Pierwszy Polak w NBA zakończył karierę. To był piękny, ale tylko sen

Koszykówka
Pierwszy Polak w NBA zakończył karierę. To był piękny, ale tylko sen
fot. PAP
Cezary Trybański

Cezary Trybański już na zawsze będzie "tym pierwszym" i chociaż jego kariera w najlepszej lidze świata nie potoczyła się tak, jak wszyscy by chcieli, to tej jednej rzeczy nikt mu nie zabierze. Informację o ostatecznym zakończeniu kariery przez zawodnika podał dziennikarz Gazety Stołecznej Piotr Wesołowicz.

Lata 90. w polskim sporcie to boom na koszykówkę. Okrzyki "Hej, hej tu NBA" znał każdy, kto chociaż trochę interesował się sportem. Michael Jordan kontra Magic Johnson, do tego jeszcze Clyde Drexler, Scottie Pippen, Hakeem Olajuwon, Shawn Kemp, Charles Barkley i wielu, wielu innych. Można by gwiazdy wymieniać w nieskończoność. Wtedy to miało jeszcze dodatkowy atut: pachniało Ameryką, Zachodem, który nagle otworzył się przed Polakami.

 

W transmisjach można było oglądać Vlade Divaca, Arvydasa Sabonisa czy Sarunasa Marciulonisa i kibice zaczęli sobie zadawać pytania: kiedy wreszcie pojawi się pierwszy Polak? Bo skoro może Jugosłowianin czy Litwini (inna sprawa, na jakim poziomie była koszykówka w tamtych krajach), to czemu nie mógłby Polak? Do dziś krążą legendy o tym, jak Adam Wójcik był na treningach w Los Angeles Clippers i przywiózł sobie stamtąd słynne skarpetki z logo NBA.

 

I wtedy, kiedy lud już powoli tracił nadzieję, pojawił się Cezary Trybański - chłopak z Warszawy. Na początku nie było łatwo. Trafił do koszykówki dopiero w wieku 17 lat, ale miał jeden niezaprzeczalny atut. Był wysoki, bardzo wysoki: 217 centymetrów to jest wzrost, którego nie zlekceważy żaden trener koszykówki, nawet jeśli za tym wzrostem nie idą odpowiednie umiejętności.

 

Trybański trafił do Pruszkowa i pierwszy sezon nie zwiastował oszałamiającej kariery. W swoim pierwszym sezonie w Pruszkowie, Trybański zagrał w 12 meczach, spędził na boisku 146 min. i rzucił 42 punkty - bardzo skromnie, ale on się wtedy dopiero wszystkiego uczył. Potem było już zdecydowanie lepiej i trzeci sezon Trybańskiego na parkietach Polskiej Ligi Koszykówki to już 29 spotkań i średnio 6 punktów w meczu (do tego 3,7 zbiórki i 1,3 bloku). To już były przyzwoite wyniki, a zdarzyło się nawet spotkanie, w którym Trybański zdobył 25 pkt trafiając wszystkie 9 rzutów z gry (do tego 7 rzutów wolnych, 6 zbiórek i 4 bloki).

 

W jednym z meczów fazy play off zablokował Eda O'Bannona, który chciał zapakować piłkę do kosza, a tymczasem dostał czapę, która przybiła go do parkietu - mówi Adam Romański, komentator koszykówki w Polsacie Sport.

 

Zachwycił na treningach

 

Trybański miał już wtedy 23 lata, ale tym się nie trzeba było aż tak bardzo przejmować, bo wysocy gracze często później dojrzewają koszykarsko (najpierw muszą urosnąć). Wtedy trenerem Trybańskiego w Pruszkowie był Grek Michalis Kiritsis, który uruchomił swoje kontakty. Polak trafił za ocean, a tam zajął się nim już agent Mark Termini. Z Trybańskim był jeden problem: nie mógł zostać zgłoszony do draftu, bo był już "za stary" i trzeba było otworzyć drzwi NBA w inny sposób. Na takich zawodników jak Polak, wielkich i wysoko skaczących w NBA zawsze był popyt. Jeśli miałeś takie warunki, to koszykówki mogli cię nauczyć. Trzeba było się tylko dać zauważyć. Trybański zaimponował podczas wykonywania ćwiczeń wymagających dużej koordynacji (w jednym z wywiadów opowiadał potem, że świetnie radził sobie też z tym Gortat).

 

Trzeba było walczyć o to, żeby ktoś się nim zainteresował. Razem z agentem postawili na treningi indywidualne, podczas których Trybański grał wiele jeden na jeden. Wypadał świetnie na takich treningach, skakał bardzo wysoko i miał ten wzrost. Nic dziwnego, że w końcu znalazł się na niego chętny. Tym kimś był Generalny Menedżer Memphis Grizzlies Jerry West, czyli człowiek, na którego sylwetce jest wzorowane logo NBA. Wiele nie ryzykowali, bo to był minimalny, 3-letni kontrakt za 4,8 mln dolarów - mówi Adam Romański.

 

W Polsce zapanowało podniecenie, bo w końcu pierwszy Polak miał zadebiutować na parkietach najlepszej ligi koszykarskiej na świecie. Za ocean wybrało się wielu polskich dziennikarzy.

 

Pojechałem na mecze Ligi Letniej. Rozmawiałem o Trybańskim z Pau Gasolem i Drew Goodenem. Gazeta Wyborcza wysłała mnie na pierwsze trzy mecze sezonu. Niestety, szybko przyszło rozczarowanie - wspomina Romański.

 

Trybański grał bardzo mało i po sezonie został oddany do Phoenix Suns. Tam także się nie przebił, znalazł się w New York Knicks, Chicago Bulls. Na końcu tej drogi byli Toronto Raptors. To był ostatni klub, w którym Trybański zakotwiczył.

 

Dostanie emeryturę z NBA

 

Ciężko powiedzieć, czemu nie wyszło mu w NBA. W koszykówkę zaczął grać późno, ale przecież Marcin Gortat także późno zaczął treningi, a karierę w NBA zrobił, gra tam do dziś i ma ugruntowaną pozycję. A przecież Trybański nie zmarnował swojego czasu w NBA na balangi - trenował ciężko, robił wszystko, co mógł, żeby zostać, ale nie dał rady, chociaż cały, trzyletni kontrakt wypełnił. Na pewno przeszkodziły mu kontuzje. Może zabrakło zawziętości, pewności siebie i siły przebicia, którą ma Gortat? Nie ma reguły, NBA to liga bezlitosna, która przeżuwa zawodników i wypluwa tych, którzy nie nadążą.

 

Być może mógłby zrobić karierę w Europie, stać się zawodnikiem formatu Euroligi, ale grał w lidze NBDL, będącej zapleczem NBA. To może był błąd? Może dzisiaj Trybański żałuje tych decyzji?

 

W sezonie 2008/2009 próbowałem ściągnąć go do Czarnych Słupsk, gdzie wtedy pracowałem, ale cena podyktowana przez agenta była zaporowa. Widocznie jeszcze marzyli o tym, że Trybański wróci do NBA.

 

W Europie zagrał właściwie tylko jeden dobry sezon na Litwie, trochę pograł w Grecji, pokazał się w Polsce w Polpharmie Starogard Gdański i AZS Koszalin. Ostatnim klubem w jego karierze była Legia Warszawa. Tutaj się wszystko zaczęło, tutaj się zakończyło. Zostały wspomnienia i emerytura z NBA, którą zacznie pobierać w wieku 50 lat (na początku 20 tys. dolarów), a którą sobie zapewnił tym, że wypełnił cały, trzyletni kontrakt. Opłacało się walczyć, opłacało się marzyć.

Łukasz Majchrzyk, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie