Kluby zachowują czujność po wydarzeniach w Dortmundzie
Kibice i piłkarze drużyn ekstraklasy mogą czuć się na stadionach bezpiecznie - zapewniają osoby odpowiedzialne w klubach za ten element przygotowań do meczów. Wydarzenia takie, jak ostatnio w Dortmundzie, dodatkowo jednak zwiększają czujność odpowiednich służb.
Wtorkowy zamach na autokar wiozący piłkarzy Borussii na mecz Ligi Mistrzów z AS Monaco sprawił, że np. kierownictwo Legii Warszawa zamierza zwrócić jeszcze baczniejszą uwagę na aspekt bezpieczeństwa zespołu.
- Na pewno nie możemy pozostać obojętni na wydarzenia, które miały miejsce w Dortmundzie. Konieczne są dodatkowe rozmowy z przedstawicielami policji, bo my jako klub nie jesteśmy w stanie kontrolować np. drogi przejazdu naszego autokaru oraz okolic stadionu - powiedział PAP dyrektor ds. bezpieczeństwa w stołecznym klubie Bogdan Kuzio.
Według nieoficjalnych informacji jedną z pierwszych decyzji może być modernizacja klubowego autokaru i zamontowanie w nim pancernych szyb, które ekipę Borussii uchroniły przed poważniejszymi konsekwencjami niż złamana ręka Marca Bartry.
- Póki co analizujemy różne możliwości zapewnienia bezpieczeństwa drużynie. Nie jest to jednak zestaw konkretnych propozycji - odparł Kuzio.
Przygotowania do zabezpieczenia ligowych meczów rozpoczynają się długo przed pierwszym gwizdkiem sędziego. Kierownik ds. organizacyjnych i bezpieczeństwa w Śląsku Wrocław Małgorzata Korny przyznała, że zabierają zwykle dwa dni, a początek stanowi spotkanie ze służbami mundurowymi: policją, strażą miejską, pogotowiem, przedstawicielami kolei.
- Omawiamy wtedy m.in. dojazd kibiców oraz drużyny gości na stadion. Dostęp do samych autokarów, którymi przyjechały zespoły, na stadionie jest ograniczony do minimum. Nikt postronny do tej strefy się nie dostanie. Przy wjeździe na obiekt autokary nie stoją, są od razu wpuszczane przez bramę i też dostęp do nich jest niemożliwy – poinformowała.
Wcześniej kluby ustalają też, czy pojazdy z zawodnikami mają być eskortowane przez policję w drodze z hotelu na obiekt.
- My jako Śląsk nie chcemy takiej eskorty, ale jeżeli nasi goście chcą, to nie ma z tym żadnego problemu. Zespoły przyjeżdżające na mecz przeważnie śpią w jednym z hoteli w samym Wrocławiu albo w okolicach i nie ma też kłopotu, aby zamówić ochronę także w nocy. To wszystko zależy od klubu. Trzeba tylko zgłosić taką potrzebę i wtedy takie zabezpieczenie na pewno będzie – wyjaśniła Korny.
Jak przyznała, we Wrocławiu - poza racami, petardami i świecami dymnymi - nie było próby wniesienia na stadion innych niebezpiecznych substancji.
- Po wydarzeniach w Paryżu w listopadzie 2015 roku mieliśmy specjalne szkolenie na co jeszcze zwracać uwagę przy organizacji meczów. Być może teraz po tym, co się wydarzyło w Dortmundzie, też tak będzie – dodała.
Kierownik ds. organizacji i bezpieczeństwa Lecha Poznań Radosław Sołtys podkreślił, że z punktu widzenia klubu nie jest istotne, kto jest rywalem piłkarzy "Kolejorza".
- Ważne jest to, czego się spodziewamy, czyli jakie są okoliczności, jakie mamy możliwości, ilu kibiców przyjdzie na mecz. Nie bez znaczenia pozostają takie wydarzenia, jakie miały miejsca w Paryżu czy teraz w Dortmundzie - zwrócił uwagę.
W dniu meczu odbywa się sprawdzanie pirotechniczne stadionu i jest ono prowadzane przez stewardów.
- Nie należy tego rozumieć, że stewardzi szukają rac, ale dotyczy to wszelkich ładunków. Czasami do tego używane są specjalnie przeszkolone psy. To odbywa się zawsze w dniu meczu, trwa od rano do godzin popołudniowych – nadmienił.
Sołtys przypomniał, że klub - jako organizator imprezy masowej - bierze odpowiedzialność tylko i wyłącznie za to, co dzieje się na stadionie.
- Musimy pamiętać, że wydarzenia w Dortmundzie miały miejsce poza stadionem, a my odpowiadamy tylko i wyłącznie za to, co dzieje się "za kołowrotkami". Za pozostałą część odpowiada policja, bo ona jest odpowiedzialna za tzw. porządek publiczny - dodał.
Krzysztof Hermanowicz, który odpowiada za bezpieczeństwo podczas pojedynków na stadionie chorzowskiego Ruchu, przyznał, że choć jest na obiekcie, to nie śledzi przebiegu gry.
- Mnie interesuje wtedy coś zupełnie innego. A potem oglądam spotkania nagrane na płytach – wspomniał.
Komentując wtorkowe wybuchy przy autokarze Borussii powiedział, że nie należy zakładać, iż coś podobnego nie może zdarzyć się w Polsce. - Mnie przynajmniej nie wolno czynić takiego założenia – zaznaczył.
W październiku 2014 roku, kilka godzin przed derbowym meczem Ruchu z Górnikiem Zabrze, w okolicach sektora gości znaleziono substancję łatwopalną i zapalnik oraz materiały pirotechniczne. Zostały zneutralizowane, ale zarząd "Niebieskich" po konsultacji z policją podjął decyzję, że kibice Górnika nie zostaną wpuszczeni na stadion, a miało ich być 550.
Swoich sympatyków i zawodników uspokajają też władze Cracovii. - Za bezpieczeństwo w naszym klubie odpowiadają profesjonaliści, a wszystkie działania sprawiają, że zarówno kibice, jak i piłkarze czują się bezpiecznie - zapewnił rzecznik prasowy Cracovii Dariusz Guzik.
We wtorek po godz. 19 doszło do trzech wybuchów na drodze, którą autokar wiózł piłkarzy BVB na ćwierćfinał LM z AS Monaco. Ranni zostali hiszpański obrońca Marc Bartra, który przeszedł operację złamanej ręki, oraz policjant, który jechał na motorze przed autobusem.
W środę policja zatrzymała podejrzanego o ten czyn islamistę, a w czwartek sąd wydał zgodę na jego aresztowanie, choć według prokuratury dokładne motywy czynu są na razie niejasne.
Zasięg eksplozji wynosił ponad sto metrów. Badania kryminalistyczne mają wyjaśnić, jakiego materiału wybuchowego użyto i jak skonstruowane były zapalniki. Na miejscu zamachu znaleziono trzy listy z deklaracją sprawstwa o identycznej treści. Wskazuje ona na możliwość inspiracji islamistycznej. Tekst żąda między innymi wycofania niemieckich samolotów wielozadaniowych Tornado z działań w Syrii i zamknięcia bazy lotniczej USA w Ramstein w Niemczech. Eksperci zbadają tekst w szczególności pod kątem wiedzy o islamie.
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze