Pindera o Joshua - Breazeale: Ogień na ogień

Sporty walki
Pindera o Joshua - Breazeale: Ogień na ogień
fot. youtube.com

Dominic Breazeale (18-0, 16 KO) wie, że z Anthony Joshuą (16-0, 16 KO) przyjdzie mu walczyć w paszczy lwa. W 02 Arena w Londynie Anglik znokautował przecież pięciu ostatnich rywali.

Obaj są potężni, niepokonani, ale to Anthony Joshua jest mistrzem świata i znów będzie u siebie. Amerykanin też wygląda na pewnego siebie, mówi wprawdzie, że nastawia się na brutalną walkę, ale jest przekonany, że w starciu dwóch gladiatorów, to on będzie górą. – Ogień na ogień, tak będzie wyglądała ta wojna – zapowiada Breazeale. Scenariusz, że dojdzie do sensacji i Joshua straci wywalczony w kwietniu pas IBF jest jednak mało prawdopodobny, zdecydowanie więcej atutów po swojej stronie ma bowiem mistrz olimpijski. To on jest wielkim faworytem sobotniego pojedynku. 

 

Niektóre opinie są jednak mocno kontrowersyjne. Scott Gilfoid pisze np. dla www.boxingnews24.com, że Joshua w latach 2009-2011, mimo porażki z Rumunem Mihai Nistorem podczas mistrzostw Europy w Ankarze, który pokonał go w trzeciej rundzie, był znacznie lepszy niż teraz. Jego muskulatura nie była wprawdzie tak imponująca, ale dzięki temu mniej ważył i był szybszy. A przy tym  był młodszy, co też jest nie bez znaczenia.

 

Ciekawa teza, ale mam inne zdanie. Cztery lata temu komentowałem jego walki na igrzyskach w Londynie, gdzie zdobył złoty medal  w wadze superciężkiej i twierdzę, że dzisiejszy, wciąż przecież bardzo młody Joshua (26 l) przerasta tamtego o klasę. Tamten kontrowersyjnie wygrał pierwszy pojedynek z Kubańczykiem Erislandy Savonem oraz finał z Włochem Roberto Cammarelle, i gdyby nie „własny” ring zapewne nie byłby mistrzem olimpijskim. Ten, którego zobaczymy jutro, późnym wieczorem w 02 Arena w Londynie, jest zawodowym mistrzem świata, mając na koncie zaledwie 16 walk.

 

I wszystko wskazuje na to, że jego pierwsza obrona tytułu będzie zwycięska, choć oczywiście nie można lekceważyć jego amerykańskiego rywala. Dominic Breazeale, to kawał chłopa (115,6 kg i 201 cm wzrostu). Podobnie jak Joshua jest niepokonany (17-0, 15 KO) i podobnie jak on startował na poprzednich igrzyskach, ale przegrał w pierwszej walce z jednym z faworytów, Rosjaninem Magomiedem Omarowem 8:19.

Jego rodak, Deontay Wilder, aktualny mistrz organizacji WBC, szanse byłego rozgrywającego uniwersyteckiej drużyny futbolu amerykańskiego ocenia jednak wysoko:  50/50. Nie wiem czy tak naprawdę myśli, czy po prostu tak wypada mu powiedzieć, ale trudno się z nim zgodzić.

 

Na papierze Breazeale faktycznie prezentuje się solidnie, ale każdy, kto widział jego ostatnie walki wie, że jest wolny. Przewaga szybkości zadecyduje więc o wygranej Anglika. Joshua wniósł na wagę 110,4 kg (rywal jest ponad pięć kilogramów cięższy) i jestem przekonany, że to będzie w ringu widać.

 

W kontrakcie jest wprawdzie zapis o rewanżu, to tak na wszelki wypadek, gdyby jednak wydarzyło się coś nieprzewidzianego. Pamiętajmy, że to nie tylko pierwsza obrona mistrzowskiego pasa IBF, który Joshua zdobył w kwietniu szybko nokautując innego Amerykanina, Charlesa Martina, ale też pierwszy pojedynek po podpisaniu lukratywnego kontraktu z amerykańską telewizją Showtime, więc presja ciążąca na mistrzu będzie ogromna. Historia zna przypadki, które kończyły się w takiej sytuacji fatalnie dla faworyzowanego boksera i nie lepiej dla stacji, która wiązała z nim wielkie nadzieję, ale reguły oczywiście nie ma. Gdyby urodzony w Anglii Nigeryjczyk walczył z Wilderem, to miałbym wątpliwości, czy da radę, ale z Breazeale’em? Jeśli nie popełni jakiegoś fatalnego błędu, to skończy go przed czasem, tak jak kończył wcześniejsze walki. Taki scenariusz jest najbardziej prawdopodobny.

 

Transmisja gali w sobotę od 20.00 w Polsacie Sport Extra.

Janusz Pindera, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie