Niepokonany może być tylko jeden - EU LCS tydzień 5, dzień 1 (WIDEO)

E-sport

Piąta kolejka zapowiadała się naprawdę interesująco, zwłaszcza biorąc pod uwagę jej mecz otwarcia, w którym zmierzyć się miały zespoły, które do tej pory nie zaliczyły ani jednej porażki - G2 Esports i Unicorns of Love. Tuż po nich na scenę wkroczyły drużyny z trzecich miejsc, próbujące zdobyć jak najwięcej punktów przed nadchodzącymi coraz większymi krokami play-offami.

Rozpoczęcie samych starć nie wyglądało niestety tak ekscytująco. G2 najwidoczniej odrobiło lekcje i w pierwszym pojedynku wręcz zdewastowało Unicorns of Love typowym dla siebie przemyślanym i konsekwentnym stylem gry. "Jednorożce" wiedziały, że aby stawić czoła rywalom, musieli pokonać ich na własnym gruncie, czyli wciągnąć ich w wir nieprzewidywalnych walk drużynowych. Za drugim razem początek zdawał się być podobny wcześniejszej potyczki, lecz z czasem UoL zaczęło osiągać swój cel, tym samym powoli przejmując ster.

 

Perkz i spółka, mimo wyrównanej walki, zaczęli się gubić, co dobitnie pokazała niepotrzebna próba zdobycia Barona, którego skradł Ivern Xerxe, pozwalając tym samym swoim sojusznikom na sprzątnięcie rywali, a w konsekwencji także i zajęcie się bazą wroga. Niestety dla nich zdążyli się odrodzić akurat wtedy, kiedy został im ostatni budynek, dzięki czemu przepędzili adwersarzy. Po chwili jednak UoL nie wiedzieć czemu postanowiło podjąć gigantyczne ryzyko, próbując wziąć G2 z zaskoczenia i teleportując się wprost pod nexus. Ostatecznie akcja zakończyła się gigantyczną klęską, bowiem oponenci stali w pobliżu, przez co wszyscy zginęli na sekundę przed zniszczeniem struktury, co pozwoliło podopiecznym YoungBucka na zrobienie tego, co różowej ekipie się nie powiodło.

 

W kolejnym meczu najpierw Fnatic powtórzyło sukces swoich kolegów z grupy, bez większych problemów radząc sobie z reprezentantami Splyce już w 26 minut. Przy następnej batalii jednak gracze FNC popełnili duży błąd już w fazie wyboru bohaterów, kiedy to pozwolili przeciwnikom na złożenie niesamowicie mocnej kompozycji. Pomimo tego, że początkowo dawali siebie z nim radę, z czasem zarówno wrogie postaci, jak i własne błędy dały się im we znaki, a przewodnictwo w grze objęło SPY. Dzięki wysokiemu skupieni na obiektach na mapie, dobrym rotacjom i przytomnym decyzjom, zawodnikom udało się wykorzystać daną szansę wyrównując serię.

 

Trzecia gra rozkręcała się niesamowicie powoli, ponieważ oba zespoły z pewnością chciały uniknąć niepotrzebnych błędów lub potknięć, w wyniku czego przez bardzo długi czas rywalizacja była wyrównana. Przedłużający się suspens postanowiło przerwać Splyce, które wzięło sprawy w swoje ręce, przejmując kontrolę nad spotkaniem. Mimo późniejszych odpowiedzi ekipy Capsa, wciąż dało się odnieść wrażenie, że to Sencux i jego kompani trzymają wodze. Tutaj również kluczem okazały się obiekty na mapie, za to trzeba pochwalić Trashy'ego, który przez ostatnie tygodnie miewał z nimi spore problemy. Fnatic co prawda próbowało odwrócić losy spotkania, lecz zabrało się za to zdecydowanie za późno i nie było już odwrotu przed nacierającą kawalerią YamatoCannona.

Kamil Adamczyk
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie