Zbigniew Boniek wygarnął prawdę ws. Lewandowskiego. "Nie bójmy się tego powiedzieć”
- Muszę powiedzieć, że Robert zagrał przeciętne spotkanie. I nie bójmy się tego powiedzieć. U nas się wszyscy zastanawiają, czy Roberta trzeba zawsze na siłę chwalić. Tym razem w Lidze Mistrzów Robert zagrał przeciętnie, tak jak cała Barcelona. Gdyby w pierwszej fazie meczu przegrywała, świat by się nie zawalił – powiedział nam Zbigniew Boniek, który skomentował też brak nowego szefa sędziów na stałe w PZPN-ie.

Michał Białoński, Polsat Sport: Jak pan ocenia pierwszą kolejkę Ligi Mistrzów? Z jednej strony padł w niej rekord 67 bramek w 18 meczach, z drugiej, udział Polaków był wręcz śladowy.
Zbigniew Boniek: Wiele meczów pierwszej kolejki uciekło mi jak woda przez palce, ale widzę, że przede wszystkim mocne, dobre drużyny nie powielają błędu z zeszłego roku, gdy na początku nie były przygotowane do nowego formatu rozgrywek i wydawało im się, że z klucza, bez żadnego problemu, wejdą do 1/8 finału. Skutkiem tego mieliśmy niespodzianki i wielkie drużyny musiały grać w play-offach.
Dużo bramek pada z prostej przyczyny: różnica między najlepszymi a tymi średnimi, czy słabszymi nadal jest spora. Poza tym, piłka polega na tym, żeby strzelać bramki, żeby mecze były piękne. O to chodzi!
Na wyciąganie daleko idących wniosków jest jednak za wcześnie. Mi się ta nowa Champions League niezmiennie podoba. Przede wszystkim dlatego, że daje szansę wszystkim. Możesz walczyć o 24. pozycję, żeby wejść do play-offów. Na pewno będą niespodzianki.
ZOBACZ TAKŻE: Zbigniew Boniek wybił to bez wahania! "Stała się rzecz niebywała!”
Zbigniew Boniek o występach Polaków w Lidze Mistrzów. "Najlepszy był ... Sylwestrzak"
Dla kibiców z Polski Liga Mistrzów staje się rozgrywkami dla koneserów. Wiadomo, że koszula jest bliższa ciału, a udział naszych piłkarzy był wręcz śladowy. 69 minut Roberta Lewandowskiego w wygranym 2:1 starciu Barcelony z Newcastle, tylko 11 minut Piotra Zielińskiego w Interze, który wygrał na wyjeździe z Ajaksem 2:0. Cały mecz rozegrał tylko bramkarz Karabachu Mateusz Kochalski, którego zespół niespodziewanie pokonał 3:2 na wyjeździe Benficę.
Zawsze szukamy polskiego, patriotycznego wątku i robimy błąd! Gdyby na Ligę Mistrzów patrzyli tak Brazylijczycy, Argentyńczycy, Francuzi, Niemcy, Włosi, Hiszpanie i oni zaczęli szukać swojego wątku, toby się pogubili, bo tylu ich zawodników gra. Natomiast nam wystarczą palce jednej ręki, żeby ich policzyć. Dla mnie i tak najlepszym Polakiem w 1. kolejce był sędzia Damian Sylwetrzak, który zadebiutował w tych elitarnych rozgrywkach w meczu Sporting – Kairat Ałmaty.
Pamiętam, jak pięć czy sześć lat temu szef sędziów w UEFA Roberto Rosetti pytał się mnie o to, kogo spośród Polaków widzę z potencjałem do kariery międzynarodowej. Wtedy Sylwestrzak miał 28 lat i właśnie na niego wskazałem Rosettiemu. Widzę, że przeszedł dobrą szkołę. UEFA brała go na różnego rodzaju kursy. W wieku 33 lat ma na koncie mecz Champions League. To stwarza przed nim duże perspektywy, jeżeli tylko nie będzie robił błędów. Przede wszystkim jest młody, dobrze się prezentuje, co też jest bardzo ważne. W pierwszej kolejce pan Sylwestrzak był trochę lepszy i od Lewandowskiego, i od Zielińskego. Nie wiem z jakiego powodu, ale Zalewskiego w ogóle nie widziałem na boisku.
A’ propos sędziów, nie zaskakuje pana fakt, że od czerwca, od rezygnacji Tomasza Mikulskiego PZPN nie ma stałego szefa sędziów. Pełniącym obowiązki jest Marcin Szulc.
Nie jestem supervisiorem Polskiego Związku Piłki Nożnej. Gdy ja byłem prezesem, to miałem swojego szefa sędziów, który był bardzo dobry, choć wielu się nie podobał. Najważniejsze, że robił to, co do niego należało i robił to dobrze. Wydaje mi się, że skoro tak poważna organizacja, która decyduje o wielu elementach podczas kolejek ligowych, nie ma swojego stałego szefa sędziów, to nie jest to najlepsze wyjście. Ale to już jest sprawa PZPN-u. Mnie to specjalnie nie interesuje.
Chciałem tylko przypomnieć jedną rzecz: nie jestem już ani prezesem PZPN-u od wielu lat, ani nie jestem wiceprezesem UEFA od prawie pół roku.
Jest pan honorowym prezesem PZPN-u.
To prawda, ale to funkcja honorowa, jak sama nazwa wskazuje. Natomiast gdy coś się stanie ważnego, jestem wywoływany do tablicy: „Co Boniek na to, a co Boniek na tamto?”. A Boniek na to nic, bo dzisiaj nie ma żadnej funkcji sprawczej w piłce.
Zbigniew Boniek o występie Roberta Lewandowskiego: "Jestem zawiedziony"
Czy był pan w czwartek zawiedziony występem Roberta Lewandowskiego? Barcelona obroniła honor hiszpańskiej piłki i jako jedyna wygrała starcie z bogatszymi klubami z Anglii, ale obie bramki dla niej strzelił Anglik Marcus Rashford.
Muszę powiedzieć, że Robert zagrał przeciętne spotkanie. I nie bójmy się tego powiedzieć. Czasem, gdy coś takiego powiem, to nie znaczy, że go nie lubię. U nas się wszyscy zastanawiają, czy Roberta trzeba zawsze na siłę chwalić. Tym razem Robert zagrał przeciętnie, tak jak cała Barcelona. Gdyby w pierwszej fazie meczu przegrywała, świat by się nie zawalił, bo Newcastle zaczął grać bardzo agresywnie, mocno. Potem goście strzelili dwie bramki po uderzeniach Rashforda i wygrali. Natomiast Robert nie za wiele wskórał. Jest napastnikiem, a napastnika ocenia się przede wszystkim poprzez to, co robi w fazie ofensywnej. A w tym elemencie Robert się niczym specjalnym nie wyróżnił, wręcz przeciwnie, ale to jest normalne. Liga się dopiero zaczęła, to był pierwszy z ośmiu meczów, Robert strzeli jeszcze swoje bramki. W czwartkowym meczu w Newcastle nie należał do najlepszych zawodników na boisku. To są rzeczy normalne.
W ostatnim meczu ligowym Lewandowski wszedł w 68. minucie i od razu strzelił dwie bramki. Teraz było inaczej. Powiedzmy sobie szczerze, na grę Barcelony, jak każdej piłkarskiej drużyny, ma wpływ nie jeden, ale 15 zawodników. To nie jest tak, że jeden ma ciągle strzelać, a reszta mu klaskać.
Juventus zdawał się być już pogrzebany w starciu z Borussią, przegrywał 2:4, ale w doliczonym czasie bramka i asysta Vlahovicia uratowały mu remis.
W ostatnich dwóch meczach wydawało się, że Juventus jest „ugotowany”, z Interem w końcówce przegrywał 2:3, by wygrać 4:3 po bramce w doliczonym czasie. Z Juventusem trzeba zawsze grać do końca, być skoncentrowanym, bo to jest drużyna, która ma swoje problemy, nie zawsze udaje jej się stłamsić przeciwnika, ale nigdy nie odpuszcza. Zawsze potrafi strzelić gola i to w najmniej oczekiwanym momencie. Dortmund nie odrobił zadania domowego, wystarczyło prześledzić starcie Juve z Interem.
Zbigniew Boniek o szansach Arkadiusza Milika na powrót do wielkiej piłki
Czy doczekamy występów Arkadiusza Milika w Juventusie? Kilkanaście miesięcy temu spotkał go pan na lotnisku, gdy był w fazie rehabilitacji po kontuzji. Czas płynie, a Arkadiusza nie widzimy na boisku od 7 czerwca 2024 r., gdy po pięciu minutach towarzyskiego spotkania z Ukrainą doznał kontuzji.
Ja życzę Arkowi z całego serca jak najlepiej, bo jest to jeden z moich najbardziej ulubionych zawodników, którego bardzo szanuję, ale wydaje mi się, że ciężko mu będzie wrócić do dużej piłki. Kontuzje odcisnęły olbrzymie piętno na jego karierze. Bardzo długo już nie gra. Pewnie wróci do zdrowia, ale to nie to samo, co powrót do dobrej dyspozycji piłkarskiej. Szczególnie jest to ciężkie dla napastnika. W ataku gra jest dzisiaj szybka, jest duży pressing, trzeba się szybko poruszać. Trzymam za Arka kciuki!
Przejdź na Polsatsport.pl
