjnymi, a sankcjami karnymi (w Polsce grożą one tylko tym, którzy podają doping nieletnim) zachęcają do niecnych praktyk. Zresztą potrzebę tych zmian widzą nie tylko ludzie sportu, kibice w ogóle. Tak się złożyło, że występowałem we wtorek przed studentami prawa uczelni, której jest Pan absolwentem. Byli zdumieni, jak łatwo w praktyce można siegnąć w Polsce po niedozwolone środki i że są tacy, którzy nie wahają się tego robić, bo nic za to nie grozi.

Będąc największym sponsorem polskiego sportu ministerstwo pod Pana władzą nie powinno rezygnować z danej przez prawo możliwości kontroli związków/federacji. Przez lata wykpiwały się one swoją autonomią, grożąc sankcjami ze strony struktur kontynentalnych i światowych, mówiły polskim władzom „wara wam”. Nie jestem za ręcznym sterowaniem, ale do czego prowadzi brak jakiegokolwiek nadzoru pokazały przykłady FIFA i IAAF. W poczuciu bezkarności i wszechmocy tamtejsze władze uczyniły sobie z jednostek, którymi kierowały, eksterytorialne przestrzenie do realizacji swoich mafijnych interesów.

W polskim sporcie są i kolejne sprawy do rozwiązania, których powinien być Pan inicjatorem. Choćby ustawy hazardowej, która w aktualnej formule i nieskutecznej jej egzekucji naraża polski sport i Państwo w ogóle nie tylko na straty finansowe, ale i śmieszność. Jeśli rynek bukmacherski w Polsce w zaledwie 10 proc. jest legalny, to albo należy z daleko idącą starannością karać tych, którzy poruszają się w szarej strefie (są na to instrumenty mimo kolizji z prawem unijnym), albo należy otworzyć rynek i dać wszystkim równe, sprawiedliwe szanse, o co apeluje m.in. prezes PZPN Zbigniew Boniek. Nie wierzę, że polskiemu sportowi, polskiej gospodarce w ogóle, nie przydadzą się uciekające co miesiąc dziesiątki milionów złotych.

Nie piszę do Pana w trosce o topowych sportowców, bo wiem, że jako były reprezentant Polski nie pozwoli Pan zrobić im krzywdy, skoro są nie tylko ambasadorami Polski na świecie, ale też wzorem i inspiracją dla młodych ludzi. Dlatego na koniec zwrócę się do Pana z perspektywy kibica. Z prośbą, tak jak do poprzedników, o halę widowiskowo-sportową w stolicy. To naprawdę wstyd, by europejska metropolia nie mogła gościć zagranicznych kibiców i sportowców na globalnych imprezach, choćby zbliżających się mistrzostwach Europy w piłce ręcznej. Nie wierzę też, że nie doprowadzi Pan – jako były biegacz - do sytuacji, w której będziemy mogli oglądać wielkie imprezy lekkoatletyczne na obiekcie z prawdziwego zdarzenia.

Życzę Panu powodzenia, przed Panem niełatwe cztery lata, ale doskonale Pan wie, wynosząc to ze sportu – tyle wyjmiesz, ile włożysz. Jeśli będzie w Panu tyle woli i zapału, by polski sport wciąż szedł w górę, zostanie Pan zapamiętany na lata jako dobry gospodarz tego środowiska. Jeśli wybierze Pan wygodną rolę tego, który usiłuje jedynie przetrwać, stanie Pan w jednym szeregu z armią zapomnianych urzędników, po którym zostanie jedynie wpis w Wikipedii.

Przemysław Iwańczyk, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze