Wielki powrót! TSM w półfinale IEM Katowice.
TSM z uporem maniaka udowadnia, że jest zupełnie inną drużyną w seriach spotkań, niż podczas pojedynczych meczów. Po horrorze bez happy endu, który zaserwowali swoim fanom w meczu otwarcia, tym razem bezproblemowo pokonali tę samą koreańską drużynę ESC Ever po dwóch prawie idealnie rozegranych meczach.
W pierwszym meczu kompozycja TSM polegała na top lanerze, który sukcesywnie popychał boczną aleję i trzech graczach po drugiej stronie mapy, którzy robili wszystko co się da żeby utrzymać Kog'Mawa Doublelifta przy życiu.
ESC Ever w swoim stylu postawiło na lategame'ową kompozycję z Kalistą i Lux, ale to TSM dyktowało warunki. Ich kompozycja zbudowana wokół Zileana i Kog'Mawa okazała się skuteczna i TSM wygrała pierwszą z gier serii. Ciężko wskazać najjaśniejszy element amerykańskiej drużyny, bo całość działała jak jeden dobrze naoliwiony mechanizm i nie oddała żadnej wieży w ciągu 35 min gry. Świetne zawody rozgrywał Yellowstar, który skończył ze statystykami 1-1-17 jako Alistar.
Druga gra to totalna dominacja Team SoloMid, które wyglądało pewniej niż we wszystkich poprzednich grach. Mid laner TSM Bjergsen w drugiej grze kontynnuował dobrą passę i nie przestawał dominować nie tylko przeciwnika na środkowej alei, ale też całego przeciwnego team'u. Jego LeBlanc była nie do powstrzymania i odpowiadała za większość obrażeń całej drużyny.
Duński zawodnik zakończył cały dwumecz z ESC Ever z bilansem 14-1-10. Oprócz niego kluczowym elementem północnoamerykańskiej układanki był wcześniej wspomniany YellowStar, który nie tylko nie pozwalał zagrozić sobie w alei, ale też rozdawał karty podczas walk drużynowych.
TSM było dzisiaj dwiema zupełnie różnymi drużynami. Jedna z nich to ta, która oddała za darmo mecz otwarcia przeciwko ESC Ever i nie mogła poradzić sobie z europejskim Origen, a druga dominowała wczesną fazę gry przeciwko koreańczykom w pierwszym meczu i całe spotkanie w finałowej serii.
ESC Ever po pewnym wykorzystaniu błędów TSM z pierwszego spotkania, tym razem nie było w stanie nawiązać wyrównanej walki. Szczególnie zawiódł support drużyny Key, który w obu grach "finału przegranych" mógł grać swoim ulubionym Bardem, ale nie przypominał samego siebie z IEM Cologne, KeSPA Cup czy pierwszej gry IEM Katowice.
Na zakończenie dnia TSM wychodzi z grupy A z drugiego miejsca. W półfinale Bjegsen i spółka zmierzą się ze zwycięzcą grupy B, której rozgrywki rozpoczną się już jutro o 12:30.
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze