Spacerek zamiast piekła w NBA playoffs. Nuda na parkietach

Koszykówka
Spacerek zamiast piekła w NBA playoffs. Nuda na parkietach
fot. PAP/EPA

W szóstym meczu półfinałów Konferencji Zachodniej, San Antonio Spurs wygrali z Houston Rockets różnicą… 39 punktów. To nie był mecz głębokich rezerw, gdzieś w październiku, miesiąc przed początkiem sezonu, kiedy koszykarze są bardziej zajeci zbijaniem kilogramów niż formą sportową. To był mecz playoffs, decydujący o tym, kto będzie miał szanse gry w finałach, rywalizacja najlepszych z najlepszymi. To nie wypadek przy pracy w 2017 playoffs - to kolejne wielkie rozczarowanie.

Playoffs w National Basketball Association rozpoczęły sie 27 dni temu i już wtedy można było przyjmować zakłady, że 1 czerwca w finałach zagrają koszykarze Cleveland Cavaliers i Golden State Warriors. Nie mam problemu z trzecim, kolejnym spotkaniem LeBrona Jamesa i Stepha Curry w najważniejszym meczu sezonu, mam – podobnie jak wielu moich kolegów po piórze – problem z  wieloma innymi sprawami. Jak na przyklad faktem, że zarówno w Konferencji Wschodniej, jak Zachodniej,  Cavs i Warriors nikt nie stawia żadnego oporu. Dwie rundy, osiem meczów, osiem zwycięstw. Bukmacherzy przyjmują zakłady 10 do 1 (Warriors) oraz 6-1 (Cavaliers), że obie drużyny zagrają w finałach. Dla tych, którzy nie lubią hazardu – takie zakłady, to jak pewniak. Zero emocji, czekanie na coś, co się na pewno zdarzy.  NBA to nie pomaga.

 

Krytycy powiedzą, że to bardzo dobrze, bo chcemy by w finałach najlepsze drużyny NBA grały nie wymęczone dramatyczną rywalizacją, żeby obyło się bez kontuzji, wszyscy byli zdrowi i dali nam emocje warte naszego czasu. Tylko, że kiedy nie ma emocji, to NBA i ci którzy płacą rachunki – reklamodawcy – nie mogą być zadowoleni. Trzeci mecz serii Warriors – Jazz, pokazywany nie w telewizji kablowej, ale dostępnej w ponad 200 mln domów ABC, oglądało nieco ponad 4,2 mln fanów w USA. To najgorszy wynik od ośmiu lat.  W miarę przyzwoitą oglądalność NBA playoffs, trzyma jeszcze przy życiu rywalizacja Waszyngton Wizards z Boston Celtics, ale nawet tutaj emocji jest niewiele, bo albo jedni albo drudzy wygrywają mecze na długo przed kończącą syreną. Warriors wygrywali pierwsze osiem spotkań 2017 playoffs z przeciętną różnicą (na 100 posiadanych piłek) 17 pkt, a Cavaliers różnicą 11 pkt. To nie jest rywalizacja elity z elitą w playoffs - to dominacja.

 

Kobe Bryant twierdzi, że nie ma niczego złego w tym, że w finałach, na 99 procent (finałowi rywale Warriors i Cavs czują się obrażeni) spotkają się po raz trzeci te same zespoły, bo zawsze tak było, że na końcu zostają ci najlepsi. Fakt, Kobe, ale kiedy Chicago Bulls czy Twoja ekipa Los Angeles Lakers seryjnie zdobywała mistrzowskie  tytuły, musieliście przechodzić piekło, żeby  w zagrać w wielkim finale. Warriors i Cavaliers są na niedzielnym spacerku. 

Przemek Garczarczyk, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie