Polaczyk: Na tor w Rio klnę okrutnie

Inne

Jest aktualnym wicemistrzem świata i czwartym zawodnikiem igrzysk olimpijskich w Londynie i właśnie wrócił ze zgrupowania w Brazylii. – Na tor w Rio klnę okrutnie – mówi w pierwszej części Od(s)powiedzi Olimpijczyka Mateusz Polaczyk.

W cyklu Przepraszam, którędy do Rio czas na spotkanie z najbardziej utytułowanym polskim kajakarzem slalomowym. Mateusz Polaczyk w swoim debiucie na igrzyskach w Londynie uplasował się na czwartej pozycji. Trzy lata później na tym samym torze wywalczył wicemistrzostwo świata i kwalifikację olimpijską dla Polski na igrzyska w Rio. Mimo to, startu w najważniejszej imprezie czterolecia nie jest jeszcze pewny, bo musi okazać się najlepszy także w tegorocznych kwalifikacjach krajowych.

 

Jak wyglądają wewnętrzne kwalifikacje kajakarzy slalomowych na igrzyska w Rio piszemy TUTAJ.


Skazany na… kajaki


Na kajakarstwo był skazany od urodzenia. Kajakarzem był jego ojciec oraz dwóch starszych braci i siostra. Dwóch młodszych braci i siostra także na kajaki zostali wysłani.


- Jest nas siedmioro. Ja jestem w samym środku, numer cztery. Najstarsza siostra Joanna, brat Grzegorz, brat Henryk, który jest teraz moim trenerem, ja, Łukasz, Iwona i najmłodszy brat Rafał – wymienia jednym tchem ten środkowy - każdy z nas trenuje lub trenował kajaki i miał styczność z reprezentacją Polski.


A wszystko dlatego, że tak liczne towarzystwo trzeba było jakoś okiełznać…


- Z racji, że nas tyle w domu było, to tata musiał nas gdzieś upchnąć, coś zrobić, żeby czymś te  szkraby zainteresować. Najprościej było nas pchnąć na kajaki. Tata sam był zawodnikiem, pływał w kadrze – wspomina trzykrotny indywidualny medalista mistrzostw świata w konkurencji K1 - Dodatkowo mieszkamy w Szczawnicy, a nasz dom jest 100 metrów od brzegu Dunajca. Jak rzeka była kiedyś większa, to z balkonu można było dorzucić do niej kamieniem.


Brat czy trener?


Trenerem Mateusza jest jego dwa lata starszy brat. Jak zapewnia współpraca układa się (prawie) wzorowo.
Henryk jest przede wszystkim moim bratem. Trenerem jest, bo zna się dobrze na swojej robocie. Współpraca fajnie się układa, razem zdobyliśmy już kilka medali mistrzostw świata i Europy. Daje mi się wykazać na treningu, zrobić swoje, a później on to cierpliwie prostuje. Daje poczucie samodzielności, ale pilnuje, żebym nie robił zbyt wielu głupot. Był świetnym technikiem i to próbuje u mnie poprawić, bo… technika kuleje i w moim przypadku jest na tym polu jeszcze bardzo dużo do poprawy –mówi dwukrotny wicemistrz świata! - Ale każdy zawodnik ma jakieś braki – dodaje.


Tor zły (na razie)


We wtorek wrócił ze zgrupowania w Rio, gdzie wraz z pozostałymi kadrowiczami i innymi zawodnikami ze światowej czołówki miał możliwość wypróbowania toru, na którym w sierpniu toczyć się będzie rywalizacja o medale olimpijskie.


- Na razie klnę na tor okrutnie, woda jest bardzo zmienna. Na pierwszym i ostatnim odcinku, jeśli dostanie się złą wodę, to od razu cztery sekundy uciekają. Większość zawodników, delikatnie mówiąc, denerwuje się na tę wodę, ale to też jest kwestia przyzwyczajenia – tłumaczy.


Na tor w Londynie przed igrzyskami też przeklinał i wiemy, jak się to skończyło. Teraz doświadczenia ma o cztery lata więcej…


Część pierwsza wywiadu z polską nadzieją medalową na igrzyska w Rio w materiale wideo, a poniżej oryginalna Od(s)powiedź Mateusza Polaczyka w wersji pisanej.

 


Druga część wywiadu w której Mateusz Polaczyk opowiada między innymi o znaczeniu psychiki i dopingu (a raczej jego braku) w kajakarstwie, a także o swoich największych wpadkach, osiągnięciach i marzeniach, które nie kończą się na igrzyskach w Rio… do zobaczenia TUTAJ!

Aleksandra Szutenberg, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie