Było, ale nie minęło. Żenujący rok w wykonaniu Realu Madryt!

Piłka nożna
Było, ale nie minęło. Żenujący rok w wykonaniu Realu Madryt!
fot. PAP

W 2015 roku poziom zażenowania, wstydu i frustracji kibiców Realu Madryt musiał przekroczyć wszelkie dopuszczalne normy. Bycie fanem Królewskich nie jest już tylko ciężkie ze względu na porażki z Barceloną. W ostatnich miesiącach klub sukcesywnie kompromituje się jako instytucja.

Można przecież zakończyć sezon bez żadnego z najważniejszych trofeów. Zdarza się. Inna sprawa, że Realowi zbyt często. Można też przegrać z Barceloną. No dobra, nie można, ale też się zdarza. Jeśli takie niepowodzenia są doprawiane skandalami, żenującymi i nielogicznymi decyzjami, to herb Realu nie może być już bardziej zmieszany z błotem. Lista takich działań jest długa.

Sędzia popłakał się na meczu. Kibice obrazili mu matkę (WIDEO)

Zwolnienie Ancelottiego. To pierwszy grzech Realu, a raczej Florentino Péreza. Z jednej strony mówimy, że nie wolno żyć przeszłością, ale z drugiej ciężko nie brać pod uwagę faktu, że facet dosłownie przed chwilą zdobył La Decimę. A osobiście jestem przekonany, że sezon 2014/15 byłby lepszy, gdyby nie krótka ławka rezerwowych i nieobecność Luki Modrica przez dużą część rozgrywek.


Pérez miał jednak swoją wizję. Nie brał pod uwagę ani zdania piłkarzy, ani kibiców. Jedni i drudzy okazywali Włochowi bezgranicznie wsparcie, ba, wręcz błagali, by ten pozostał na stanowisku. Presidente wolał sobie strzelić w stopę. Jedną i drugą. Najpierw żegnając Włocha, a później zatrudniając Rafaela Beniteza.

Nowy impuls?

- Potrzebujemy kogoś, kto zna Real. Kogoś, kto jest stąd, z Madrytu. Kogoś kto da drużynie nowy impuls i poderwie zawodników - tak wybór Beniteza na trenera tłumaczył Perez. No ale jak człowiek, który ostatni poważny puchar wygrał dekadę temu ma prowadzić do sukcesów Real? Tym bardziej, że nie jest to typ trenera, który dogaduje się z zawodnikami (wspomina o tym Steven Gerrard w swojej biografii). Przecież tacy najlepiej radzili sobie w Realu.

W Valdebebas szybko doszło do kilku zgrzytów. Podobno Benitez, który od zawsze opiera się w swojej pracy na statystykach i wykresach, chciał uczyć zawodników lepszego układania stopy przy podawaniu piłki czy wykonywaniu rzutów wolnych. Jak na takie sugestie mogli zareagować Luka Modrić i Cristiano Ronaldo? Chyba tylko śmiechem. Może się nie znam, ale chyba 30-letnich zawodników na takim poziomie nie da się nauczyć lepszego grania w piłkę. Można nimi mądrze zarządzać i wykorzystać pełny potencjał na boisku, a nie zmieniać coś, co od lat pozwala im grać na najwyższym poziomie.


Rafa szybko stracił zaufanie piłkarzy (o ile w ogóle kiedyś je zdobył) i trybun. Santiago Bernabeu każdy mecz zaczyna od solidnej porcji gwizdów i tylko czeka na kolejne potknięcie, licząc na zatrudnienie Zinedine'a Zidana.

Haniebne pożegnanie

W Madrycie pojawił się Benitez, a z klubu odszedł Iker Casillas. A raczej został wypchnięty, wręcz wyrzucony. Krótka konferencja prasowa i "ustawione" pożegnanie na murawie Bernabeu. Bardziej przypominało to sztuczną szopkę, którą na swoją cześć organizują współcześni dyktatorzy. W takim stylu Real rozstał się z legendą. Człowiekiem, który w klubie spędził 25 lat, a z pierwszą drużyną zdobył 19 tytułów! To wszystko na co zasłużył?
 
Oczywiście cała sytuacja ma też drugie dno, bo przecież na następcę Casillasa namaszczono Davida De Geę. O zawodnika Manchesteru walczono przez całe lato. Tradycyjnie Perez chciał dopiąć wszystko na ostatnią chwilę, ale tym razem nie miał tyle szczęścia. Nie zadziałał faks, dokumenty gdzieś utknęły i z transferu wyszły nici. Kolejna kompromitacja.

A kto wyszedł na tym najgorzej? Keylor Navas. Miał zostać włączony w transfer De Gei i grać w Manchesterze. Jak musi czuć się facet, który jeszcze w sierpniu był zbędny, a teraz jest numerem jeden w bramce i wręcz musi prezentować świetną formę? Mało tego, ma świadomość, że przy najbliższej okazji będzie musiał odejść, bo Perez marzy o Hiszpanie.

Real został też… Legią. To błąd, którego najłatwiej można było uniknąć. Teraz już nieważne kto, kiedy i w jaki sposób zawinił. Klubowi z tej półki nie przystoi żegnać się z Pucharem Króla przez źle policzone kartki! Chyba lepiej byłoby najzwyczajniej przegrać z Cadiz i w tradycyjny sposób odpaść z rozgrywek. Zamiast tego tradycyjna spychologia, dziesiątki odwołań do kolejnych instancji i pytania, czy kierownikiem drużyny nie jest przypadkiem pani, która kiedyś pracowała w Legii. Gdzie ten profesjonalizm?
 
Grzechy i grzeszki
 
Dopełnieniem przygnębiającego obrazu jest oczywiście fatalna postawa w starciu z Barceloną i upokarzająca porażka 0:4 na własnym stadionie. Jednak lista przewinień i niedopatrzeń jest znacznie dłuższa. W tym sezonie zawodnicy Realu doznali blisko 20 kontuzji mięśniowych. Przyczyny mogą być różne, chociażby źle przepracowany okres przygotowawczy. Ale piłkarze widzą inny powód. Doktor Olmo, czyli człowiek, z którym nie lubią pracować i z którego metod nie są zadowoleni. Mimo tego klub wciąż nie zdecydował się na wymianę szefa sztabu medycznego, a problemy z urazami wciąż się piętrzą.
 
Pamiętajmy też o skandalu, który wywołał Karim Benzema. Szantaż i sekstaśma - to nie są rzeczy, które powinny być kojarzone z piłkarzami Realu. Jednak i taka plaga dotknęła w tym sezonie Królewskich. Gdzieś pośrodku całego tego bałaganu są też śmieszne historie. Podobno klubowe media mają zakaz pokazywania "łysiny" Presidente. To taki hiszpański klimat, ale niejako dopełnia obraz ostatnich miesięcy i rozpaczliwe próby ratowania wizerunku klubu.
 
A na horyzoncie...
 
...kolejne złe informacje. Zacznie się pewnie od zwolnienia Beniteza, co w gruncie rzeczy ośmieszy Pereza. Zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę publiczne okazanie wsparcia i zaufania po porażce z Barceloną. W dalszej kolejności szykują się odejścia kluczowych zawodników. Cristiano Ronaldo, James Rodriguez, Toni Kroos - to ci najbardziej niezadowoleni ze współpracy z Benitezem. Z transferami z klubu może być jednak problem... Bo nie będzie również żadnych wzmocnień. A to za sprawą zakazu transferowego, który zostanie nałożony na klub z tego samego powodu co ostatnio na Barcelonę.
 
Problem goni problem. Real to najlepszy klub XX wieku. Szacunek i prestiż roztrwonił w zaledwie kilkanaście lat nowego stulecia, szczególnie w kończącym się roku. Cóż, pozostaje niecałe 90 lat na naprawę zszarganego wizerunku.

Mateusz Majak, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze