Iwańczyk: Dopingowicze, już nigdy nie zaznacie spokoju! Teraz dopiero wybuchnie bomba
Blady strach padł na wielu, którzy ze spokojem wyczekiwali igrzysk olimpijskich w Rio de Janeiro. MKOl. wydał potencjalnym dopingowiczom wojnę totalną. Drżą nawet ci, co do których nie było dotąd podejrzeń, a mają coś na sumieniu. Ich liczba może iść w setki, idzie wielkie dopingowe tsunami.
We wtorek dowiedzieliśmy się, że 31 zawodniczek i zawodników z 12 krajów w sześciu różnych dyscyplinach może dostać zakaz udziału w tegorocznych igrzyskach. Badane są próbki moczu wszystkich, którzy mają szansę wystartować w Rio de Janeiro, a którzy byli też na igrzyskach w Londynie i Pekinie.
To może być akcja, jakiej nie spodziewali się nawet najbardziej zuchwali dopingowicze. Po pierwsze, Międzynarodowy Komitet Olimpijski po raz pierwszy zdecydował się bacznie przyjrzeć tym, którzy startowali na poprzednich igrzyskach, a co do których zachodziło uzasadnione podejrzenie stosowania dopingu. Po drugie, do badań wykorzystane zostaną najnowsze metody, które nie pozwolą na bezkarność nawet tym, którzy stosowali najbardziej wyrafinowane formy niedozwolonego wspomagania. Po trzecie, już teraz nieoficjalnie wiadomo, że wśród kandydatów na Rio „zbanowanych” zostanie kilkadziesiąt osób.
Pierwotnie próbki te zostały zidentyfikowane jako czyste, obecna technologia pozwala wykryć w nich nawet stosowanie środków maskujących doping, nie mówiąc o samym dopingu. Na zlecenie MKOl. przebadano ponownie 454 próbek z Pekinu, skupiając się na sportowcach wybierających się do Rio z grupy tzw. wysokiego ryzyka. 7 proc. próbek dało wynik pozytywny, co stanowi 31 przypadków. Organizacja czeka jeszcze na potwierdzenie dopingu w tzw. próbce B oraz 250 wyników materiałów pobranych podczas igrzysk w Londynie w 2012 r.
Jedno jest pewne – wśród zawieszonych możemy spodziewać się sportowców z Rosji. Wiele wskazuje na to, że doping stosowano tam systemowo, o czym świadczą ostatnie wyznania Grigorija Rodczenkowa, byłego szefa rosyjskiego laboratorium antydopingowego. W wywiadzie dla „New York Times” przyznał on, że pod nadzorem urzędników, trenerów, a nawet funkcjonariuszy FSB (Federalna Służba Bezpieczeństwa) niedozwolone środki brało aż 66 uczestników zimowych igrzysk w Soczi, w tym wielu medalistów. Przypomnijmy, Rodczenkow uciekł do USA w obawie przed zemstą, a śledztwo w tej sprawie wszczął amerykański departament sprawiedliwości. O to, że sprawa zostanie doprowadzona do końca, można być pewnym, bowiem ci sami śledczy skutecznie wybadali korupcję w FIFA.
MKOl. zastosował przeciwko dopingowiczom manewr wyprzedzający. Nie czekał aż sportowcy wystąpią w igrzyskach, postanowił ukarać ich jeszcze przed zawodami. W wielu przypadkach naraża to sportowców nie tylko na sankcje wizerunkowe i finansowe, ale również karne. To z kolei może spowodować, że niczym we wrocławskim śledztwie prokuratury w sprawie korupcji w polskim futbolu, winni zaczną zgłaszać się sami, licząc na niższy wymiar kary.
Komunikat, jaki wydał we wtorek MKOl. i zwłoka w opublikowaniu nazwisk tych, którzy brali, a dotąd nie zostali ujawnieni i złapani, może spowodować, że do winy przyzna się nie 31 wspomnianych oszustów, a całe zastępy, które mają coś na sumieniu. To z kolei może wywołać prawdziwą rewolucję i przemeblowanie nie tylko medalowych tabel za zeszłe igrzyska, ale też znaczące zmiany w obecnych reprezentacjach, gdzie nominacje olimpijskie zostały już przyznane. Choć kibice uodpornili się już na kolejne informacje o dopingowych wpadkach, choć wydawało się, że po skandalu związanym z Lancem Armstrongiem nic większego w globalnym sporcie już nie wybuchnie, wygląda na to, że dopiero teraz mamy do czynienia z prawdziwą „bombą”. Oby pokiereszowani w tej sprawie nie byli Polacy…
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze