Ekstraliga hokejowa: Czterdziestopięcioletni górnik Marek Pohl wywalczył awans
Czterdziestopięcioletni Marek Pohl wywalczył w niedzielę z Naprzodem Janów awans do hokejowej ekstraligi. Napastnik zaczynał ligową karierę w 1989 roku. - Nie marzyłem nawet, że tak długo będę grał – powiedział Pohl, łączący grę z pracą górnika.
Pohl jest wychowankiem klubu z dzielnicy Katowic, mieszka naprzeciwko lodowiska, pracuje w sąsiadującej z nim kopalni „Wieczorek”. Do górniczej emerytury zostało mu 9 lat.
- Kiedy kończyłem szkołę, zostałem zwerbowany do pierwszej drużyny. Dostałem etat na kopalni i nie musiałem się o nic martwić. Co miesiąc była wypłata, można było odłożyć coś na wesele - wspominał napastnik.
Kiedy katowicka kopania zaprzestała wspierania Naprzodu, klub się rozpadł. Pohl trafił do GKS Katowice, grał też w Unii Oświęcim, a w 2004 znów związał się z reaktywowanym Naprzodem i ponownie został pracownikiem pobliskiej kopalni.
- Złożyłem podanie o pracę i zostałem przyjęty. Większość ostatnich lat przepracowałem na dole. Około godz. 14.00 jestem w domu, staram się wypocząć przed treningiem czy meczem. Ale w większości spraw wyręcza mnie żona – podkreślił zawodnik, który 24 września skończy 46 lat.
Przyznał, że czuje ten upływ czasu.
- Kiedyś grywaliśmy w "10" i jakoś się udawało. W ostatnich meczach z Zagłębiem Sosnowiec, które decydowały o awansie, brakowało sił. A w ekstralidze każdy mecz będzie taki – zauważył.
Podkreślił, że o ile granie w pierwszej lidze w trakcie weekendów dawało się pogodzić z pracą zawodową, o tyle ewentualne występy w ekstralidze, która gra też we wtorki i piątki, są trudne do wyobrażenia.
- To byłoby już chyba ponad moje możliwości. Chciałbym oczywiście pomóc drużynie. Ale nie jako pewniak w składzie, tylko w sytuacji, gdyby mnie potrzebowała na przykład z powodu jakichś kontuzji, na zastępstwo – ocenił.
W Naprzodzie grał w minionym sezonie wspólnie z 41-letnim napastnikiem Adrianem Parzyszkiem.
- Adrian jest młodszy. Ja w jego wieku miałem jeden z najlepszych sezonów w karierze. Teraz czas daje mi już w kość – śmiał się Pohl, który pasją do hokeja zaraził syna.
- Ma 17 lat, gra w drużynie Naprzodu występującej w Centralnej Lidze Juniorów. Jest najmłodszy w zespole, ale daje sobie radę. Już wie, że hokej boli, że trzeba zostawić na lodzie trochę siły, zaangażować się w grę – powiedział.
Żona hokeisty jest na każdym „domowym” meczu janowian.
- Wie, że nie dam sobie zrobić krzywdy, choć oczywiście czasem krążek mnie uderzy. Miałem kiedyś poważną kontuzję barku, która wyłączyła mnie z gry niemal na półtora roku – wspomina napastnik.
Przyznał, że będzie mu bardzo brakowało gry po zakończeniu zawodniczej kariery.
- Dlatego nie chcę tego tak od razu rzucić, tylko dalej trenować, choć może nie codziennie. Bo bardzo lubię ruch. A czy zostałbym ponownie hokeistą wybierając drogę życiową? Pewnie. Gdy nie hokej nie widziałbym i nie przeżył wielu rzeczy. I nie miałbym w życiu takiej uciechy – zakończył Marek Pohl, który w tym sezonie 1. ligi zagrał w 29 meczach, zdobył 19 bramek, a przy 36 asystował.
Komentarze