Liga Mistrzów: Comeback Barcelony po dwóch golach Suareza, minimalne zwycięstwo Bayernu
Na pierwszą bramkę ćwierćfinałów Ligi Mistrzów czekaliśmy zaledwie kilkadziesiąt sekund, bowiem Bayern otworzył rezultat z Benfiką już w drugiej minucie za sprawą Arturo Vidala. Niespodziewanie jednak była to pierwsza i ostatnia bramka na Allianz Arenie. Dużo ciekawiej było na Camp Nou, gdzie na prowadzenie nieoczekiwanie wyszło Atletico. Fernando Torres jednak szybko z bohatera stał się antybohaterem, bo jego czerwona kartka kosztowała Rojiblancos dwie bramki. Ich strzelcem Luis Suarez.
Faworytem hiszpańskiego dwumeczu, gdzie mierzyli się lider i wicelider La Liga była oczywiście broniąca tytułu FC Barcelona, jednak nieoczekiwanie na prowadzenie na Camp Nou wyszło Atletico. Dwójkowa akcja Koke i Fernando Torresa wyszła palce lizać, zaś doświadczony snajper jak za najlepszych lat jak gdyby nigdy nic doszedł do prostopadłej piłki i wpakował ją do siatki między nogami Ter Stegena. Barca była w szoku na tyle, że kilka minut później wynik mógł podwyższyć Antoine Griezmann.
To był jednak koniec dobrych wiadomości dla Atletico, bo fatalny moment dopadł strzelca bramki. Torres w bezsensowny sposób agresywnie zaatakował Neymara, a potem Sergio Busquetsa na własnej połowie, za co obejrzał dwie żółte kartki. Czy obie były pokazane słusznie? Zdanie są podzielone. Pewne jest jednak, że napastnik mógł zachować się znacznie lepiej i odpuścić obie piłki, a w końcowym rozrachunku pozbawił swój zespół szans na bardzo korzystny rezultat w jaskini lwa.
Barca oczywiście wykorzystała słabość gości i przez całą drugą połowę nie opuszczała pola karnego Oblaka. Do siatki dwukrotnie trafił Luis Suarez - tak jak pierwsza bramka wyszła mu "przypadkiem", bo dostawił nogę po wstrzeleniu piłki Jordiego Alby, tak już druga bramka była wynikiem geniuszu całego zespołu. Piłka krążyła jak po sznurku: Messi, Suarez, Alves, Suarez i piłka wylądowała w siatce. Urugwajczyk zakończył tę koronkę celną i mocną główką dając swojemu zespołowi prowadzenie i korzystny rezultat po pierwszym spotkaniu 1/4 finału. Na pierwszy plan rzuca się ostra gra obu zespołów, których zawodnicy ujrzęli aż 11 żółtych kartek.
Na grad bramek wskazywał początek spotkania na Allianz Arena, bo już w drugiej minucie do siatki gości trafił Arturo Vidal. Bayern po męczarniach z Juventusem w poprzedniej fazie tym razem miał jak burza przebrnąć przez kolejną fazę i zameldować się w półfinale, jednak do końca meczu nie padła już żadna bramka, a bliżej wpisania się na listę strzelców byli goście, którzy po kiepskim początku otrząsnęli się i ruszyli do kontrataku.
Niewidoczny był Robert Lewandowski, którego skutecznie z gry wyłączył duet Jardel-Lindelof. Zagrożenie płynęło ze strony Francka Ribery'ego, który najczęściej strzelał na bramkę Edersona. Po drugiej stronie najlepszą sytuację zmarnował duet napastników Jonas - Mitroglou, który w jednej akcji oddał aż trzy strzały i żaden nie znalazł drogi do siatki. Ten rezultat jednak pozwala Orłom wierzyć, że na własnym obiekcie można sprawić gigantowi wiele problemów.
Wtorkowe spotkania:
FC Barcelona - Atletico Madryt 2:1 (0:1)
Bramki: Suarez 63', 74' - Torres 25'
Czerwona kartka: Torres 35'
Bayern Monachium - Benfica Lizbona 1:0 (1:0)
Bramka: Vidal 2'
Przejdź na Polsatsport.pl