Wirus w Atlas Arenie i Janusz na zagrywce (WIDEO)
PGE Skra Bełchatów była o krok od jednego z najbardziej efektownych comebacków w historii siatkówki. Bełchatowianie od stanu 14:22 w czwartym secie starcia z Modeną zdobyli osiem punktów z rzędu i doprowadzili do remisu. Ostatnie słowo należało jednak do gości z Włoch...
Skra fatalnie rozegrała środkową część czwartego seta, przez co mało kto wierzył w comeback bełchatowian przy stanie 14:22. W sukurs gospodarzom przyszła jednak awaria... systemu komputerowego, która spowodowała ponad pięciominutową przerwę w grze. Pauza wybiła gości z Modeny z rytmu, co najpierw poskutkowało zapsutą zagrywką Kevina Le Roux.
Prawdziwe cuda na parkiecie w łódzkiej Atlas Arenie zaczęły się jednak dziać, gdy na zagrywce pojawił się Marcin Janusz. Z jego niezbyt lekkim, ale za to kąśliwym serwisem nie radził sobie nawet Earvin N'Gapeth, a gospodarze zaczęli odrabiać straty. Także goście podali bełchatowianom pomocną dłoń, bowiem wyrzucili kilka ataków w aut. Tym samym Skra doprowadziła do remisu 22:22!
Wreszcie Janusz zepsuł jednak zagrywkę, a chwilę później czapę dostał Nikołaj Penczew. Spotkanie zakończył zaś kolejny blok i to Azimut Modena wyjechała z Łodzi z kompletem punktów.
Kuriozalna przerwa techniczna i wielka pogoń Skry w załączonych materiałach wideo.
Komentarze