Asseco Resovia: Słodki finał gorzkiego sezonu?
To może być jeden z najdziwniejszych sezonów w historii Asseco Resovii. Zespół Andrzeja Kowala notował serie porażek, tracił punkty na własnym parkiecie, od losu dostał jednak szansę na obronę mistrzowskiego tytułu i powtórzenie europejskiego sukcesu sprzed roku. Szczęście ponoć sprzyja tym najlepszym: jak ten rollercoaster zakończy się dla rzeszowian?
Po zdobyciu mistrzowskiej korony za sezon 2014-2015, Asseco Resovia mierzyła w obronę tytułu. Argumenty były przecież za zespołem Andrzeja Kowala: klub należycie wzmocnił siłę rażenia, a luki po stratach personalnych wypełniono w najlepszy możliwy sposób. Do klubu przybyli przecież Bartosz Kurek, Julien Lyneel czy Aleksander Śliwka, a za wielki sukces można było uznać zatrzymanie w zespole bułgarskiego przyjmującego Nikołaja Penczewa.
Domowa niemoc
Po niezłym początku bieżącej kampanii biało-czerwono-czarnych dopadł gigantyczny kryzys: cztery kolejne porażki w hali na Podpromiu, a "wisienką na torcie" czarnej serii okazała się porażka z... Czarnymi w Radomiu, gdzie Resovia prowadziła już 2:1. Zespołowi brakowało chemii, zaś gra na Bartosza Kurka przestawała zdawać egzamin: pozostałe podzespoły mechanizmu zawodziły.
Zespół powoli jednak odbudowywał formę i piął się w górę ligowej tabeli. Bolesna porażka w półfinale Pucharu Polski z PGE Skrą Bełchatów i nieudana próba zdobycia ważnego trofeum osłabiła zespół mentalnie, jednak w korespondencyjnym wyścigu o drugie miejsce w PlusLidze i finale z bezkonkurencyjną ZAKSĄ panował remis.
Pod koniec stycznia Asseco Resovia nominowana została do organizacji Final Four Ligi Mistrzów, dzięki czemu z automatu dostała miejsce w czołowej czwórce Europy. Zespół poniósł sromotną klęskę w zeszłorocznym finale w Berlinie, gdzie gładko uległ Zenitowi Kazań 0:3, jednak tym razem rosyjskiej potęgi w Krakowie mogło w ogóle nie być. Za skórę zaszła im bowiem PGE Skra, która wygrała w Rosji 3:2. W Łodzi jednak wszystko wróciło do normy, a Leon i spółka rozbili zespół Miguela Falaski 3:0.
Medale spadną im z nieba?
To właśnie na nieszczęściu PGE Skry Resovia zbudowała swój ewentualny sukces. Po zawirowaniach na ławce trenerskiej w zespole z Bełchatowa gdzie zapanował wielki chaos, to właśnie żółto-czarni rozdawali karty i tylko od nich zależało, czy znajdą się w finale PlusLigi. Los jednak chciał inaczej: z pozoru łatwe zwycięstwo do zera z jednym z najsłabszych zespołów w lidze przed własną publicznością zamieniło się w koszmar. Philippe Blain miał uspokoić pełen sprzeczek zespół, jednak Skra nie wytrzymała presji i zawiodła w najważniejszym momencie.
Strata pierwszego seta z BBTS-em Bielsko Biała oznaczała finał dla Resovii, która drugie miejsce po sezonie zasadniczym ugrała... jednym wygranym setem więcej. Na przestrzeni 26 meczów! To był sezon pełen zawirowań, a mistrz Polski długimi fragmentami z pewnością nie grał na miarę oczekiwań, jednak koniec końców staje przed szansą zgarnięcia dwóch najważniejszych trofeów.
O ile triumf w Krakowie wydaje się scenariuszem science-fiction, bo naprzeciw w półfinale stanie największa siatkarska potęga, która w tym sezonie rozgniotła już dwa polskie zespoły, o tyle w finale PlusLigi wszystko będzie możliwe. ZAKSA mimo znakomitego sezonu przez kontrowersyjny system rozgrywek może stracić wszystko na rzecz cieniującej w tym sezonie Resovii, dla której gorzki sezon może zakończyć się w zaskakująco słodki sposób.
Transmisje z Final Four w Krakowie z udziałem Asseco Resovii w najbliższy weekend na sportowych antenach Polsatu.
Przegląd sezonu Asseco Resovii w załączonym materiale wideo.