Lepa: Miała być Warszawa, tradycyjnie musi być Heerenveen...
Od piątku w Holandii rozegrane zostaną wielobojowe mistrzostwa Europy z udziałem 10 reprezentantów Polski. To pierwsza medalowa impreza dla naszych panczenistów w tym roku i pierwszy test na 13 miesięcy przed igrzyskami w Pjongczang.
Igrzyska rozpoczną się 9 lutego przyszłego roku w Korei Południowej, ale wcześniej trzeba będzie się do nich zakwalifikować. O tym decydować będą wyniki tegorocznej jesieni, ale już teraz ważne jest złapanie odpowiedniej formy, wejście w olimpijski rytm, aby potem wypocząć i latem zacząć z wysokiego pułapu ładować akumulatory.
Sprinterska nowość
Wydawało się, że pierwszym etapem przedolimpijskim będzie Warszawa, bowiem w stolicy miały się odbyć tegoroczne mistrzostwa Europy. Ale warunkiem było przykrycie tutejszego toru na Stegnach. Tak się nie stało, w Polsce nadal nie mamy krytego obiektu dla łyżwiarzy szybkich i ostatecznie imprezę niejako sprezentowaliśmy Holendrom. A w międzyczasie możemy tylko kibicować, aby pierwszy w Polsce kryty tor został dokończony w Tomaszowie Mazowieckim.
Na razie więc Katarzyna Bachleda-Curuś, Natalia Czerwonka, Katarzyna Woźniak, Konrad Niedźwiedzki, Jan Szymański, Kaja Ziomek, Andżelika Wójcik, Sebastian Kłosiński, Piotr Michalski i Artur Nogal muszą startować w Heerenveen. Pierwsza piątka wystartuje w ogólnym wieloboju, a kolejna piątka w wielobojowej rywalizacji sprinterskiej, co jest nowością w Europie.
Przeskoczyć siódemkę
Cel? Dostać się do finałowej ósemki. W „dużym wieloboju” na razie najwyższe, siódme miejsce zajmował Jan Szymański przed rokiem w Mińsku, Konrad Niedźwiedzki w 2013 właśnie w Heerenveen oraz Wacław Kuchar w 1925 roku w Sankt Moritz. U kobiet najwyższe miejsca zajmowała do tej pory Erwina Ryś-Ferens, która była 5. w Kongsberg w 1988 roku oraz 6. w Medeo w 1984 i w Geithus w 1986 roku. Z aktualnie startujących najlepsza była do tej pory Czerwonka, która w 2012 roku w Budapeszcie zajęła 7. lokatę. W holenderskim Thialfie nie ujrzymy Zbigniewa Bródki, który przebywa na zgrupowaniu rowerowym na Wyspach Kanaryjskich i szykuje się do dalszej części sezonu.
Zbawienie nadchodzi?
I tylko żal, że po przełomowych igrzyskach w Soczi minęły już trzy lata i nie nastąpił podobny przełom w budowie toru. Nawet tak wielka impreza jak mistrzostwa Starego Kontynentu nie były wystarczającym bodźcem. Igrzyska w Pjongczang zamkną pewien wspaniały rozdział w polskich panczenach i do nich już zapewne „pokolenie Bródki” nie skorzysta z obiektu w Tomaszowie Mazowieckim, ale kolejni mam nadzieję jak najbardziej: Czerwonka, Woźniak, Szymański, Ziomek, Wójcik, Kłosiński, Michalski, a może i Artur Nogal – to między innymi
dla nich ten obiekt. A jeszcze bardziej dla kolejnych pokoleń polskich łyżwiarzy szybkich.
Straciliśmy niezwykłą szansę, ale wierzę, że po Pjongczang otrzymamy jeszcze jeden impuls od naszych reprezentantów. Może nie tylko na lodzie...
Komentarze