5 powodów, dla których Virtus.pro wygra IEM Katowice 2017

E-sport
5 powodów, dla których Virtus.pro wygra IEM Katowice 2017
fot. Dot Esports

Już w najbliższy weekend katowicki Spodek po raz kolejny stanie się areną zmagań najlepszych drużyn świata. Oczywiście poza wspaniałym widowiskiem liczymy na zwycięstwo Virtus.pro. Postanowiliśmy chłodnym okiem ocenić szanse na triumf naszych rodaków.

1. Indywidualna forma zawodników

 

Counter-Strike: Global Offensive jest grą drużynową, aczkolwiek nie zawsze nienaganna współpraca oraz wzorowe przygotowanie taktyczne potrafią przechylić szalę zwycięstwa na naszą stronę. Kiedy nadejdzie właściwy moment trzeba po prostu efektywnie eliminować przeciwników. Doskonałym przykładem są tacy gracze jak s1mple czy NiKo, którzy dzięki swoim indywidualnym umiejętnościom potrafią w pojedynkę odwrócić losy meczu.

 

Ostatnimi czasy najlepsza polska ekipa CS:GO gra wyjątkowo równo. Każdy z naszych reprezentantów doskonale wywiązuje się z powierzanych mu zadań. Ponadto w trudniejszych momentach zawsze znajdzie się ktoś kto wyjdzie przed szereg i weźmie ciężar gry na swoje barki.

 

Zdecydowanie najbardziej w szeregach polskiej formacji wyróżnia się Snax. Serwis HLTV nie bez powodu nagrodził go jako piątego najlepszego gracza minionego roku. Janusz jest jednym z najbardziej wszechstronnych zawodników na profesjonalnej scenie CS:GO. W zależności od sytuacji potrafi z powodzeniem eliminować przeciwników przy użyciu pistoletów, karabinów, a ponadto doskonale spisuje się w roli strzelca wyborowego. Snax zasłynął dzięki swoim sprytnym zagraniom pozwalającym na przedarcie się za linię wroga i zaskoczenie nieświadomego przeciwnika. Z drugiej strony kiedy zajdzie potrzeba potrafi on zagrać agresywnie i stanąć oko w oko z konkurentem. O klasie Snaxa świadczy chociażby jego gra na mapie Cobblestone po stronie antyterrorystów. Virtus.pro wielokrotnie decydowało się grać tam ustawieniem 1 + 4 pozostawiając zaledwie jedną osobę do obrony bombsite'u A. W tej roli znakomicie spisywał się Snax, który inwestując zaledwie 3 tysiące dolarów potrafił przy użyciu strzelby zatrzymać całą ofensywę przeciwnika.

 

Wielu ekspertów i analityków twierdzi, że głównym czynnikiem determinującym wyniki „Virtusów” jest dyspozycja byaliego. Paweł miewa spore problemy z zachowaniem stałej formy. Na jednym turnieju potrafi on całkowicie zdeklasować swoich konkurentów, a na kolejnych zawodach pozostać w cieniu swoich kompanów. Byali jest znany jest z tego, że emocje często biorą nad nim górę. Z każdym kolejnym fragiem nabiera on pewności siebie, lecz z drugiej strony nieudane zagrania podcinają mu skrzydła. Na szczęście w ostatnim czasie udało mu się odnaleźć stabilizację dzięki czemu w dużej mierze przyczynił się do najświeższych sukcesów swojej drużyny.

 

Z utęsknieniem czekaliśmy na moment kiedy Pasha ponownie zacznie grać na miarę swoich możliwości. Cały czas mieliśmy w pamięci jego występ podczas EMS One Katowice 2014, kiedy to zasłużenie został wybrany najlepszym zawodnikiem turnieju. W późniejszym czasie nastąpił powolny spadek formy Jarka. Wraz z kolejnymi nieudanymi turniejami pogłębiała się jego frustracja spowodowana niezadowalającymi wynikami. Powodem słabszej dyspozycji mogło być również częste transmitowanie gier z fanami. Integracja z kibicami okazała się sporym sukcesem od strony wizerunkowej, lecz regularne granie na niższym poziomie uczy złych nawyków, które często skutkują irracjonalnymi decyzjami w oficjalnych meczach. Z pewnością zmiana metod treningowych oraz częstsze występowanie w rozgrywkach Face It Pro League pomogły w powrocie do dawnej formy.

 

Neo i TaZ jako dinozaury Counter-Strike'a nieustannie udowadniają, że jeszcze nie nadszedł czas na gamingową emeryturę. Obaj doskonale spisują się w rolach, które zostały im powierzone. Filip przez lata zachwycał swoimi indywidualnymi umiejętnościami zyskując przy tym status legendy. Ogromny rozgłos nie zawrócił mu w głowie. Z pokorą objął rolę supporta, w której często pozostaje niezauważony przez obserwatorów. W rzeczywistości to właśnie Neo jest specjalistą od brudnej roboty oraz cichym bohaterem wielu prestiżowych rozgrywek. Dodatkowo znakomicie odnajduje się w sytuacjach gdy jest zdany tylko na siebie, o czym boleśnie przekonał się Team Dignitas podczas słynnej akcji na Overpassie. TaZ od dłuższego czasu również trzyma stabilną, wysoką formę. Jego umiejętności strzeleckie przy użyciu CZ-75 nigdy nie przestaną zaskakiwać. Wiktor wciąż potrafi utrzeć nosa najlepszym graczom na świecie, tak jak zrobił to na decydującej mapie w finale DreamHack Las Vegas.

 

 

2. Korzystna zmiana w puli map turniejowych

 

W ostatnim czasie pula map turniejowych po raz kolejny uległa zmianie. Legendarne Dust 2 odeszło do lamusa, a jego miejsce zajęła odświeżona wersja Inferno. Od dłuższego czasu wielu profesjonalnych graczy narzekało na popularne D2 dając do zrozumienia, że mapa zestarzała się i nie pasuje już do obecnych standardów. W opozycji stały francuskie drużyny, które na piaszczystej arenie odnajdywały się wyjątkowo dobrze. Ostatecznie po 15 latach użytkowania nadszedł czas na gruntowny remont tej ikonicznej lokacji.

 

Zmiana w rotacji zdecydowanie stanowiła dobrą wiadomość dla „Virtusów”. TaZ na swoim Twitterze stwierdził nawet, że decyzja Valve była dla niego jak prezent pod choinkę. Wprawdzie w Las Vegas Polacy nie zdołali zaprezentować się na na nowym Inferno, lecz optymizmem napawa fakt, że mapa ta zawsze odrzucana była przez naszych konkurentów. Podopieczni kubena nie mieli nic przeciwko konfrontacji na tej lokacji, co może świadczyć o ich solidnym przygotowaniu.

 

Nowe Inferno zdecydowanie wymaga o wiele więcej niestandardowych zagrywek. Podejmowanie ryzyka w celu zdobycia informacji o pozycji przeciwnika staną się nieodzownym elementem rozgrywki na tej mapie. Bombsite B jest teraz znacznie łatwiejszy do opanowania, więc utworzenie na nim fortecy wykorzystując granaty dymne oraz zapalające prawdopodobnie straci rację bytu. W takich realiach upatrywałbym szansę dla Virtus.pro, które przecież na starym Inferno znane było z agresywnej gry na bananie oraz środku, a także dużej kontroli nad mapą.

 

3. Pewność siebie

 

Pasmo niepowodzeń często paraliżuje zawodników, którzy w obawie przed kolejną porażką nie podejmują ryzyka. Brawurowe zagrania niejednokrotnie skutkują zaskoczeniem przeciwnika, a w konsekwencji wygraniem rundy oraz zdobyciem przewagi psychologicznej. Ostatnie sukcesy zaowocowały zastrzykiem śmiałości dla Polaków. W ich grze widać niesamowitą swobodę i mnogość rozwiązań, które stosują w celu przechytrzenia konkurenta.

 

Doskonałym przykładem może być tutaj drobna sprzeczka, która miała miejsce po przegranym przez Polaków finale ELEAGUE Major. Wówczas Kjaerbye, zawodnik duńskiej formacji, wyraził swoje zaskoczenie z powodu odniesionego zwycięstwa. Według niego podczas turnieju w Atlancie wraz z kompanami wcale nie zaprezentowali oni pełni swojej możliwości. Te słowa ugodziły w dumę TaZa, który zapowiedział, że zmiażdży ich kiedy tylko dojdzie do rewanżu. Wiktor dotrzymał słowa w półfinale DreamHacka. Wprawdzie Duńczycy zapisali na swoim koncie zwycięstwo na Overpassie, lecz na pozostałych dwóch mapach łącznie zdołali urwać Polakom zaledwie 7 rund.

 

4. Stabilność składu

 

Temat trwałości składu najlepszej polskiej formacji zdaje się być już wałkowany do znudzenia, jednakże w istocie jest to jeden z głównych czynników świadczących o sile tego zespołu. Virtus.pro stanowi wyjątkowo dojrzałą ekipę, która w obliczu niepowodzeń nie daje się ponieść emocjom. Polacy razem przeżywają wzloty i upadki. W przypadku porażek wspólnie starają się znaleźć drogę powrotną na szczyt. Pochopne zmiany w składzie dają tylko złudzenie postępu. Nowy zawodnik zawsze wprowadza do drużyny świeżość, która motywuje graczy do gry. Tak było chociażby w przypadku NiPu, który od odejścia Fifflarena nieustannie poszukuje dopełnienia swojego składu. Każdy z sukcesorów początkowo stawał się motorem napędowym szwedzkiej drużyny, lecz z czasem zaczęli tracić na impecie, ostatecznie lądując na marginesie światowej czołówki.

 

5. Polska publiczność

 

Nie ma ani krzty przesady w stwierdzeniu, że Polacy stanowią najlepszą publiczność na świecie. Tysiące fanów przyodzianych w barwy narodowe czy koszulki Virtus.pro potrafią zdziałać cuda. Sami zawodnicy niejednokrotnie wspominali, że turnieje w Katowicach zajmują szczególne miejsce w ich sercach. Ostatnio „Virtusi” zatriumfowali przed polską publicznością blisko przed trzema laty. Teraz z pewnością chcieliby powtórzyć ten sukces zwłaszcza, że od dawna nie byli oni w tak dobrej formie.

Jakub Nowak, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie