Pindera: Jak na wojnie
Kamil Stoch, choć obolały po upadku w Innsbrucku, wciąż ma wielkie szanse wygrać 65 Turniej Czterech Skoczni.
To był dziwny konkurs, bowiem problemy zdrowotne zmogły dwóch bardzo dobrych zawodników, Niemca Severina Freunda i Austriaka Michaela Hayboecka, zmuszonych się z niego wycofać. Ponoć niewiele brakowało, by dołączył do tego grona drugi po konkursach w Oberstdorfie i GaPa Stefan Kraft, rodak i przyjaciel Hayboecka, który dzieli z nim pokój. I to od niego zaraził się grypą żołądkową.
Na ile choroba była przyczyną słabego skoku Krafta na Bergisel, trudno powiedzieć, ale 18 miejsce i strata sporej ilości punktów chyba przekreśla jego szanse na zwycięstwo w całym turnieju. Przed piątkowym, ostatnim już konkursem w Bischofshofen jest wprawdzie trzeci, ale do prowadzącego Norwega Daniel Andre Tande traci 16,6 pkt, a do Stocha niewiele mniej (14,9).
Dodajmy jeszcze, że rywalizacji w Innsbrucku nie ułatwiał zmienny wiatr, który nie pozwolił na rozegranie finałowej serii, oraz źle przygotowany zeskok będący przyczyną kilku upadków, w tym Stocha.
Polak w próbnym skoku poleciał daleko, ale lądując trafił na taki właśnie, źle przygotowany fragment zeskoku i się przewrócił. Wstał wprawdzie szybko, ale nie wyszedł z tego bez szwanku. Lekarz polskiej ekipy do ostatniej chwili zwlekał z decyzją o dopuszczeniu go do udziału w pierwszej serii, gdyż operowany wcześniej bark Stocha był mocno stłuczony.
Ostatecznie dwukrotnego mistrza olimpijskiego zobaczyliśmy w zawodach. Skakał w ostatniej parze z Kraftem, zwycięzcą kwalifikacji. W tym momencie na prowadzeniu był Tande, który od pewnego czasu narzeka na kontuzję stawu skokowego, a mimo to spisuje się coraz lepiej.
Obolały Stoch wylądował wprawdzie znacznie bliżej, ale w dobrym stylu i ostatecznie zajął czwarte miejsce z niewielką stratą do Norwega, który jest teraz liderem klasyfikacji generalnej turnieju. I wszystko wskazuje na to, że między nimi rozstrzygnie się w piątek w Bischofshofen sprawa ostatecznego zwycięstwa. A z Kraftem o trzecie miejsce prawdopodobnie walczyć będzie Piotr Żyła, który traci do Austriaka siedem punktów.
Ale jak w piątek znów się będą działy takie cuda jak w Innsbrucku, to wszystko możliwe. W tym trzecim konkursie było przecież jak na wojnie, trup padał gęsto. Miejmy nadzieję, że w Bischofshofen będzie spokojniej i sprawiedliwiej, a Stoch udowodni, że jest najlepszy i wygra cały turniej. Najważniejsze, że prześwietlenie stłuczonego barku w szpitalu nie wykazało żadnych złamań.
Jeszcze nie tak dawno mówiono, że Cztery Skocznie nie pasują polskim skoczkom. A tu proszę, najlepsze wyniki w historii. Kamil Stoch jest drugi z minimalną stratą do lidera, Żyła czwarty, Maciek Kot siódmy, Dawid Kubacki 16, a Stefan Hula 20. Niesamowite. A w piątek może być jeszcze lepiej.
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze