Kaczmarek: Wygrajmy to jeszcze raz

Piłka nożna
Kaczmarek: Wygrajmy to jeszcze raz
fot. Cyfra Sport

Bogusław Kaczmarek jest przekonany, że w czwartkowym ćwierćfinale mistrzostw Europy polscy piłkarze pokonają w Marsylii Portugalię. „Nasze szanse oceniam 55 do 45. Zatem zagrajmy, a właściwie wygrajmy to jeszcze raz” - powiedział gdański szkoleniowiec.

Dwie ostatnie liczące się konfrontacje pomiędzy tymi zespołami, których stawką były punkty w kwalifikacjach bądź imprezie mistrzowskiej, zakończyły się po myśli Polaków. W eliminacjach do mistrzostw Europy w 2008 roku biało-czerwoni wygrali w październiku 2006 roku w Chorzowie 2:1, natomiast w rewanżu we wrześniu 2007 roku zremisowali w Lizbonie 2:2.

 

Kaczmarek podkreślił jednak, że były to zupełnie inne drużyny od tych grających obecnie.

 

„Portugalia, która była wówczas naszpikowana gwiazdami, grała z nami z pozycji wicemistrza Europy i czwartej drużyny mistrzostw świata. W dodatku prowadził ją słynny Luiz Felipe Scolari, który w 2002 roku wygrał z Brazylią Mundial w Korei Południowej i Japonii. Z tego zespołu do dzisiaj grają Cristiano Ronaldo, Nani i Ricardo Quaresmo, czyli zawodnicy decydujący o jego ofensywnym obliczu, a także stoper Ricardo Carvalho” - wyliczył.

 

Z kolei w kadrze na ME w 2008 roku z obecnych polskich piłkarzy znaleźli się Artur Boruc, Łukasz Fabiański, Michał Pazdan, Łukasz Piszczek i Jakub Wawrzyniak.

 

„Pewne miejsce między słupkami miał Boruc, a pozostali pojechali na mistrzostwa albo po naukę, albo zagrali w jednym meczu. Trzeba podkreślić, że generalnie nasi zawodnicy występowali wtedy w przeciętnych zagranicznych zespołach albo w polskiej lidze. Poza tym na Euro pojechaliśmy bez kilku podstawowych graczy jak Radomski, Sobolewski, Rasiak, Matusiak, Bronowicki i Błaszczykowski. Jeśli udało nam się pokonać bardzo silną Portugalię kiedy byliśmy słabsi niż obecnie, to tym bardziej jesteśmy w stanie wygrać przy odwrotnych proporcjach - kiedy mamy silniejszą drużynę, a rywale są zdecydowanie słabsi niż dziewięć lat temu” - ocenił.

 

Asystent Leo Beenhakkera w reprezentacji Polski przestrzega jednak przed czwartkowym meczem przed hurraoptymizmem i nadmierną pewnością siebie.

 

„Optymizm jest oczywiście wskazany, ale musi to być optymizm kontrolowany z uwzględnieniem tych zasad i wartości, które do tej pory funkcjonowały w naszym zespole i stanowiły o jego sile. Nasze szanse oceniam 55 do 45” - stwierdził.

 

Popularny „Bobo” nie obawia się natomiast o przygotowanie fizyczne, które w konfrontacji ze Szwajcarią pozostawiało sporo do życzenia.

 

„Od 60. minuty gaśliśmy w oczach i do karnych dociągnęliśmy siłą woli. Nasza słabsza postawa w tym elemencie wynikała jednak z tego, że rywale mieli dwa dni więcej na regenerację. Teraz żadna z drużyn nie jest uprzywilejowana. Obie grały tego samego dnia i mają w nogach także dogrywkę” - zauważył.

 

66-letni szkoleniowiec słabości Portugalii dopatruje się także w braku stabilizacji obrony. Po ostatnim zremisowanym 3:3 grupowym spotkaniu z Węgrami trener Fernando Santos wymienił aż trzech defensorów i przeciwko Chorwacji zamiast Vieirinhy, Ricardo Carvalho i Eliseu zagrali Cedric Soares, Jose Fonte i Raphael Guerreiro.

 

„Miejsce zachował jedynie Pepe i widać, że trener nie ma zaufania do pewnych zawodników. Pomimo tych zmian obrona Portugalii nadal nie stanowi monolitu, bo Chorwacja miała cztery świetne okazje i przegrała trochę pechowo, bo sama nie wykorzystała świetnej sytuacji i za chwilę straciła gola. Trener Nawałka pracował w kadrze Beenhakkera i tak jak Ingrid Bergman w filmie Casablanca powiedziała +Zagraj to jeszcze raz, Sam+, tak my apelujemy - Wygraj to jeszcze raz, Adam. I ponownie zwyciężymy 2:1” - zapewnił Kaczmarek.

kl, PAP
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie