Ojczyzna Maradony czeka z utęsknieniem na MotoGP!

Moto

Valentino Rossi ubrany w koszulkę Maradony dwa lata temu świętował zwycięstwo na argentyńskiej ziemi, ale w tym roku to nie Doktor, ani panujący mistrz świata - Marc Marquez, mogą rozdawać karty. Niestety szykuje nam się kolejny bardzo mokry weekend wyścigowy.

Pierwsza runda sezonu motocyklowego Grand Prix upłynęła pod znakiem opadów deszczu i ogromnego zamieszania na torze Losail w Katarze. Pogoda, która przywitała zawodników w sezonie 2017 daleka była od tej, którą znamy z katarskiej pustyni. Ulewy sparaliżowały sobotnią rywalizację o najlepsze pozycje startowe i organizator został zmuszony do odwołania kwalifikacji.

Przedsezonowy dominator w klasie królewskiej - Maverick Viñales (Yamaha), zrobił to co powinien, zwyciężając po zaciętej walce z Andreą Dovizioso (Ducati) i Valentino Rossim (Yamaha). Niewątpliwymi jasnymi punktami wyścigu byli także Andrea Iannone i Johan Zarco. Ten ostatni, debiutując w klasie MotoGP, dał przedsmak tego, czego możemy spodziewać się po dwukrotnym mistrzu świata Moto2, prowadząc wyścig przez 6 okrążeń, ostatecznie grzebiąc swoje szanse na zwycięstwo w żwirze na drugim zakręcie.

Wyścig kategorii Moto2 był popisem startującego z pole position, podopiecznego akademii VR 46 - Franco Morbidelliego. Włoch, tym samym wygrał pierwszy wyścig w karierze i obejmując prowadzenie w klasyfikacji generalnej.

Kategoria Moto3 tradycyjnie była awanturą od startu do mety. Startujący z pierwszego pola startowego Jorge Martin nie był w stanie zamienić pole position w zwycięstwo. To padło łupem Joana Mira z ekipy Leopard Racing, który po udanym sezonie 2016 może być jednym z kandydatów do tytułu mistrzowskiego w najmniejszej kategorii wyścigowej.

Po zakończeniu „deszczowej katarskiej piosenki” zawodnicy mieli szansę złapać oddech przed niezwykle długą podróżą do Argentyny. Tor położony 1100 km na północ od Buenos Aires, co roku dostarcza ekipom niezwykłych, logistycznych wrażeń i nie jest spełnieniem marzeń wielu pracowników MotoGP. Niestety pogoda także potrafi płatać figla,

W tygodniu poprzedzającym Grand Prix nad Termas de Rio Hondo przeszły nawałnice. Cała okolica została zalana, a sama miejscowość położona obok toru zamieniła się w przysłowiową „Wenecję”. Niestety, w najbliższy weekend prognozy zapowiadają opady deszczu, co na torze o bardzo małej przyczepności, może gwarantować nie lada emocje oraz serię wywrotek. Dodatkowo na czwartek przed GP przewidywane są demonstracje z okazji rocznicy wojny o Falklandy. Spokojnie zatem nie będzie.

Zeszły sezon pokazał także, że tor ten będący połączeniem ciasnych zakrętów i bardzo długiej prostej - 1076 metrów, między zakrętami cztery i pięć, może być sporym wyzwaniem dla opon. Michelin wracający do Grand Prix, przeżył jeden z najtrudniejszych weekendów w sezonie właśnie w Argentynie. W motocyklu Scotta Reddinga na skutek obciążenia i jej przegrzania doszło do rozwarstwienia opony tylnej, co zaowocowało skróceniem wyścigu oraz wymuszeniem obowiązkowej zmiany motocykli. Rzecz miała się podobnie do tej na torze Phillip Island, ale wtedy powodem była nowa nawierzchnia toru. Od wpadki w Australii do dziesięciu nauczył się liczyć zespół Marca Marqueza, dwukrotnego triumfatora w Argentynie (2014 i 2016), ale skutki uszkodzenia opony Reddinga były znacznie większe i rzuciły cień na resztę sezonu 2016. Firma Michelin musiała wycofać się z alokacji dość miękkie i bardzo przyczepne opony tylne i zastąpić je dużo twardszą konstrukcją, jednakże mogącą poradzić sobie w każdych warunkach pogodowych. Niestety miało to duży efekt na stawkę i wielu zawodników właśnie od argentyńskiego GP zaczęło mieć problemy z dogrzaniem tyłu - vide Pedrosa.

Zostawmy wyścig sezonu 2016, w którym triumfował Marc Marquez, a skupmy się na tym co nas czeka w tym roku w Termas De Rio Hondo. Niewątpliwie karty będzie rozdawała pogoda. Jeśli będzie padało przez cały weekend wtedy zawodnicy będą mieli wystarczająco dużo czasu, by poradzić sobie z ustawieniami maszyn. Jednakże prognozy mówią o tym, że każdego dnia pogoda może się zmieniać i to chyba jest najgorsza z możliwości. Brak czasu na znalezienie odpowiedniego setupu, po niezwykle wymagającym weekendzie w Katarze, może skutkować niespodziankami. Niewątpliwie faworytem do zwycięstwa pozostaje Maverick Viñales, ale ciekawe będzie jak poradzi sobie Ducati z Lorenzo i Dovizioso. W zeszłym roku, gdyby nie gorąca głowa Iannone na ostatnim okrążeniu, obaj zawodnicy marki z Bolonii, staliby na podium. Los chciał inaczej.

 

Szefostwo Ducati nie chce natomiast pozostawiać losowi wyników w sezonie 2017. Zaraz po podium w Doha, ekipa przeniosła się do Jerez, by szukać ustawień i dopracować setup motocykla. Pirro, Lorenzo i Dovizioso testowali wiele rozwiązań, w tym słynne owiewki w specyfikacji 2017. Czy tym razem Dall’Igna zdecyduje się skorzystać z nich?

Zawodnicy Hondy znowu będą musieli walczyć nie tylko z rywalami, ale i z czasem, którego niewątpliwie zabrakło inżynierom Hondy. Późna decyzja o wyborze silnika „Big Bang” rzuca cień na pierwszą część sezonu, gdyż zupełnie różne wydają się być wymagania dla elektroniki przy nowej konfiguracji silnika. I nie chodzi tutaj tylko o aspekt przyspieszenia, ale tego czym wygrywa się wyścigi - strategie hamowania silnikiem i kontroli trakcji.

Bardzo ciekawe będzie obserwowanie Aleixa Espargaro, który po zaciętej walce z Danim Pedrosą, wywalczył szóste miejsce w pierwszym wyścigu sezonu. Tak znakomita jazda hiszpańskiego zawodnika była niewątpliwie potężnym zastrzykiem motywacji, tak dla niego, jak i całej ekipy marki z Noale we Włoszech. Nowa rama, mocniejszy silnik w połączeniu z szalonym charakterem Aleixa może dać piorunujące efekty w Argentynie.

Nie wolno nam stawiać poza nawiasem walki o zwycięstwo Valentino Rossiego. Włoch właśnie w Argentynie będzie świętował swój 350 start i znając „niedzielnego” kierowcę, będzie chciał dopisać do swojego konta kolejne podium, a może i zwycięstwo jak w sezonie 2015. Czy „Doktor” znalazł odpowiednie ustawienia dla nowej, przedniej opony Michelin?

Kto wygra? Kto będzie wielkim przegranym? Czy Michelin wybrał odpowiednie mieszanki? I co najważniejsze, czy pogoda wytrzyma? O tym przekonamy się już od piątku na sportowych antenach Polsatu.

 

Ale jeśli chcecie przypomnieć sobie dokładnie, to co działo się rok temu w Argentynie i przeanalizować wspólnie z nami - Adamem Badziakiem i Grzegorzem Jędrzejewskim, wyścig w Katarze musicie obejrzeć nasz MAGAZYN MOTOGP na Polsatsport.pl w zakładce wideo.

 

Grzegorz Jędrzejewski, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie