Thunder: Warriors już nie tacy straszni...

Koszykówka
Thunder: Warriors już nie tacy straszni...
fot. PAP

Przez 82 mecze sezonu zasadniczego, Golden State Warriors, obrońcy tytułu mistrzów NBA, ani razu nie przegrali dwóch meczów z rzędu. Zespół, którego pierwsza piątka nazywana jest (była?) "Ekipą Śmierci", nie mógł sobie wybrać gorszego momentu na chwilę słabości niż finały Konferencji Zachodniej. Po kolejnym fatalnym występie z Oklahoma City Thunder, jest już 3-1 dla rywali . Straty do odrobienia… ale nie grając taką koszykówkę, jaką w ostatnich tygodniach pokazuje zespół Steve Kerra.

Z 1-3 na 4-3? Możliwe... ale bardzo trudne

 

Statystka ESPN jest nieubłagana. Po wtorkowej porażce w Oklahoma City, komputery dają Golden State tylko 19 procent szans na pokonanie Thunder. Ci ostatni mają 31 procent by zakończyc serię już w pięciu meczach i aż 41 procent, by mistrzowie oglądali finały tylko w TV. Na szczeście (dla kibiców Golden State), statystyka nie wygrywa meczów.

 

Dziewięciu drużynom w historii NBA playoffs taka sztuka się udała, a dla Stephena Curry pocieszeniem jest fakt, że dwa z ostatnich trzech spotkań rozegrają na własnym parkiecie - w Oracle Arena. Tam nwet ściany pomagają.

 

Po raz ostatni trzy kolejne mecze w playoffs wygrali w 2015 roku Houston Rockets. Ekipa z Teksasu przegrywała już 1-3 z Los Angeles Clippers, by w trzech kolejnych meczach (124-103, 119-107, 113-100) pokonać faworytów. Najbardziej dramatyczna była jednak legendarna seria sprzed 25 lat – Boston Celtics kontra Philadelphia 76ers. Ci ostatni prowadzili w piątym meczu, na 100 sekund przed końcem meczu różnicą sześciu punktów, w szóstym 17 punktami, a w decydującym siódmym siedmioma punktami w czwartej kwarcie…by ostatecznie przegrać każde ze spotkań z przyszłymi mistrzami NBA. Czy Golden State stać na to samo?

 

“Ekipa Śmierci”... ale nie przeciwko Thunder

 

Pobity, wydawałoby sie niepobijalny rekord wygranych Chicago Bulls (73-9), 98 kolejnych meczów bez dwóch przegranych z rzędu – taki był bilans drużyny, której najlepsza pierwsza piątka (Iguodala, Barnes, Curry, Thompson, Green) nazywana była “Ekipą Śmierci”. Centralnym punktem zespołu był Draymond Green, przez sześć miesięcy sezonu maszyna do wszystkiego – zbiórek, punktów – i co dla skuteczności “Splash Brothers”, Curry’ego oraz Thompsona najważniejsze – asyst. Wszystko grało dopóki debiutujacy przecież w roli trenera NBA trener Thunder Billy Donovan wpadł na pomysł by w obronie Green’em zajął się Kevin Durant.

 

Donovan przypomniał nam wszystkim, że Durant tak naprawdę jest koszykarskim wybrykiem natury. Facetem ze wzrostem środkowego (206 centymetrów) i nieprawdopodobnym rozstawem ramion (226 cm), grającym zwykle… na pozycji rzucającego rozgrywającego. Pomysł wypalił nawet lepiej niż Donovan mógł się spodziewać.

 

Jak podał Ben Golliver (“Sports Illustrated”), Drayond Green rozegrał w NBA, w trakcie swojej czteroletniej kariery 375 meczów – dwa ostatnie, kiedy Thunder ośmieszało Golden State 133-105 i 118-94 były… najgorsze jakie kiedykolwiek rozegrał. “Nie wiem, co się ze mną dzieje, Normalnie jestem dla zespołu źródłem energii, ale teraz zupełnie kolegom tego nie daję. Gram fatalnie. Oklahoma to bardzo atletyczny, wysoki zespoł. Podań, które zwykle dochodzą do kolegów, nie da się zrobić. Jak widać, nie potrafię się do tego przystosować. Chyba za dużo myślę na parkiecie. Czas być znowu sobą ”. Brutalnie szczere słowa gracza z ostatniego Meczu Gwiazd. Jego trenerowi, Steve Kerrowi pozostał przed powrotem do Oracle Arena w Oakland już tylko wisielczy humor. “Parę akcji i już byśmy ich mieli…” powiedział po porażce 105-133 były rozgrywający Chicago Bulls.

 

Stephen Curry… ukryta kontuzja?

 

Zaraz po wtorkowej przegranej, Curry stwierdził, że fizycznie czuje się “wystarczająco dobrze by grać”. Słowa Kerra: “Curry nie jest kontuzjowany” miały oznaczać, że nikt nie będzie tłumaczył słabego meczu Stepha (2 na 10 za trzy pkt, tylko 19 pkt w meczu). Nie wszyscy są przekonani, że ekipa Warriors mówi prawdę – nieoficjalnie coraz cześciej trafiają do prasy opinie, że MVP ligi tak naprawdę nie doszedł do siebie po ostatniej kontuzji kolana. “Gra najwyżej na 70 procent tego, co potrafi” – podają źródła z Kalifornii. Patrząc na ostatni mecz z Oklahoma City – tyle samo straconych piłek, ile trafionych rzutów – wiadomo, że coś najlepszym, graczem minionego sezonu jest nie w porządku. Ile w tym nowej taktyki Thunder, a ile słabości aktualnego MVP dowiemy się dopiero po zakończeniu finałów Konferencji Zachodniej.

Przemek Garczarczyk, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie