Pindera: Husaria czeka na lepsze czasy

Sporty walki
Pindera: Husaria czeka na lepsze czasy
fot. Polsat Sport

World Series of Boxing się kurczy, nowy sezon niestety bez polskiej drużyny. O tym, że Husaria poczeka na lepsze czasy Jarosław Kołkowski, szef Hussars Poland mówił w Puncherze kilka tygodni temu.

Wiele zmieniło się w tym okresie, do władzy w Polskim Związku Bokserskim doszli nowi ludzie i zaprowadzają swoje rządy. Mamy nowego prezesa, trenera kadry narodowej kobiet i mężczyzn, sekretarza generalnego. Niby były konkursy, ale jakby ich nie było, bo stanowiska te objęli jedyni właściwi do ich objęcia. Dla mnie nie było to zaskoczeniem, bo nazwiska te wymieniano jeszcze przed związkowymi wyborami. Tylko po co te fikcyjne konkursy, po co ta ściema?

 

Dziś wiemy jedno, polskiej drużyny nie zobaczymy w rozgrywkach WSB, polskich pięściarzy nie ma nawet w drafcie, co oznacza, że nie będą mieć szansy pokazać się w innych drużynach, nie ma ich też  w projekcie APB (AIBA Pro Boxing).  A wystarczy tylko spojrzeć ile medali na igrzyskach w Rio de Janeiro zdobyli ci, którzy brali w nich udział. Absencja Polaków w obu tych projektach, to porażka już na starcie nowych władz, to pierwsza porażka polskiego boksu w nowym czteroleciu olimpijskim.

 

A przecież dzięki występom w WSB Tomasz Jabłoński wywalczył awans na igrzyska w Rio. W pewnym stopniu dotyczy to również Igora Jakubowskiego, który podobnie jak Jabłoński najpierw zdobył srebrny medal mistrzostw Europy w Bułgarii, by w kolejnym roku sięgnąć po olimpijski paszport podczas turnieju kwalifikacyjnego w Baku.

 

Obaj zyskali renomę swoimi występami w WSB, tam ich poznali sędziowie, międzynarodowi działacze. Dziś takiej możliwości nikt z polskich pięściarzy mieć nie będzie.  A co z Tomkiem i Igorem? Trudno powiedzieć, najpierw muszą się wyleczyć, a dopiero później zdecydować jaką iść drogą.

 

Na pewno będzie brakowało w nadchodzącym sezonie występów Husarii, choć przecież wielkiej kariery w WSB nasza drużyna nie zrobiła. Ale 42 mecze w trakcie czterech sezonów sprawiło, że zespół mocno zaznaczył swoją obecność w tych rozgrywkach, a Jarosława Kołkowskiego i menedżera Jacka Szelągowskiego znali wszyscy liczący się ludzie w AIBA. Organizacyjnie bowiem zdali egzamin wzorowo.

 

Teraz przyjdzie czekać, pytanie tylko jak długo, na powrót Husarii. Wierzę, że kiedyś wróci, tak jak wrócili do WSB Francuzi czy Włosi. Wiele innych drużyn woli jednak poczekać na lepsze czasy. Stąd tylko 12 zespołów zgłoszonych do tych rozgrywek.

 

A władze AIBA  mimo rozlicznych, wewnętrznych problemów robią dobrą minę do złej gry. W minionych dniach w szwajcarskim Montreux obchodzono 70 lecie tej organizacji. Nie zabrakło tam wielkich gwiazd, na czele z Władimirem Kliczką, złotym medalistą igrzysk w Atlancie (1996), a później mistrzem zawodowego boksu. Rozdano liczne nagrody najlepszym zawodnikom, trenerom, działaczom, ale nie w każdym przypadku słusznie. Cenię bardzo Irlandczyka Billy Walsha, nowego trenera amerykańskiej federacji, ale w Rio de Janeiro królem polowania bez wątpienia byli szkoleniowcy Uzbekistanu – siedem medali w turnieju męskim, w tym Puchar Vala Barkera dla Hasanboja Dusmatowa, złotego medalisty najlżejszej kategorii, są tego najlepszym dowodem.

 

Polaków w gronie nagrodzonych w Montreux niestety nie było, dalej jesteśmy w głębokim cieniu gwiazd.

Janusz Pindera, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie