ATP w Montrealu: Federer poległ w finale z 20-latkiem!

Tenis

Rozstawiony z "czwórką" Niemiec Alexander Zverev pokonał Szwajcara Rogera Federera (2.) 6:3, 6:4 w finale turnieju ATP Masters 1000 w Montrealu (pula nagród 4,6 mln dol.). To szósty w karierze, a piąty w sezonie tytuł 20-letniego tenisisty.

Zverev w imponującym stylu uporał się w 68 minut z będącym w tym sezonie w świetnej formie Federerem. Grał ofensywnie i nie pozwolił starszemu o 16 lat triumfatorowi tegorocznych edycji Australian Open i Wimbledonu na znalezienie rytmu w grze z głębi kortu. Skuteczny serwis pomógł mu również zneutralizować groźną broń Szwajcara w postaci returnu. Pojedynek zakończył asem.

 

Niemiec w tym roku triumfował wcześniej w Marsylii, Monachium, Rzymie i - tuż przed przenosinami do Montrealu - w Waszyngtonie. Impreza w stolicy Włoch również była prestiżowymi zawodami Masters 1000. 20-letni gracz jest pierwszym od dekady tenisistą spoza tzw. Wielkiej Czwórki (Federer, Hiszpan Rafael Nadal, Serb Novak Djokovic i Brytyjczyk Andy Murray), który zwyciężył w minimum dwóch takich turniejach w jednym roku. W 2007 roku udało się to Argentyńczykowi Davidowi Nalbandianowi. Zverev jest drugim po Francuzie Jo-Wilfriedzie Tsondze aktywnym zawodnikiem, który poza wspomnianą grupą może pochwalić się takim osiągnięciem.

 

- Zwycięstwo w dwóch imprezach takiej rangi w jednym sezonie to coś niesamowitego. Każdy byłby z tego dumny, a jednocześnie nikt nie mógł czegoś takiego przewidzieć. Grałem dobrze i w Waszyngtonie i teraz tutaj. To świetnie, że udało mi się zachować taką formę na dwa kolejne turnieje. Czuję, że gram najlepszy tenis w życiu - podkreślił.

 

Kolejnym startem w jego kalendarzu są następne zawody Masters 1000 - w Cincinnati.

 

- Drabinka jest tam bardzo trudna. Nie wiem, czy będę w stanie zajść daleko, bo jestem już trochę zmęczony - zastrzegł.

 

Jest on najmłodszym zwycięzcą rozgrywanego na przemian w Montrealu i Toronto Rogers Cup od 2007 roku. Wówczas triumfował - również w wieku 20 lat - Djokovic. Zverev jest też pierwszym od 31 lat Niemcem, który cieszył się z sukcesu w tych zawodach. Poprzednio udało się to Borisowi Beckerowi.

 

Federer, który ma na koncie 93 tytuły, cały występ w Kanadzie ocenił pozytywnie, choć przyznał, że liczył na więcej w finale.

 

- To był w sumie udany tydzień. Rozstrzygnięcie ostatniego meczu było niespodziewane, ale cały start wpisuje się w moje dobre wyniki w tym sezonie. Oczywiście, jestem zawiedziony rezultatem w finale. Myślałem, że pójdzie mi lepiej. Chciałam trochę bardziej powalczyć i sprawić, by spotkanie było bardziej wyrównane. Miałem swoje szanse, ale przeciwnik grał niesamowicie dobrze - podsumował.

Tenisista z Bazylei zwrócił uwagę na widoczny postęp Zvereva.

 

- Alexander kręcił się w czołówce już od jakiegoś czasu. Może nie stale, ale na takim poziomie grałem z nim już po raz czwarty czy piąty. Wiele razy trenowaliśmy wspólnie i znamy się dobrze. Cieszę się, że wszedł nie tyle na kolejny pułap, ale właściwe o dwa wyżej, triumfując w dwóch imprezach Masters 1000 - podkreślił.

 

Federer po raz szósty w tym roku wystąpił w finale i po raz pierwszy zszedł z kortu jako pokonany. Przez ostatnie siedem i pół miesiąca nie przegrał też wcześniej z rywalem z Top10 światowego rankingu. Ma on na koncie dwa zwycięstwa w Rogers Cup (2004 i 2006), ale nigdy nie udało mu się wygrać tej imprezy w Montrealu.

 

- Czułem się dobrze cały tydzień. Bolały mnie nieco mięśnie oraz to i owo, ale to dlatego, że wróciłem do rywalizacji na kortach twardych. Po krótkich wakacjach i treningach to zawsze mały szok dla ciała. Muszę odczekać nieco i zobaczę, jak się będę czuł za kilka dni - zaznaczył.

 

Szwajcar jest na liście startowej turnieju w Cincinnati. Ma tam szansę - pod nieobecność Murraya - wrócić na pozycję lidera listy ATP.

 

Wynik finału gry pojedynczej:

Alexander Zverev (Niemcy, 4) - Roger Federer (Szwajcaria, 2) 6:3, 6:4.

SA, PAP
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie