Lorek: Uwodzicielska moc tsunami
Hiszpanie darzą sporty motorowe bezgraniczną miłością. Mają wielkie gwiazdy w Moto GP, ale równie silnym uczuciem otulają zawodników, którzy wolą przebywać w powietrzu aniżeli na asfaltowej nawierzchni Circuit de Catalunya. Mieszkańcy Madrytu nie potrafią żyć bez podmuchu fantazji i freestyle motocrossu…
Podniebne taxi
Taksówkarz powoli ruszył spod lotniska Barajas. Uczciwie uprzedził, że przejazd na Plaza de Toros de las Ventas będzie kosztował 30 euro. Choć Hiszpania utonęła w morzu utyskiwań na piłkarzy broniących mistrzostwa Europy, choć morze krytyki wylano na głowę Vicente del Bosque za porażkę w fazie grupowej z Chorwacją, taksówkarz wyznał, że w jego rodzinie od czterech pokoleń kocha się motocykle. Zaczął opowiadać o ciarkach jakie przeszyły jego ciało, gdy po raz pierwszy zobaczył na własne oczy zakręt Angela Nieto na torze w Jerez de la Frontera. „Angel Nieto, Alex Criville, Dani Pedrosa, Jorge Lorenzo, Marc Marquez – podziwiam tych bohaterów. Wiem, że w piątkowy wieczór Madryt będzie oblegany przez fanów freestyle motocrossu. Maikel Melero to uczeń Dany Torresa. Mamy świetnych zawodników, ale chyba nie na tyle dobrych, aby wygrali Red Bull X – Fighters, prawda? Ten Francuz jest niemożliwy (mowa o 31-letnim Tomie Pages), a poza tym są jeszcze ci niesamowici Australijczycy. Ponoć jeden z nich wykręcił nawet potrójne salto, zgadza się…? Korki to norma o tej porze w Madrycie (na prastarym zegarze na Las Ventas wybiła 15). Pogadamy, my Hiszpanie kochamy sport, a motocykle w szczególności. To jak to było z tym potrójnym backflipem?” – pyta taksówkarz. Kiwam głową z podziwem, bo w istocie 30 – letni Australijczyk z Donnybrook jako jedyny człowiek na świecie wykręcił triple backflip. Kilka godzin później, gdy uroczo zatrzaśnięte zostaną drzwiczki od taksówki, Josh Sheehan będzie barwnie opowiadał o budowie specjalnych ramp. „Travis Pastrana spędził rok na starannym przygotowaniu ramp do potrójnego salta. Precyzyjne wyliczenia, dokładne pomiary, wyjątkowe miejsce i walka ze strachem. Wiadomo, że potrójne salto obarczone jest śmiertelnym ryzykiem, ale czy w życiu warto robić tylko bezpieczne triki?” – spytał Josh. Byki stacjonujące w stajni na Plaza de Toros de las Ventas znacząco zatańczyły racicami. Nawet nie poprosiły o założenie słabiniaka.
Życie to rejs naznaczony szaleństwem, a Josh chciał oczyścić głowę z toksyn. W 2015 roku w Madrycie Sheehanowi nie udał się zeskok podczas podwójnego backflipa, a potknięcie kosztowało Australijczyka spadek na piątą pozycję. W czwartkowy wieczór 23 czerwca 2016 roku, gdy przedstawiciele mediów po pracowitym dniu przegryzali krewetki i zajadali się tapas, Sheehan poskromił strach i podczas kwalifikacji wykręcił idealne podwójne salto! Prastare mury areny walk byków pamiętające okres przed pierwszą wojną światową (Plaza de Toros zbudowano w 1929 roku), nieomal zmieniły kolor. Sheehan, w głównej mierze dzięki bezbłędnemu wykonaniu podwójnego salta, wygrał kwalifikacje do Red Bull X - Fighters. Na wskazówkach zegara wisiała tona kurzu, zbliżała się północ, a hiszpańscy kibice burzą braw żegnali artystów freestyle motocrossu. Niepojęta, czarodziejska miłość i szacunek dla wyjątkowych sportowców. Po takich emocjach duszę może ukołysać jedynie spacer wokół rozświetlonej egipskiej świątyni położonej nieopodal madryckiego Plaza de Espana. To dar Egipcjan dla Hiszpanów za pomoc jakiej mieszkańcy Półwyspu Iberyjskiego udzielili podczas ratowania ruin w Nubii. Adam Jones pamięta wizytę z Red Bull X – Fighters w Egipcie. „Pamiętasz, tam wykręciłeś najbardziej perfekcyjne dead body?” – odzywam się do amerykańskiego eksperta od freestyle motocrossu. „Tak, to idealny trik dla starców. Spójrz na mojego mechanika. Jest niewiele młodszy od faraona. Aż dziw, że nie umieszczono nas wewnątrz piramidy po wykręceniu dead body” – mówi przedstawiciel old schoolowego spojrzenia na fmx, Adam Jones. Rzeczywiście, Templo de Debod wiele traci w ciągu dnia kiedy słońce niemiłosiernie praży. Zyskuje się tyle, że za dnia można naciąć się na Hiszpanki bijące rekord świata w liczbie przytulonych przechodniów… 42 stopnie Celsjusza, okrutna gorączka, ale madrytczycy dzielnie znoszą upał. Wieczorem magia otula świątynię, praktycznie nie widać alejek rozsianych po największym parku miejskim Casa de Campo, za to na niebie można wyrysować sobie figurę California Roll. Cóż o zmroku czynią polscy reporterzy zabujani we freestyle motocrossie? Dawid Stolicki współpracujący z portalem ścigacz.pl wysiada z autokaru i wnosi doń na rękach włoskiego reportera, lekkiego niczym Freddie Mercury u schyłku życia. Żurnalista jest sparaliżowany od czasu wypadku na torze Mugello, znanym z rundy Moto GP. Kierowca autokaru, który chętnie widziałby Roberta Lewandowskiego biegającego po murawie Santiago Bernabeu (a nie Felipe Calderon, bo nie jest fanem Atletico Madryt), kręci głową z podziwem. A Dawid dźwiga włoskiego reportera z wózka inwalidzkiego, układa go na fotelu w przestronnym autokarze zaparkowanym nieopodal Plaza de Toros de las Ventas. Dziewczyna włoskiego dziennikarza ukradkiem roni łzę. Gdyby tego wieczoru w okolicach Byczej Areny zjawił się Artur Puzio – gwiazda polskiego fmx, pewnikiem postąpiłby tak samo jak Dawid Stolicki. „Podstawową zaletą zawodników fmx jest wyjątkowa wrażliwość. Clinton Moore nie może doczekać się kiedy jego córka pomaluje mu paznokcie u stóp… Jednak, gdy Clinton wyjeżdża na tor, zachowuje się jak zuchwały chłopczyk, który wykręca trik pt. volt. Pamiętacie jego body varial na treningu w Madrycie?” – zagaduje nas taksówkarz. Tak, volt Moore’a wyglądał bosko, ale podczas zawodów ten trik został Clintonowi skradziony przez jego rodaka o ksywce „Mad Dog”…
Miłość do Francji
Rodzice Toma Pages, znakomitego fachmana od freestyle motocrossu, nie mogą wyjść z podziwu. Ich syn, który przez moment wyprowadził się na bocznicę kolejową i opuścił rampę po koszmarnych kontuzjach kolegów, cieszy się opętańczym uwielbieniem wśród hiszpańskich kibiców. Każdy wyjazd Francuza na arenę byków kwitowany był tak fanatyczną burzą braw, że buty same spadały ze stóp. On przymierzał się do numeru Flair 540, Special Flip i Bike flip, a Hiszpanie zachowywali się jak nastolatek przed pierwszym pocałunkiem. Tom jest wygłodniały atencji, bo zapragnął ciszy i długo unikał wielkich i prestiżowych zawodów we freestyle motocrossie. Wolał grać sceny kaskaderskie w filmach fabularnych, uprawiał freeriding, był zapatrzony w wiecznie tryskającego pomysłami Ronnie Rennera.
Francuzi mają swoje coroczne święto supercrossu i freestyle motocrossu podczas trzydniowego odlotu w hali Bercy. Remi Bizouard i Tom Pages uwielbiają kręcić triki, ale nieobcy jest im kunszt Sebastiena Tortelli i Mickaela Pichon. Jednak choć każdej jesieni w Bercy panuje czarująca atmosfera ekstremalnego spektaklu, nic nie może równać się z drżeniem cząsteczek kwantowych na nadgarstku podczas Red Bull X – Fighters w Madrycie.
Pages „zadzwonił” podczas kwalifikacji przy próbie triku volt, spadł na jedenaste miejsce, ale nie przejął się stanem naskórka. Delikatnie zanucił numer „Ca plane pour moi”, czyli soczystego punk rocka belgijskiego muzyka tworzącego pod pseudonimem Plastic Bertrand i… Poprosił, aby następnego dnia na śniadaniu jego kompanem był francuski chleb: brioche. Co prawda Pages nie ma takiego odlotu, aby spożywać posiłek jak Australijczyk Bilko Williams, który je i rozmawia z misiem polarnym oferując mu 20 euro za backflipa heelclickera z kanapką w ręku, ale… Tom cierpi na gonitwę myśli. Trik pt. front flip flair opracowywał przez 4 miesiące. „Codziennie trenowałem ten numer. Rano, po śniadaniu i popołudniu aż do zmroku. I tak bez przerwy…” – twierdzi Pages. Ewentualne przerwy na zatankowanie bike’a? Wówczas spoglądał na panią reporterkę z kostarykańskiej telewizji…
Myśli wyzierały z uchylonych wrót puszki, a publiczność tonęła w zachwycie nad trikami Pages. Wymyślone przez organizatorów koło fortuny, które okazjonalnie pojawiało się na szczycie hopy, aby wybrać obowiązkowy trik dla śmiałków, obnażyło braki w repertuarze Francuza, ale 23 tysiące widzów wciąż wstrzymywało oddech na widok Pages. Okazało się, że Tom, choć jest piekielnie kreatywny i wykręca numer pt. alley – oop flair, nie potrafi poprawnie wykonać triku rock solid! Cudownie, że taki old schoolowy numer nastręcza problemów Francuzowi, bo to oznacza, że chłopak pomieszkujący w maleńkim Tosse zachowa apetyt na progresję…
Była francuska minister sportu oskarża 14-krotnego zwycięzcę Wielkiego Szlema – Rafaela Nadala o stosowanie dopingu, Francuzi jako szlachetnie urodzeni lubią spoglądać na Hiszpanów z wysokości Mont Blanc, a hiszpańscy fani sportów motorowych szaleją na punkcie artysty fmx z Francji: Toma Pages. To się nazywa miłość… Momentami przybysze z Down Under: Josh Sheehan i Clinton Moore oraz ich kolega z Kiwilandu: Levi Sherwood czuli się jak obywatele drugiej kategorii biorąc pod uwagę decybele towarzyszące przejazdom Francuza. Moore mógł wykręcić trik the doom, który w każdym innym mieście na świecie sprawiłby, że jego hotelowy pokój byłby ozdobiony setkami niewieścich pocałunków, ale Madryt wpatrywał się jak zahipnotyzowany w popisy Pages. I bądź tu mądry i pisz wiersze...
Popularnością Tomowi Pages dorównuje w stolicy Hiszpanii tylko jeden zawodnik. Legendarny fmx rider, który zasiadł tym razem w gronie sędziów: Edgar Torronteras. Edgar należy do grona pionierów fmx w Europie. Startował w prestiżowej serii AMA supercross w USA, a w 2002 roku, gdy Red Bull X – Fighters po raz pierwszy zawitał do Madrytu, Edgar pokonał znakomitych zawodników: Mad Mike’a Jonesa i Mike’a Metzgera. Liczne kontuzje jakim Edgar uległ wykluczyły jego udział w Red Bull X – Fighters w latach 2004 – 2012. Kiedy spiker wyczytywał jego nazwisko, byki stacjonujące na Plaza de Toros de las Ventas zdawały się płakać…
Czwórka dzieci Rennera
Każdy kto kiedykolwiek zetknął się z pięknem freestyle motocrossu, zna ten uśmiech. Ronnie Renner, człowiek, który dziś pełni rolę sędziego, gawędziarza, showmana, prowadzącego konferencje prasowe, przewodnika dla dziennikarzy po świecie fmx… „Jestem człowiekiem, który nie skończył prestiżowych uczelni w USA, nigdy nie woziłem silników do tunerów, wolałem trenować whipy i rozmyślać jak to jest wzbić się na motocyklu na wysokość 14 metrów, aby przyjrzeć się ładnym dziewczynom, które zapominają o moim numerze telefonu po pierwszej kolacji…” – chichocze się Ronnie Renner, który wielokrotnie zdobywał złote medale na igrzyskach sportów ekstremalnych.
Nie wie ile dzieci posiada. „O istnieniu czterech wiem, a co do reszty, nie śmiałbym ryzykować obliczeń, bo mogę się mylić. Może mam córkę w Polsce? Jeszcze nie dzwoniła…” – śmieje się Ronnie. Jego familia ruszyła na podbój Madrytu. Najmłodszy syn wykazuje zamiłowanie do choroby tatusia: nie może normalnie usiedzieć na rowerze, tylko kręci triki na bmxie. Ronnie jest najbardziej charyzmatycznym prezenterem krótkich form telewizyjnych. Gdy wcielał się w rolę prowadzącego „Renner Awards”, z ekranu pachniało takim absurdem, że Red Bull błyskawicznie zorientował się, że ma do czynienia z wyjątkowym talentem scenicznym. Renner potrafi aktorsko dłubiąc w nosie prowadzić rozmowę z dziewczyną dawnego kolegi z toru: Norwega Andre Villi, opowiadać o nowinkach technicznych i uczuciach towarzyszących wizualizacji triku. „Uważam, że Intel wprowadza do fmx nowe arterie. Ja pogubiłbym się już w nowoczesnych czujnikach montowanych na błotniku, kasku i pod przełykiem zawodnika, a panowie inżynierowie z mojej ojczyzny są w tym obcykani, że zamieniam się przy nich w niemowę. Nie wierzę mądralom z politechniki i pięknym kobietom. Nawet my, zawodnicy fmx mamy swoje zasady…” – uśmiech zalewa twarz Rennera, który jest duszą towarzystwa podczas Red Bull X – Fighters. Z tym człowiekiem nawet wieczór spędzony w smaganej wiatrami Patagonii czy Ziemi Ognistej, nie byłby straszny. Czasami Ronnie ucieka na pustynię ze swoją familią, aby oczyścić się z ciężaru cywilizacji…
To w gruncie rzeczy piekielnie wrażliwy koleżka, który przepędza czarne myśli i troszczy się o rozwój fmx. „Doczekałem się generacji niezwykłych artystów. Wymiar, w który Pages, Moore, Sheehan i Sherwood przenieśli moją ukochaną dyscyplinę jest niebotyczny… Ci ludzie twardo stąpają po ziemi, ale ich każdy dzień jest wędrówką ku nieznanemu. Oni nie mogą poprzestać na tym co osiągnęli, kipią twórczością, razem podróżują, obmyślają nowe triki, dbają o swoje rodziny, ale żyją dla niewiadomej. Dzięki tym ludziom w ogóle nie starzeję się, wciąż chodzę jak nakręcony, tak samo fascynuje mnie pokaz fmx jak i afterparty. Wierzę, że doczekam czasów kiedy mrówka będzie mogła uruchomić kamerę i nagrywać triki mojego syna na rowerze bmx i pierwszy kiss of death (pocałunek śmierci)…” – śmieje się Ronnie Renner.
Intelektualiści z firmy Intel wytyczyli nową ścieżkę. Zamontowali cztery mikroskopijne magnesy, rozsiali czujniki po kaskach, błotnikach, podnóżkach, butach… Chcą uczynić wygodę dla komentatorów i sędziów. Dzięki tym wynalazkom testowanym podczas Red Bull X – Fighters w Madrycie, komentatorzy wiedzą na jaką wysokość pofrunął Tom Pages (14 metrów), ile czasu but Roba Adelberga spoczywał na haku, ile sekund w powietrzu spędził David Rinaldo podczas tsunami flip i ile razy podrapał się w nogę przy numerze lazy boy flip Dany Torres. Podczas przechadzki po kameralnym padoku, padło pytanie kiedy Intel zamontuje czujnik przy aorcie, aby komentator wiedział jaki jest puls zawodnika kręcącego egg roll… Dziennikarze z Palma de Mallorca byli zachwyceni pomysłowością zacnych umysłów z Kalifornii… Mikroprocesory i układy scalone wkraczają w świat fmx…
Na Plaza de Toros de las Ventas przywieziono 500 metrów sześciennych żwiru, piasku, kamieni. Budowniczowie toru musieli się uwijać jak w ukropie po ostatnim triku, bo następnego dnia o 16.00 pewna para zaplanowała sobie ślub na arenie walk byków… 8 pięknych ramp znikało w zawrotnym tempie. Od 2002 roku fmx wrósł w krajobraz Madrytu. „Nie ma nic piękniejszego niż frunąć z kickera na wysokości 655 metrów nad morzem. Od razu przypomina mi się moje pierwsze salto wykręcone w Las Torres de Cotillas. Chciałbym kiedykolwiek w życiu wykręcić tak czyste i precyzyjne triki jak Ronnie Renner na oczach 42 000 Meksykanów w Ciudad de Mexico. Dla jednego takiego whipa w tumulcie dzikich emocji warto wiele lat trenować…” – rzekł 28-letni Maikel Melero, gwiazda hiszpańskiego fmx. Choć minęły dwie godziny od zakończenia show, Maikel wciąż przechowywał w uszach zaśpiew konferansjera: que bonito (jak pięknie) i mucho Maikel, mucho Maikel, ole (dawaj Maikel, dawaj)…
Madryt otulał się kołdrą nocy, choć nikt nie zamierzał spać. Dla 370 osób pracujących podczas Red Bull X – Fighters, nastał moment wzmożonego wysiłku. 120 ciężarówek usuwało materiał, który przez dwie i pół godziny był najbardziej eleganckim prześcieradłem dla artystów freestyle motocrossu. „Wykręcić rulera i wylądować na zeskoku na arenie walk byków to jak przytulić się do poduszki…” – rozmarzył się Levi Sherwood. Stąd do królestwa Maorysów jest doprawdy niedaleko…
Komentarze