Fogiel: Glik się cieszy, Kita smuci
Kamil Glik może mieć powody do radości. Jego zespół, AS Monaco, gra znakomicie od początku sezonu. Po czterech kolejkach piłkarze z małego księstwa znad Lazurowego Wybrzeża dali prawdziwy pokaz futbolu na stadionie Pierre Mauroy w Lille nokautując przeciwnika 4:1.
W tym świetnie rozumiejącym się kolektywie coraz pewniej czuje się reprezentant Polski, który nie tylko doskonale wykonuje swoje zadania obronne, ale jak nadarzy się okazja, pędzi na pole karne przeciwnika i strzela gole po rzutach wolnych.
Za mecz w Lille Glik dostał wysoka notę „7” w skali 1/10, od reportera „L’Equipe”. We wszystkich czterech kolejkach wystąpił w pełnym wymiarze czasowym, co świadczy o dużym zaufaniu Leonardo Jordima, trenera… biało-czerwonych klubu spod skały. Ciekawe jak nasz reprezentant poradzi sobie z napastnikami Tottenhamu na poziomie Champions League, bo już w środę na Wembley pierwsza przeszkoda ze Spursami w tej prestiżowej imprezie.
W miarę zadowolony może być również Grzegorz Krychowiak, który wreszcie zadebiutował w PSG. Skorzystał wprawdzie z kontuzji Layvina Kurzawy ale dobre i to. Miał też trochę szczęścia, bo kiedy trzeba było zastąpić Kurzawę, na ławce rezerwowych nie było ani jednego nominalnego obrońcy. Unai Emery cofnął do obrony Thiago Motttę, przesunął na lewa obronę Kimpembe i tak Krychowiak mógł wreszcie zadebiutować na swojej ulubionej pozycji defensywnego pomocnika.
Dla amatorów różnego rodzaju statystyk dodajmy, że Krychowiak jest 424. piłkarzem PSG od kiedy klub powstał w 1970 roku. Zarówno „L’Equipe” jak i „Le Parisien” dobrze oceniły występ Polaka (6/10), podkreślając jego wkład fizyczny i dyscyplinę w poczynaniach zarówno defensywnych jak i ofensywnych. PSG zaledwie zremisował z Saint-Etienne (1:1) i traci już 3 punkty do liderujących Monako i Nicei, w której wejście smoka miał ,,Super Mario’’ Balotelli, strzelając dwie bramki w meczu z Marsylia, czyli tyle ile przez ostatnie… dwa sezony.
Niewykluczone, że postawa Krychowiaka w drugiej połowie meczu na Parc des Princes da mu okazję zagrać od początku we wtorkowym spotkaniu z Arsenalem na inaugurację Champions League – te rozgrywki są głównym celem paryskiego klubu.
Z szóstki naszych reprezentantów w czwartej kolejce wystąpił jeszcze Mariusz Stępiński, który z numerem „18” na koszulce zadebiutował na stadionie la Beaujoire jako środkowy napastnik (Dawny napastnik Ruchu Chorzów przebywał na boisku 63 minuty). Polak miał dobry pierwszy kwadrans ale później, jak cały zespół, wyraźnie obniżył loty. W konsekwencji przyszła upokarzająca porażka z beniaminkiem z Metz (0:3). To już trzecia porażka Kanarków (na cztery mecze). Jak zareaguje polski prezes i właściciel FC Nantes, Waldemar Kita, trudno przewidzieć, przecież nie zwolni zatrudnionego na dwa sezony René Girarda, 62-letniego szkoleniowca. Takiego początku sezonu Kita na pewno się nie spodziewał.
Komentarze