Garczarczyk z Chicago: PBN, czyli noc nokautów… dla Matiego

Sporty walki
Garczarczyk z Chicago: PBN, czyli noc nokautów… dla Matiego
fot. PAP

Mateusza Borka znam jakieś osiemnaście lat. Żeby było śmieszniej, pierwsze wspomnienie pięściarskie zwiazane z Matim jest z 2002 roku, z… mistrzostw świata w piłce nożnej w Korei Południowej. Oglądaliśmy wspólnie, w hotelu reprezentacji Polski, jak Lennox Lewis masakruje Mike Tysona w Memphis. Pewnie wtedy Mateusz jeszcze nie wiedział, jak bardzo zwiąże się z pięściarstwem.

A już na pewno nie przewidywał , że kiedyś nie prześpi trzydziestu albo więcej nocy, próbując najbardziej niewdzięcznej, pełnej złośliwości losu funkcji jaką znam: promotora. Dlatego, życzę sobie, w sobotę w ERGO Arenie, nieskomplikowanej nocy nokautów. Góral, Główka, Striczu, Master i reszta bohaterów i bohaterek Polsat Boxing Night 7 – postarajcie się dla Mateusza!

 

Zacząłem od Borka, bo pomysł wzięcia na siebie przygotowania PBN 7 mu odradzałem. Niewdzięczny chleb, naprawdę. Znam od ponad dwudziestu lat, od zaplecza, kulisy organizowania gal pięściarskich i na  palcach jednej ręki mogę policzyć te, gdzie wszystko przebiegało zgodnie z planem. Inaczej: jak wychodzi 50 procent tego, co sobie zaplanowaliśmy, to gala jest wybitnie łatwa. Zaczynając od użerania się z managerami, którzy rozmawiając z nami, wykonują piętnaście telefonów do naszych konkurentów. Później są trenerzy i promotorzy, którzy najbardziej chcieliby, żeby ich heros dostał million dolarów za walkę z panem Jankiem z baru “Wars”, bo “dlaczego nie”. Dalej mamy internetowych mistrzów “matchmakingu”, którzy dokładnie wiedzą, co się sprzeda, co wszyscy (czyli oni) chcą zobaczyć, takimi bzdurami jak realia i fakty biznesu pod nazwą zawodowy sport, zupełnie się nie przejmując. Na końcu jest los. Kontuzje, choroby, wypadki losowe – mnóstwo spraw, które dobijają organizatora gali, kiedy przez chwilę pomyśli, że wszystko idzie tak dobrze.


Przygotowania do PBN 7 w Gdańsku miały wszystko, co powyżej, niebawem w ERGO Arenie zabłysną światła, ktoś z ekipy Polsatu krzyknie “kamera!”, zabrzmi pierwszy gong. Znam większość tych, którzy wyjdą w Gdańsku na ring, niektórych – mam nadzieje z wzajemnością – uważam za przyjaciół. Nie wszyscy po mojej stronie Oceanu uważają, że powrót Tomka Adamka  ma sens, ale też żaden z krytyków pewnie nie widział pierwszych dziewięciu rund z Ericem Moliną, tylko ostatnie dziesięć sekund.  Żaden nie podpatrywał, co Adamek jeszcze potrafi, kiedy przez dziewięć tygodni katował się w Osadzie Śnieżka. Wiem, że jak wygra z Salomonem Haumono (stawiam na KO przed ósmą rundą), trafi do  światowych rankingów. Na pisanie o dalszym ciągu jest za wcześnie.


Krzysiu Głowacki wychodzi na człowieka z Turcji z nastawieniem takim, jak jak zawsze (“Przemek, ja go zniszczę”) i nie mam żadnych wątpliwości, że jeden z czołowych cruiserów świata dokładnie to zrobi. Striczu Sulęcki dostaje ode mnie, już teraz, specjalny puchar za dyplomację międzynarodową.  Kiedy po ważeniu opowiadał z kamienną twarzą o zagrożeniu ze strony Argentyńczyka, był tak przekonywujacy, że… prawie uwierzyłem. Mam dla Sulęckiego tak wysoko ustawioną pięściarską poprzeczkę, że jak Bonelli będzie jeszcze na ringu w piątej rundzie, to będę zawiedziony. Mateusz Masternak (typ:  wygrana przez KO w 7 rundzie) wie – i mówi o tym otwarcie – że porażka z Siłłachem, to już spadek do drugiej ligi, więc promocyjnych opowieści dodawać do tej walki nie trzeba.


Z ciekawością - ale na razie na odległość – patrzę na postępy Adama Balskiego. Lubię go za boks, bo rozumie, że wychodzi na ring nie tylko dla siebie, ale i dla kibiców. Także za to, jest skromny i nie opowiada, co by zrobił, jakby tylko miał szansę, z Gassijewem czy Usykiem. Walka z Łukaszem Janikiem, którego lubię, ale który chyba zapomniał, że pięściarstwo bez pracy zabije największy nawet talent, ma być formalnością. Ewie Brodnickiej życzę tak efektownego “wejścia smoka” na ringu w Gdańsku, jakie miała na ważeniu, Norbertowi Dąbrowskiemu i Robertowi Talarkowi walki życia i oklasków na stojąco, podobnie Robertowi Tlatlikowi i Łukaszowi Wierzbickiemu. Widziałem, że ten ostatni ma mieć na spodenkach wyszyte słowa “Sweet Pea”. Mam nadzieję, że Łukasz wie, jak bardzo zobowiązuje noszenie pseudonimu Pernella Whitakera…


Panowie, Panie – czekam na Noc Nokautów!

 

Bilety na galę PBN dostępne na ebilet.pl. [TUTAJ]

 

Zamów PPV na galę PBN w jakości HD! [TUTAJ]

Przemek Garczarczyk, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie