AC Milan i Inter w chińskich rękach. Mieszane uczucia włoskich kibiców
To zadziwiające, że w Mediolanie, finansowej stolicy Włoch, dwa kluby piłkarskie są w rękach Chińczyków - takie komentarze dominują po tym, gdy AC Milan sprzedany przez Silvio Berlusconiego dołączył do klubu Inter, również własności innego chińskiego konsorcjum.
2017-04-21Od zeszłego roku Inter należy do konsorcjum Suning Group. 13 kwietnia, po wielomiesięcznych, przedłużających się negocjacjach były premier Berlusconi, który był właścicielem AC Milan przez 31 lat, sprzedał go, razem z długami w wysokości kilkuset milionów euro, konsorcjum Rossoneri Sport Investment Lux. Jego właścicielem jest chiński biznesmen Yonghong Li.
Prasa włoska sugeruje, że 80-letni Berlusconi zrobił to pod wpływem rodziny, zaniepokojonej stanem finansów jego imperium.
Odkąd dwa niegdyś potężne mediolańskie kluby stały się własnością Chińczyków, włoscy komentatorzy sportowi dalecy są od entuzjazmu. Z ich artykułów i wypowiedzi wynika, że raczej pogodzili się z tą sytuacją.
Za kuriozum uznano ostatnio to, że pierwsze „chińskie derby” Mediolanu tuż po sfinalizowaniu transakcji przez Berlusconiego odbyło się w południe. Od razu wyjaśniono, że czas dostosowany został do oczekiwań widzów w Chinach.
„La Gazzetta dello Sport” ironizowała, że należy dziękować za to, że Milanu nie kupił nikt ze stanu Teksas, bo wtedy mecze rozgrywano by w środku nocy.
„Czy następne derby Mediolanu odbędą się w Szanghaju?” - zapytała gazeta.
Lewicowe "Il Fatto Quotidiano" podkreśliło zaś, że mecz ten miał największą widownię w historii Serie A: 860 milionów potencjalnych widzów. Gazeta postawiła pytanie, czy taka przyszłość czeka włoską piłkę.
Prasa sportowa zastanawia się, kto będzie teraz kibicować obu mediolańskim klubom. Dotychczas tradycyjnie z Interem trzymała klasa średnia, a kibicami Milanu byli reprezentanci klasy robotniczej.
Nie dość, że przez ostatnie dekady, gdy AC Milan należał do Silvio Berlusconiego, podziały wśród kibiców były także natury politycznej, obecnie pogłębiają się one, a towarzyszy im kompletne zagubienie fanów piłki. Mówią o tym sami kibice w programach sportowych we włoskich stacjach radiowych i podkreślają to też komentatorzy.
Gazety przypominają, że sukcesy obu klubów ze stolicy Lombardii od lat 60. były przede wszystkim rezultatem boomu gospodarczego całych Włoch. Teraz zaś, jak zauważono, ich przejście w ręce Chińczyków jest najlepszym dowodem ekonomicznego kryzysu kraju.
Optymiści mówią zaś, że to pozytywny rezultat procesu globalizacji.
Jednak czy na pewno chodzi o piłkę? - pytają komentatorzy. Przypominają, że w zeszłym roku wściekłość fanów Interu wywołały słowa nowego prezesa tego klubu Zhanga Jindonga, który na konferencji prasowej wzniósł okrzyk „naprzód Inda” zamiast „Inter”. To dowód nie tylko kłopotów z językiem włoskim, ale i braku autentycznego przywiązania i pasji - mówiono.
„La Gazzetta dello Sport” zastanawia się, czy nowymi właścicielami kieruje miłość do obu legendarnych klubów, czy chęć szybkiego zysku; czy uszanują ich głębokie europejskie tradycje. Czy znają się w ogóle na piłce nożnej? - pytają media.
„La Repubblica” zwraca uwagę na to, że prawie nic nie wiadomo o nowym właścicielu Milanu. „Nie ma jego życiorysu, znamy tylko miejsce i datę urodzenia” - podkreśla. Według rzymskiej gazety należałoby poznać biznesmena, który obiecuje zainwestować 1 miliard euro, by klub powrócił do dawnej świetności i by był w piątce najlepszych na świecie.
Dziennik przytoczył wypowiedź szefa urzędu do walki z mafią w zarządzie Mediolanu Davida Gentiliego. „Chcemy wiedzieć, kim są naprawdę właściciele Milanu”- oświadczył tuż po transakcji.
Nie pomógł rozwikłać tej zagadki były trener włoskiej prezentacji, obecnie selekcjoner Chin Marcello Lippi, który w wywiadzie telewizyjnym przyznał: „Nikt nie zna tu inwestorów Milanu, w przeciwieństwie do konsorcjum Suning, które jest znane”.
„Popytałem miejscowych menedżerów, ale nikt nie był w stanie udzielić mi odpowiedzi” - powiedział potem Lippi w „Corriere dello Sport”.
W miesiącach poprzedzających sfinalizowanie umowy przez Silvio Berlusconiego pojawiały się też wątpliwości dotyczące charakteru możliwych powiązań przyszłych nabywców z władzami w Pekinie.
Z mieszanymi uczuciami przyjęto też wiadomość, że AC Milan będzie notowany na chińskiej giełdzie.
W popularnej sportowej audycji w Radio 24 podkreślono: „Nieważne, czy kluby kupują Chińczycy, Arabowie czy Rosjanie. Chodzi o to, by byli to inwestorzy, którzy kupują esencję włoskości nie niszcząc jej”.
Arcybiskup Mediolanu kardynał Angelo Scola, który jest kibicem Milanu, powiedział w rozmowie z „La Gazzetta dello Sport”, że ma wiele zastrzeżeń do przejścia obu klubów w chińskie ręce.
75-letni dostojnik przyznał, że jest zaniepokojony i nie rozumie tej sytuacji.
„Mam nadzieję, że to nie oznacza utraty tożsamości naszej metropolii” - dodał.
Jednocześnie zwraca się uwagę na postawę wielu znanych włoskich piłkarzy z Serie A, którzy w ostatnich miesiącach odrzucili oferty gigantycznych zarobków w chińskich klubach, usiłujących ich do siebie ściągnąć przedstawiając rekordowe propozycje finansowe.
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze