Obraniak dla Polsatsport.pl: Dostałem ofertę z Legii

Piłka nożna
Obraniak dla Polsatsport.pl: Dostałem ofertę z Legii
fot. PAP

31-letni Ludovic Obraniak wciąż liczy na powrót do reprezentacji Polski. Z piłkarzem Maccabi Hajfa rozmawialiśmy o bezpieczeństwie na Euro 2016, mocnych stronach Adama Nawałki, walce o mistrzostwo Izraela i ofercie z Ekstraklasy. – Dzwonili do mnie z Legii. To dobry klub, ale nie był w stanie spełnić moich warunków – powiedział w rozmowie z Polsatsport.pl Obraniak.

Sebastian Staszewski: Co zamierza Pan robić podczas mistrzostw Europy?

 

Ludovic Obraniak: Na pewno będę we Francji. Być może bardzo blisko turnieju.

 

Jako kto?

 

Mam nadzieję, że jako piłkarz. A jeśli nie, to zobaczycie już w czerwcu. Na razie nie mogę mówić o szczegółach.

 

Boniek został dziadkiem! Prezes PZPN pęka z dumy

 

Co zaoferuje nam w czerwcu Francja?

 

Wyjątkowych ludzi i styl życia. Polska zagra w Paryżu, a to stolica świata. Można tam odkryć naprawdę wiele. Piłkarze nie będą mieli czasu na zwiedzanie, ale kibice poczują się jak w siódmym niebie. W jednym bistro znajdą Francję, w kolejnym klimaty latynoskie, a kawałek dalej – Afrykę. Nicea jest piękna, a Marsylia ma fantastyczny stadion z najlepszymi kibicami. Atmosfera przypomina tam trochę tę z Signal Iduna Park w Dortmundzie. Uwielbiam też miasta, w których grałem: Lille i Bordeaux.

 

Euro będzie bezpieczne?

 

Na pewno. Rząd podjął już działania, które mają sprawić, by w trakcie turnieju nie wydarzyło się nic złego. Niebezpieczeństwo istnieje, atak terrorystów może mieć miejsce wszędzie, ale trzeba nauczyć się z tym żyć. Nie damy się zastraszyć. Wierzymy, że to będzie wspaniałe mistrzostwa.

 

Z bliska obserwował Pan Euro 2012, turniej, który przez UEFA został uznany za jeden z najlepszych w historii. We Francji może być jeszcze lepiej?
 
Trzy lata temu organizacja faktycznie była świetna, ale trudno wypowiadać mi się o reszcie, bo… reszty nie widziałem. Po przegranym meczu z Czechami wróciłem do Francji i byłem zły, smutny, rozgoryczony. Nie miałem siły, aby oglądać Euro w telewizji. Pamiętam jednak, że do niczego nie można było się przyczepić. Nawet media były nam przychylne. Oby więc we Francji było co najmniej tak dobrze, jak w 2012 roku w Polsce i na Ukrainie.

 

Oglądał Pan mecze Polaków w eliminacjach mistrzostw?

 

Obejrzałem oba spotkania z Niemcami, widziałem też mecz w Dublinie z Irlandią. Podobał mi się nasz styl. Graliśmy jak drużyna. To największa siła tego zespołu. Wcześniej mieliśmy dużo indywidualności, a nie było kolektywu. Teraz jest silna grupa, solidarność. Widać to na boisku. To wielka zasługa trenera Nawałki.

 

Nie ma Pan do niego żalu, że Pana nie powołuje?

 

Nie, bo trener dał mi szansę. Grałem ze Szkocją, z Niemcami. Selekcjoner od razu mi się spodobał, bo to człowiek starej daty. Dla niego najważniejsza jest edukacja zawodnika, ciężka praca. Nie gadanie dziennikarzom głupoty, tylko trening. On oczekiwał tego, abyśmy byli wzorami. Przecież reprezentowaliśmy cały kraj. Nawałka prowadził wiele zasad, które na początku być może wydawały się dziwne, ale które miały sens. W zespole jest przecież wiele różnych charakterów, niektóre trudne i trzeba je trzymać w jednej grupie. Panu Adamowi się to udaje. Poza tym bardzo cenię jego szczerość. Nie krytykuje piłkarzy w mediach, tylko mówi wszystko w cztery oczy. A to, że ma mnie w kadrze, rozumiem. Nie byłem z chłopakami w najważniejszych momentach. Wciąż jednak zależy mi na grze w reprezentacji. 

 

Maccabi Hajfa to odpowiednie miejsce, aby 31-letni piłkarz z przeszłością w Ligue 1 i Bundeslidze liczył na powrót do drużyny narodowej?

 

Maccabi to jeden z najlepszych zespołów w Izraelu! A na pewno najpopularniejszy, obok Maccabi Tel-Aviv.

 

Ale piłkarsko wiedzie się wam ostatnio przeciętnie.

 

Sezon zaczęliśmy słabo, ale krok po kroku odzyskujemy stracony do rywali dystans. Wracamy do żywych. Zajmujemy szóste miejsce. Do trzeciego Beitaru Jerozolima tracimy tylko sześć punktów. Wszystko więc jest możliwe. Od marca w Izraelu trwają play-offy, więc głęboko wierzę, że zdobędziemy mistrzostwo. Mamy na to potencjał. Jest piękny stadion, rzesza kibiców i ambitne plany prezydenta Maccabi.

 

Czemu nie wyszło Panu w Niemczech? W Werderze Brema nie zagrzał Pan miejsca. Właśnie od tego momentu Pana kariera zaczęła pikować.

 

Do dziś nie wiem, co poszło nie tak. Na pierwszy rzut oka wszystko powinno być dobrze. Grałem w pierwszych sześciu meczach. Trzy wygraliśmy, dwa zremisowaliśmy. Strzeliłem gola, zaliczyłem asystę. Ludzie mnie chwalili. Później usiałem na ławce i już nigdy nie wróciłem. Po zmianie trenera dowiedziałem się, że dostanę szansę. Dostałem, zagrałem z Mainz i… znów wyleciałem z zespołu. Do dziś nikt mi niczego nie wyjaśnił. Ja dałem z siebie wszystko. W okresie przygotowawczym byłem w gazie. Strzeliłem gola Chelsea Londyn. Ale zamiast grać, oglądałem kolegów siedząc sobie z boku.

 

Może warto było rozważyć przenosiny do Polski? Z Ekstraklasy do reprezentacji jest znacznie bliżej, niż z Hajfy.
 
Czemu nie? Pewnie miałbym więcej szans na pokazanie się selekcjonerowi. Kilka miesięcy temu miałem nawet telefon z Legii. Ktoś pytał czy chciałbym grać w Warszawie i jakie są moje oczekiwania finansowe.

 

I dlaczego nie gra Pan dziś w Legii?

 

Kiedy mu powiedziałem ile chcę zarabiać, od razu stwierdził, że klubu na mnie nie stać. Ten facet od razu był pewny, że różnica w moich oczekiwaniach, a możliwościach klubu, była zbyt duża, aby nawet podejmować rozmowy. Legia to jednak wielki klub. Gra w Europie. Niewykluczone, że może kiedyś jeszcze w Polsce zagram.

 

Sebastian Staszewski, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze