Hanzel dla Polsatsport.pl: Piast to ewenement! Co oni wyprawiają?

Piłka nożna

Jak każdy jestem zaskoczony tym co wyprawia Piast. Chyba nikt przed sezonem nie ośmieliłby się powiedzieć, że gliwiczanie po osiemnastu kolejkach będą przewodzić ligowej stawce z siedmiopunktową przewagą nad drugą Legią. Jest to prawdziwy ewenement, ale widać w tym pieczęć trenera Latala - mówi Polsatsport.pl były gracz lidera Ekstraklasy Łukasz Hanzel.

Adrian Janiuk: Gra na zapleczu Ekstraklasy w drużynie Wigier Suwałki była dla Pana czymś w rodzaju ostatniej deski ratunku niż raczej planowana?

 

Łukasz Hanzel: Gdy wygasł mój kontrakt z Piastem Gliwice pojawiały się różne opcje z klubów ekstraklasowych, a nawet kierunek zagranicznych wchodził w grę. Pojawiła się oferta z Grecji, ale na ostatniej prostej temat upadł. Chodziło o kwestie finansowe. Grecy nie chcieli przedstawić gwarancji wypłacalności. Każdy doskonale wie, że w Grecji panuje obecnie kryzys, dlatego gra w tamtejszej lidze wiązała się z dużym ryzykiem. W międzyczasie dwie ekstraklasowe drużyny, które wykazywały zainteresowanie pozyskały innych zawodników. Długo pozostawałem bez klubu aż w końcu pojawiła się propozycja z Wigier. Była już połowa września, rozgrywki na dobre wystartowały, dlatego jestem wdzięczny działaczom, że mogłem zakotwiczyć w Suwałkach.

 

1 liga. Skróty wszystkich meczów 19. kolejki

 

Pojawił się jeszcze temat Jagiellonii Białystok. Mówiło się, że trenował Pan z drużyną Michała Probierza.

 

Mówiąc precyzyjnie odbyłem tylko jeden trening z Jagiellonią. Trener Probierz zapewniał mnie, że wszystko jest na dobrej drodze, abym trafił do jego drużyny. Skoro szkoleniowiec był na tak, to być może działacze z Białegostoku stwierdzili inaczej. Temat szybko się rozwiał, więc nie ma co do tego wracać tym bardziej, że sam nie wiem do końca, o co chodziło.

 

Zawarł Pan dżentelmeńską umowę z działaczami Wigier. Na czym ona dokładnie polega?

 

Porozumieliśmy się z włodarzami w ten sposób, że w zimie zastanowimy się, co dalej z moją przyszłością. Prezes Dariusz Mazur poszedł mi na rękę i już w zimowym okienku transferowym mogę zmienić otoczenie. Od pierwszego dnia mojego pobytu w klubie mówiłem, że moim celem jest gra w Ekstraklasie. W lecie z różnych względów się to nie udało, ale wierzę, że szybko uda mi się wrócić do gry na najwyższym poziomie. Jeżeli nie będzie to możliwe zimą to dostałem zapewnienie, że będę mógł kontynuować grę w Wigrach do końca sezonu.

 

Pojawiły się już jakieś propozycje z klubów ekstraklasowych?

 

Coś jest na rzeczy, ale wolę póki co o tym nie mówić, żeby nie zapeszyć. Najlepszym przykładem dla siebie jestem ja sam jeśli chodzi o najbliższe plany. Latem też wydawało się, że nie będę miał problemów ze znalezieniem klubu w Ekstraklasie, jednak okazało się inaczej. Dlatego wolę spokojnie poczekać i zbytnio się nie nastawiać. Dopóki porozumienie nie będzie zawarte na papierze nie pisnę ani słówka (śmiech).

 

Jak ocenia Pan poziom I ligi? Jest Pan nim pozytywnie zaskoczony czy te rozgrywki nie zrobiły na Panu większego wrażenia?

 

Kilka ładnych lat temu występowałem w I lidze jeszcze w barwach Zagłębia Lubin po karnej degradacji. Od tamtego momentu te rozgrywki za bardzo się nie zmieniły. Trzeba przyznać, że jest bardzo dużo walki. Praktycznie wszystkie zespoły, z którymi przyszło się nam mierzyć są nieustępliwe. Na pewno gra jest bardziej szarpana niż w Ekstraklasie, a niespodzianki zdarzają się prawie w każdej kolejce. Przepis dotyczący określonej liczby młodzieżowców, którzy muszą być  na boisku jest bardzo rozsądny. Siłą rzeczy na zapleczu gra więcej młodych zawodników, ale działa to tylko na plus.

 

Przygoda z Wigrami rozpoczęła się dla Pana dość pechowo. W pierwszych spotkaniach drużyna z Suwalszczyzny zanotowała kilka porażek najczęściej po 0:1.

 

Niestety to fakt. Bardzo często brakowało nam po prostu szczęścia zwłaszcza w meczach u siebie. Graliśmy atakiem pozycyjnym, prowadziliśmy grę, ale na końcu zawodziła skuteczność. Nawet w starciach z liderem Wisłą Płock czy z bydgoskim Zawiszą mieliśmy przewagę, ale ostatecznie nic z niej nie wynikało. Odkąd jestem w zespole to nie przytrafiła się nam porażka większa niż jedną bramką, jednak to marne pocieszenie jak nie zdobywa się punktów. Piłka nożna ma to do siebie, że jest nieprzewidywalna i czasami tak się dzieje, że nie wygrywa zespół, który dominuje. Chłopaki z drużyny mówili, że rok temu byli praktycznie niepokonani na własnym boisku, a teraz jest z kolei na odwrót. Ciężko nam się gra u siebie, a zdecydowanie lepiej czujemy się na wyjazdach. Nie potrafię logicznie wyjaśnić z czego to wynika.

 

Mecz kończący tegoroczne rozgrywki I ligi był dla Pana sentymentalnym powrotem do Katowic. Do tego Wigry wygrały po trudnym meczu z Rozwojem (3:1), a Pan był wiodącą postacią swojej drużyny. Zdobyty gol i asysta sprawiły, że pogrążył Pan swój dawny zespół.

 

Można śmiało powiedzieć, że nasze zwycięstwo narodziło się w ogromnych bólach, bo przegrywaliśmy z Rozwojem. Do tego przy stanie 0:1 katowiczanie mieli groźną okazję, po której najpierw Adam Czerkas, a potem Dominik Kun mogli wpisać się na listę strzelców. Wówczas byłoby bardzo trudno się nie podnieść. Na szczęście mój gol z rzutu wolnego sprawił, że na przerwę schodziliśmy remisując. Po zmianie stron dorzuciliśmy dwa gole i mogliśmy odetchnąć. Odbiegając od samego meczu to cieszyłem się na myśl, że wrócę na stadion Rozwoju. Klub, w którym występowałem przez dwa lata obchodził 90-lecie, dlatego fajnie było móc tam ponownie zawitać. To właśnie Rozwój dał mi szansę wypłynięcia na szerokie wody, więc do Katowic wracałem z dużą przyjemnością.

 

Czerkas: Rozwój nie jest faworytem, tylko kopciuszkiem

 

Dużym zaskoczeniem był fakt, że nie przedłużył Pan kontraktu z Piastem Gliwice. Trener Radoslav Latal stawiał na Pana, dlaczego więc nie został Pan przy Okrzei?

 

Zimą został przedstawiony mi nowy kontrakt, ale wówczas trenerem był Angel Garcia Perez, u którego grałem w kratkę. Nie zdecydowałem się na przedłużenie umowy, bo nie wiedziałem do końca jaka będzie moja rola w zespole. Pomyślałem wtedy, że może nadszedł czas na zmianę. W zimowym okienku transferowym klub mnie przyblokował i musiałem zostać. W międzyczasie doszło do zmiany szkoleniowca. Trener Latal postawił na mnie i chciał, żebym został na pokładzie, ale wtedy nie było woli klubu ani do końca mojej. Jestem jednak wdzięczny trenerowi Latalowi, że pomimo wygasającego kontraktu nie odsunął mnie od składu tylko konsekwentnie korzystał z moich usług. Chociażby po tym widać dużą klasę czeskiego szkoleniowca.

 

Pan zapewne też jest zaskoczony niesamowitą postawą Piasta Gliwice w tym sezonie? Co prawda lider z Gliwic zaliczył w ostatniej kolejce potknięcie w Zabrzu, ale gra Pana byłej drużyny wzbudza podziw.

 

Jak każdy jestem zaskoczony tym co wyprawia Piast. Chyba nikt przed sezonem nie ośmieliłby się powiedzieć, że gliwiczanie po osiemnastu kolejkach będą przewodzić ligowej stawce z siedmiopunktową przewagą nad drugą Legią. Jest to prawdziwy ewenement, ale widać w tym pieczęć trenera Latala.

 

Latal: Nadszedł trudny moment

 

W takim razie w czym tkwi sekret świetnej postawy Piasta?

 

U trenera Latala wszystko musi być, że tak powiem na tip - top. Jego warsztat pracy jest naprawdę bardzo szeroki. To połączenie czeskiej myśli szkoleniowca z niemiecką dyscypliną. Kto, nie wykonuje jego poleceń w stu procentach to nie gra. On nie patrzy na nazwiska tylko na postawę na treningach. Do tego jego zespół jest świetnie przygotowany fizycznie. Trzeba również przyznać, że transfery, których dokonał latem trener Latal wręcz idealnie się sprawdziły. Nikt nie może mu zarzucić, że sprowadził swoich rodaków po znajomości. Zawodnicy tacy jak Nespor czy Vacek są gwiazdami nie tylko Piasta, ale całej naszej ligi. Widać, że spotkała się grupa ludzi, która znakomicie się rozumie i są tego efekty.

 

Co, Pana zdaniem jest obecnie największą siłą Piasta?

 

Piastunki mają bardzo dobrych piłkarzy na poszczególnych pozycjach, ale największą siłą jest właśnie trener. Latal dał tej drużynie nową jakość i zupełnie inne spojrzenie. Uczynił z zawodników Piasta zwycięzców. W mediach sporo się mówi, jacy piłkarze opuszczą Gliwice na rzecz mocniejszych klubów. Uważam, że kto by nie odszedł, to nie będzie to wielkim problemem pod warunkiem, że nie będzie to sam Radoslav Latal. To byłoby największe osłabienie lidera naszej Ekstraklasy.

 

Gole Łukasza Hanzela zobacz w materiale wideo.

Adrian Janiuk, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze