By grać, przedawkowywał leki. W końcu jego ciało powiedziało "dość"
W swojej karierze rozegrał 384 mecze, jednak by utrzymać swój organizm na najwyższych obrotach przyjmował spore ilości leków. Pewnego dnia 2015 roku jego ciało powiedziało po prostu „dość”. Były obrońca Liverpoolu Daniel Agger ma nadzieję, że jego wyznanie będzie przestrogą dla tych, którzy nadużywają leków przeciwzapalnych. - Może moja historia sprawi, że inni sportowcy będą brali mniej tabletek - przyznał na łamach "Jyllands-Posten".
Nie czuł bólu. W pokoju fizjoterapeutów po prostu leżał i drżał, nie mając kontroli nad swoim ciałem. Był 8 marca 2015 roku - godzinę wcześniej wyszedł na murawę w koszulce Brøndby, które mierzyło się z FC Kopenhaga. Po 29 minutach meczu został zdjęty z boiska, a następnie zabrany do fizjoterapeuty.
W żadnym wypadku nie powinien tego dnia grać. Od tygodnia dręczyły go kołatania serca. Przyjmował spore ilości leków, znacznie większe niż zalecana dawka - tak jak zresztą wiele razy w swojej karierze.
Duńska gazeta "Jyllands-Posten" przez dwa lata publikowała serię wywiadów z Danielem Aggerem, który otworzył się i opowiedział o swojej karierze, a także o tym iloma pigułkami musiał nafaszerować swoje ciało, by być zdolnym do gry.
Problemy z plecami zaczęły się w 2007 roku, a znacząco zaostrzyły się rok później po upadku, do którego doszło w trakcie przedsezonowego tournée Liverpoolu po Tajlandii. Urazom nie było końca - niedługo potem zawodnikowi wypadł dysk, co doprowadziło również do bólów kolan oraz stóp. By grać zażywał Celebrex, lek przeciwzapalny, który stosuje się przy reumatyzmie. Ilości, które przyjmował znacząco przekraczały maksymalną dawkę, co narażało jego zdrowie na niebezpieczeństwo. - Brałem za dużo leków przeciwzapalnych w ciągu mojej kariery - wyznał na łamach Jyllands-Posten. Głównym problemem Aggera była hipermobilność stawów - dolegliwość polegająca na tym, że tkanka podtrzymująca razem stawy - głównie więzadła - jest za luźna.
Tydzień przed meczem z FC Kopenhaga Agger zmagał się z kontuzją i jego występ w derbowym spotkaniu był poddany wątpliwościom. Desperacko pragnął zagrać, więc przez tydzień brał maksymalną zalecaną dawkę leku, czyli dwie tabletki trzy razy dziennie przez siedem dni, mimo iż lekarze zalecali przyjmowanie leków jedynie przez trzy doby. Skutki uboczne przedawkowania są zależne od organizmu, każdy zareaguje inaczej. Agger często po zażyciu leku czuł się ospały, więc rekompensował to sobie kofeiną.
Rankiem, w dniu meczu, wziął dwie tabletki. Potem, gdy przybył do siedziby Brøndby na odprawę - kolejne dwie. W konsekwencji jego klubowy kolega Martin Ornskov musiał go budzić po… 15-minutowej drodze autobusem na stadion FC Kopenhaga. Ornskov wyznał potem Aggerowi, że nigdy nie widział podobnego zjawiska przed meczem. Jeszcze zanim doszło rozgrzewki Agger wyglądał i zachowywał jakby właśnie miał za sobą maraton.
Przed rozgrzewką, by się pobudzić wziął jeszcze shot kofeiny i wypił napój energetyzujący. - Czułem się okropnie, ale zdecydowałem się grać - wspominał. - Miałem tylko jedną myśl w głowie i było nią pozostanie w szatni, ale ostatecznie założyłem koszulkę i wyszedłem na murawę - przyznał.
To dość szokujące myśli jak na 30-letniego profesjonalnego piłkarza. Agger miał świadomość, że z jego organizmem jest coś nie tak. Piłkarz tego dnia nie był sobą, jego przedmeczowa przemowa do kolegów nie miała większego sensu, a na boisku nie potrafił zapanować nad swoimi ruchami. Jego wzrok nie był zsynchronizowany z tym co działo wokół niego. Nie zauważał kolegów, źle celował w piłkę. Na początku meczu chciał przeciąć długie podanie, ale źle obliczył tor lotu i piłka trafiła go w ramię. Było tak źle, że trener zdjął go po 29 minutach meczu. Usiadł na ławce, ale niedługo potem został odesłany do pokoju fizjoterapeutów. Jednak przyznaje, że nie pamięta zbyt dobrze wszystkiego co się wokół niego wtedy działo. - Ciało nie mogło sobie z tym poradzić - przyznał Agger. - Maksymalna dawka powinna była być przyjmowana przez trzy dni. Organizm reaguje na to co się mu podaje. To był jego sposób, by powiedzieć mi, że ma już dość. Kiedy głowa tego nie sygnalizuje, ciało musi to zrobić - ocenił.
Gdy tego dnia wrócił do domu jego żona nie odezwała się ani słowem - nie musiała. Przez całą jego karierę zastanawiała się nad tym, czy jej mąż powinien zażywać tak silne leki. - Powtarzała raz po raz, że powinienem przestać zażywać tabletki, ale wpadało mi to jednym uchem, a wypadało drugim - przyznał Agger. - Dlatego, gdy skończyłem grać była zadowolona. Po pierwsze dlatego, że gdy uprawiałem sport dokuczały mi bóle, a po drugie dlatego, że brałem za dużo leków, by zachować kondycję - oświadczył.
To był najbardziej dramatyczny dzień w jego karierze, wtedy też przesłał przyjmować leki przeciwzapalne w tak dużych ilościach. 9 czerwca 2016 roku, w wieku 31 lat, rzucił futbol. - Znalazłem się w miejscu, w którym mam już dość, zarówno fizycznie jak i psychicznie. Zdaję sobie sprawę, że nadal mógłbym grać, ale nie chciałem wjeżdżać na równię pochyłą. Moim celem było zakończyć karierę jak najbliżej szczytu, dlatego postanowiłem pożegnać się z piłką - mówił na pożegnanie Agger, który raz jeszcze dał wyraz swojemu ambicjonalnemu podejściu do futbolu.
W 2004 roku właśnie w Brøndby Agger zadebiutował jako 19-latek i pomimo licznych kontuzji grał na najwyższym poziomie przez 12 lat. W latach 2006 - 2014 był zawodnikiem Liverpoolu, a po zakończeniu przygody z Premier League znów wrócił do swojego pierwszego klubu. Z 384 meczów w całej swojej karierze 232 zagrał dla Liverpoolu, 77 dla Brøndby, a 75 dla reprezentacji Danii. Jednak zrobił to kosztem własnego zdrowia, co jest przestrogą i historią z której mogą wyciągnąć wnioski inni sportowcy. Dzięki opowieściom Aggera mogą w pełni zrozumieć zagrożenia płynące z przyjmowania zbyt dużych dawek leków. - Znam to doskonałe i to jest do bani, ale ostatecznie przestałem. Mówiąc to, osobiście nie zyskuję niczego, ale mogę tylko mieć nadzieję, że inni sportowcy na tym zyskają. Możliwe, że wezmą pigułkę lub dwie mniej - zakończył.
Komentarze