Amerykańskie rodzeństwa brylują w Melbourne

Tenis
Amerykańskie rodzeństwa brylują w Melbourne
fot. PAP

Tegoroczny wielkoszlemowy turniej tenisowy Australian Open jest popisem amerykańskich rodzeństw. W finale singla zmierzą się siostry Serena i Venus Williams, o tytuł w deblu - już po tej samej stronie kortu - zagrają bliźniacy Mike i Bob Bryanowie.

Rozstawiona z numerem drugim Serena bez straty seta awansowała do finału i jasno zasygnalizowała, że myśli o rekordowym, w liczonej od 1968 roku Open Erze, 23. wielkoszlemowym tytule w singlu i odzyskaniu miana pierwszej rakiety świata, które straciła jesienią.

 

Obecność 35-letniej zawodniczki w finale Wielkiego Szlema w ostatnich latach to norma. W dwóch poprzednich sezonach wystąpiła w nim sześć razy, a dwukrotnie - w US Open - zatrzymała się rundę wcześniej. Na 15. w karierze występ w takim spotkaniu Venus kibice czekali osiem lat. Dziewięć razy za przeciwniczkę miała młodszą o rok siostrę. Przeważnie - sześć razy - wygrywała druga z tenisistek. W przeszłości doszło już do finału w Melbourne między słynnymi Amerykankami - w 2003 roku sukces świętowała Serena.

 

Pojedynki między siostrami Williams - zwłaszcza finały - budziły w przeszłości nieraz kontrowersje. Sugerowano, że jedna z nich czasem specjalnie przegrywała, a na korcie brakowało sportowej walki. Serena nie kryje, że darzy siostrę ogromnym szacunkiem.

 

- Jestem z niej dumna. Jest dla mnie wzorem, to moja starsza siostra. Jest moim światem, moim życiem, bardzo wiele dla mnie znaczy. Nie mogłabym być szczęśliwsza niż teraz, gdy obie jesteśmy w finale. To było nasze największe marzenie - podkreśliła w czwartek.

 

Venus nie pozostała jej dłużna. Wspominając ich australijski finał sprzed 14 lat oceniła, że był to "królewski mecz".

 

- Nie byłam w stanie wtedy jej pokonać, była taka dobra. Czy chcę wygrać? Oczywiście, ale nie rozpatruję tego w kategoriach rewanżu za tamto spotkanie. Kiedy gram przeciwko Serenie, to walczę z najlepszą przeciwniczką z możliwych. Mimo że to moja siostra, to nie mam kłopotu, by grać przeciwko niej. To nie będzie łatwe spotkanie, bo spotkają się dwie zawodniczki, które wiedzą co to rywalizacja. Trzeba zdominować zawodniczkę po drugiej stronie. A tak się składa, że jest to moja siostra, która jest niesamowita - podsumowała.

 

Przeciwko sobie nie muszą walczyć zazwyczaj Bryanowie, bo ma to miejsce tylko wtedy, gdy podczas turnieju wielkoszlemowego trafią na siebie w mikście. Zazwyczaj razem cieszą się z sukcesów. Tak było też w czwartek, gdy awansowali do finału deblowych zmagań w Melbourne. O tytuł w tej imprezie powalczą po raz 10. Na koncie mają sześć triumfów w Australii - ostatni z nich wywalczyli cztery lata temu.

 

Bliźniacy z USA, którzy w kwietniu skończą 39 lat, są najbardziej utytułowanym duetem tenisowym w historii. W ich dorobku jest wspólnych 16 zwycięstw w Wielkim Szlemie.

 

- Myślę, że nadal gramy tylko dlatego, że tkwimy w tym razem. Gdy twój brat bliźniak jest twoim najlepszym przyjacielem, to pomaga wytrzymać w cyklu ATP 19 lat - zaznaczył Mike.

AŁ, PAP
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie