Koncert Stelmetu, Anwil bez szans

Koszykówka

Mistrzowie Polski za wszelką cenę chcieli pokazać, że porażka ze Startem Lublin w poprzedniej kolejce była tylko wypadkiem przy pracy. Zapłacił za to Anwil, który poległ w Zielonej Górze 91:64.

To było najciekawiej zapowiadające się spotkanie 11. kolejki Tauron Basket Ligi. Z jednej strony mistrzowie Polski, grający na co dzień w Eurolidze - zespół naszpikowany gwiazdami polskimi i zagranicznymi: Łukaszem Koszarkiem, Mateuszem Ponitką, Adamem Hrycaniukiem, Dejanem Borovnjakiem, gdzie nawet Szymon Szewczyk siedzi na ławce rezerwowych.

 

Z drugiej strony odradzający się Anwil Włocławek ze zdolnym trenerem Igorem Miliciciem i wielkimi gwiazdami: Davidem Jelinkiem, Chamberlainem Oguchim oraz dwoma świetnymi rozgrywającymi: Robertem Skibniewskim i Kamilem Łączyńskim.

 

Podtekstów i pojedynków do obserwowania było pełno. Najciekawiej zapowiadała się rywalizacja Ponitki z Jelinkiem, dwóch młodych gwiazd reprezentacji Polski i Czech. Obaj potrafią grać dynamicznie i widowisko. Obaj zdobywają sporo punktów. Nic z tego jednak nie wyszło. Stelmet rozwałkował rywali, nie pozostawiając wątpliwości, kto jest teraz najlepszy w Polsce.

 

Po graczach gospodarzy nie było widać zmęczenia rozegranym jeszcze w piątek spotkaniem w Eurolidze. Od początku spotkania ruszyli na rywali agresywną obroną. David Jelinek był męczony w każdej akcji, kiedy minął jednego rywala, natychmiast wyrastał przed nim następny i tak bez końca - od pierwszej do ostatniej minuty. Przez moment wydawało się, że grę pociągnie Oguchi, który trafił kilka razy za trzy punkty, ale w końcu i on zgasł. W trzeciej kwarcie Karol Gruszecki zabrał Jelinkowi piłkę jakby Czech był juniorem i skończył akcję efektownym wsadem.

 

Anwil próbował odpowiedzieć tym samym, naciskał na całym parkiecie, ale gracze Stelmetu sobie z tym radzili. Taka obrona powiększała tylko chaos w obronie Anwilu i momentami Stelmet rzucał z czystych pozucji, a rywale zastanawiali się, kto ma biec do obrony. A zawodnicy gospodarzy trafiali rzut za rzutem - byli właściwie perfekcyjni, szczególnie w drugiej kwarcie, którą wygrali 32:15!

 

Efekt? Gospodarze prowadzili po pierwszej połowie 56:32. W przerwie można się było pocieszać, że Anwil odrobił już w tym sezonie 19 punktów straty (w meczu z Rosą), ale nie tym razem. Stelmet jest zbyt doświadczoną ekipą, żeby wypuścić z rąk takie prowadzenie. Stelmet pokazał muskuły i udowodnił, że jest głównym faworytem do zdobycia mistrzostwa Polski także w tym sezonie. Po mecz Szewczyk, który obchodzi 21 grudnia urodziny (już 33.) dostał od kibiców Stelmetu skrzynkę piwa - będzie w sam raz do uczczenia zwycięstwa.

 

Stelmet Zielona Góra - Anwil Włocławek 91:64 (24:17, 32:15, 20:15, 15:17)

Łukasz Majchrzyk, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze