Piłkarz AS Roma zamachowcem?
Nasze umysły zaczynają płatać coraz bardziej koszmarne figle. W dniach, kiedy trwa polowanie na bestialskich zamachowców z Paryża, kiedy sport także staje się zakładnikiem światowej przemocy, jej ofiarą stajemy się powoli wszyscy. W najprostszych sytuacjach. Przekonał się o tym piłkarz Romy.
Ilu z nas ma już rozwiązanie światowego problemu z terroryzmem? Ilu zna odpowiedź na pytanie, kto jest za co winien? Właśnie dotarła wiadomość z Belgii, gdzie czekający na powrót do Rzymu Radja Nainggolan został wzięty za terrorystę. Wygląd pomocnik Romy i reprezentant Belgii ma rzeczywiście osobliwy, ale stąd do wezwania policji jest jeszcze cała wieczność. Stało się inaczej.
Bomby w Hanowerze to jednak nie fikcja?!
Na szczęście policjanci oczekujący na piłkarza w jego pokoju hotelowym okazali się fanami futbolu i szybko rozpoznali gwiazdę Serie A.
Sport na celowniku
To tylko epizod z ostatnich dni, ale jakże wymowny. Europy stoi w obliczu wielkiego zagrożenia i szuka rozwiązania. Sport staje się celem terrorystów. Wszak odwołano już dwa piłkarskie mecze międzynarodowe, a trwa dyskusja co zrobić z przyszłorocznymi mistrzostwami Europy w piłce nożnej, które rozegrane mają być nad Sekwaną.
W takich okolicznościach jeszcze bardziej wymowny jest dla mnie szereg przykładów w całego Starego Kontynentu, które nie tyle wyrażają solidarność z ofiarami paryskich ataków, ile próbują pójść krok dalej i apelować o rozsądek. „Stop terrorism” brzmiał napis na koszulkach siatkarzy PGE Skry Bełchatów i Cucine Lube Banca Marche Civitanova, które nałożyli przed środowym spotkaniem Ligi Mistrzów.
- To jasna wiadomość i myślę, że nie ma co jej za bardzo komentować. Musimy zjednoczyć się w tym przesłaniu – powiedział po spotkaniu z Włochami Karol Kłos, środkowy Skry i reprezentacji mistrzów świata.
- Cieszę się, że wraz z tą wspaniałą publicznością mogliśmy wysłać w świat wiadomość – dodał Ivan Miljković, legendarny atakujący z Serbii. - To bardzo ważne, aby nie poddawać się, pamiętać o tych, którzy zginęli i powiedzieć głośno: skończmy z przemocą.
Rzym, Londyn...
To pozornie małe gesty, które zwielokrotnione będą miały swoją moc. Reszta być może nie należy już do nas, a do odpowiednich służb. Od nas jednak zależy, czy przestraszymy się – realnego jednak – zagrożenia, czy będziemy starali się ocalić życie, a w wymiarze codziennym także europejski sport. On musi przetrwać z nami.
Nainggolan być może szybko zapomni o incydencie w Antwerpii, ale za chwilę przywdzieje barwy Romy i stanie przed kolejnymi zagrożeniami. Wszak „Rzym, Londyn i Waszyngton mają być następne”. Wszak służby ostrzegają przed realnymi zagrożeniami ataków w stołecznym i mediolańskim metrze. Niech więc Nainggolan będzie symbolem tego co jest rzeczywistym zagrożeniem, ale i odpowiedniego podejścia do walki z nim...
Komentarze